Ojciec polskiej szkoły filmowej – rozmowa z Tadeuszem Bystramem

Ojciec polskiej szkoły filmowej – rozmowa z Tadeuszem Bystramem

Rozmowa z Tadeuszem Bystramem, reżyserem, twórcą dokumentu o Jerzym Kawalerowiczu Andrzej Wajda: – Kawalerowicz wszystkich nas pozyskał – Munka, Morgensterna, Konwickiego, mnie, Kutza… – Jerzy Kawalerowicz uważał, że ż4/2010 ycie jest jak podróż, podróż pociągiem. I nakręcił film pt. „Pociąg”, który najbardziej cenię. A jaki jest twój ulubiony jego obraz? – Tak samo najbardziej lubię „Pociąg”. A wiesz dlaczego? Bo ten film jest ciągle aktualny. Pociągami się jeździło i jeździ. W pociągach się dzieją różne rzeczy, często nieprzewidziane. I pociąg jest pewną metaforą. Symbolizuje życie, jak mawiał Kawalerowicz, i tak należy rozumieć ten film. A jednym z motywów tej podróży jest niespełniona miłość. – Twierdzisz, że Kawalerowicz był człowiekiem, który poszukiwał całe życie miłości? – Myślę, że tak. Chociaż nigdy mi tego nie powiedział wprost… Ale też łatwo się było domyślić, analizując jego obrazy i życie prywatne. Świadczą o tym choćby okoliczności powstania „Pociągu”. – A jakie były? – Kawalerowicz wpadł na ten pomysł, podróżując pociągiem. A jeździł wtedy do Szczecina, do Lucyny Winnickiej, późniejszej żony i głównej bohaterki „Pociągu”. Wyczerpany temat? – Jesteśmy po premierze twojego dokumentu o Kawalerowiczu „Żyłem 17 razy”, przed nami kolejny pokaz z okazji 88. urodzin mistrza. Film jest gotowy do dystrybucji. Powiedz, jak wpadłeś na pomysł, aby zrobić o nim film? – Już wcześniej interesowałem się mistrzem i zrobiłem dwa materiały: dokument „Od Sienkiewicza do Kawalerowicza”, gdzie jest dużo jego wypowiedzi, a także o historii Studia Kadr, którego był szefem, i film o polskiej szkole filmowej. Tak więc dużo wiedziałem o nim. I wtedy pewnego dnia pojawił się u mnie Stanisław Zawiśliński z gotowym scenariuszem. Początkowo opierałem się, sądziłem, że temat jest wyczerpany, ponadto obawiałem się, że sam Kawalerowicz nie zechce więcej powtarzać tych samych historii przed kamerą. I to była prawda, początkowo odmawiał. Ale Zawiśliński nie rezygnował. W końcu udało mu się namówić najpierw Kawalerowicza, a potem mnie. Rozpoczęliśmy przygotowania. Mieliśmy już gotowy tytuł: „Żyłem 17 razy”, który bardzo się spodobał szefowi Kadru. – Tymczasem niebawem główny bohater umiera… – Tak. W ciągu dwóch miesięcy. To była nieoczekiwana śmierć. Zator. Potem już pan Jerzy nie odzyskał świadomości. – Chciało wam się w takiej sytuacji kontynuować prace nad filmem? – Mieliśmy zgodę Kawalerowicza, decyzja zapadła. To był ostatni obraz zaakceptowany przez szefa Kadru. Trzeba było tylko zmienić koncepcję. Wiedzieliśmy, że nie możemy już liczyć na wypowiedzi głównego bohatera. Wiadomo było, że już nie powie nam do kamery: „Żyłem 17 razy. Bo każdy mój film to jakby jedno życie”. Ale mogliśmy wykorzystać wcześniejsze wywiady z nim. I tak zrobiliśmy. – W waszym filmie wypowiadają się najlepsi polscy reżyserzy: Wajda, Hoffman, Kutz, Konwicki, Antczak, Machulski, operatorzy: Laskowski i Zdort, aktorzy: Zelnik, Pieczka, Niemczyk, krytycy filmowi polscy i zagraniczni. Wszyscy oceniają Kawalerowicza jako mistrza kina. Wajda nazywa go ojcem polskiej szkoły filmowej. Machulski dziękuje, że mógł nakręcić dzięki niemu „Vabank” i w wieku 25 lat zadebiutować jako reżyser, Kutz podkreśla, że gdyby nie Kawalerowicz, to nie powstałyby także inne jego filmy. „Wszystkich nas pozyskał – Munka, Morgensterna, Konwickiego, mnie, Kutza”, mówi Wajda. Filmowcy chwalą Kawalerowicza jako artystę i szefa Kadru. Inni cenią za to, że nie angażował się w politykę, chociaż należał do partii. A mnie zabrakło w nim wypowiedzi bardziej osobistych, opisujących go jak normalnego człowieka. Nawet córki wypowiadają się oszczędnie. Starsza, Kinga Kawalerowicz, córka Marii Güntner, mówi, że ojciec przypominał angielskiego dżentelmena: „Ani nie narzekał, ani się nie tłumaczył”. Młodsza, Agata Ogrodzińska-Kawalerowicz, dodaje, że był człowiekiem, który co innego myślał, mówił i czynił. Czy nie można było dowiedzieć się od nich czegoś więcej? – Ależ nasze rozmowy z córkami były długie… Tylko nie wszystko nadawało się do filmu. – Na przykład co? – Zrezygnowaliśmy z wcześniej nakręconej rozmowy Kawalerowicza z córką, w której on tłumaczy Agacie, że miłość nigdy nie jest prosta, że najciekawsze są te tragiczne, o czym zresztą pisze Szekspir. A na ten pedagogiczny wywód 10-letnia Agatka bez namysłu odpowiada: „Tata, co ty pieprzysz”.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2010, 2010

Kategorie: Kultura