Pan Bóg z centralki telefonicznej

Pan Bóg z centralki telefonicznej

Jesienne zaległości filmowe dla wymagających Góry Lombardii, policyjna centralka telefoniczna z Kopenhagi, statek sunący w otchłań kosmosu – w tych miejscach filmowcy sytuują tej jesieni kluczowe ludzkie tematy. Pandemia te dziełka przesunęła do zamrażarki, ale niedawno weszły na platformy i do obiegu DVD. Tam czekają, tam zachęcają do rozmowy. Mefisto wystawia rachunek Włoski „The Place” (2017, reż. Paolo Genovese) jest „dramatem moralnym”, ale z tych, co to mocno trzymają się gruntu. Tytuł to zarazem nazwa baru. Tutaj za stolikiem siedzi mężczyzna, o którym się rozniosło, że ma moc spełniania marzeń. Oczywiście nie za darmo, a jakby wręcz przeciwnie. Z tym że nie pobiera opłaty w tradycyjnej walucie – działa raczej na zasadzie przysługa za przysługę. Ogarnia sytuację swojego klienta z wysoka, rozumie ją bardziej wnikliwie, zna jej przyczynę, konsekwencje, przeszłość i przyszłość. Więc któż to jest? Może Bóg, skoro kelnerka obsługująca go w barze ma na imię Angela, byłaby więc aniołem rodzaju żeńskiego? Ślepy los? Mefistofeles, jak z „Fausta” Goethego, który podsuwa cyrograf, obiecując spełnienie marzeń za oddanie duszy? No bo klienci ostatecznie nic innego nie robią, tylko płacą własnymi zasadami za tę jedną chwilę, o której mogliby powiedzieć: „Trwaj chwilo, o chwilo, jesteś piękną!”. A ten mężczyzna właściwie jest, a jakby go nie było. Bo jest zaledwie katalizatorem tego, co się dzieje w głowach jego rozmówców. Ludzie, którzy do niego przychodzą, żyją jak obsesjonaci. Są ciasno ukierunkowani na osiągnięcie tego jednego jedynego celu: raz jest to chętka przespania się z modelką z plakatu reklamowego, a raz życie własnego męża czy dziecka. „Cena nie gra roli”, powiadają w sytuacji ekstremalnej, zapędzeni do narożnika. Ale gdy za cenę spełnienia pragnień muszą kogoś zabić, już się wahają. Najpierw przystępują do negocjacji, potem przyklepują deal, wreszcie się wycofują, ciągle rozdarci, niepewni bilansu zysków i strat. A ten Księgowy nie patrzy swoim klientom w oczy, ślizga się wzrokiem po ich twarzach, nie chwyta kontaktu. Jest nieuważny, ciągle coś podjada, robi notatki, nieskoncentrowany, rozproszony. Jak urzędnik znudzony swoją pracą i kolejnymi petentami z ich nudnymi sprawami. Bo urzędnik pamięta doskonale, że ludzkie życie jest warunkowe, działa jak algorytm. Jeżeli tak, to tak, a jeżeli tak – to tak. Zrobimy krok w prawo i sprawy potoczą się zupełnie inaczej, zrobimy krok w lewo i całe życie ruszy w zupełnie inną stronę. Trzeba tylko w odpowiednim momencie poruszyć ten jeden jedyny kamyczek, a lawina wypadków sama zejdzie z góry. Rezultat? Część klientów zyskuje, część traci, część zostaje z bilansem zerowym. Czyli jak w życiu – hazard i niewiadoma. A przecież zdarza się, że w ramach tego algorytmu niektórzy klienci dojrzewają. Decydują się przewartościować własne pragnienia, ambicje i potrzeby, inaczej ustawić życiowe wektory, gdzie indziej zobaczyć cel życia. Mało? Ratowanie świata przez słuchawkę Film „Winni” (2018, reż. Gustav Möller) to okaz kina duńskiego, w tym wypadku uniwersalnego. W filmie mamy koncert na człowieka i telefon, która to sytuacja nie jest w kinie bynajmniej nowa. Przeciwnie, by powołać się na absolutną klasykę, amerykański dreszczowiec „Przepraszam, pomyłka” z roku 1948. Opowiadał o obłożnie chorej i zdanej na telefon żonie potentata farmaceutycznego, który wdał się w biznes z handlarzami narkotyków. A teraz zapłaci za to jego żona, przykuta do łóżka i telefonu. Dlaczego zabijają tę nieszczęsną kobietę? Ano kiedy ona zginie, mąż odziedziczy fortunę i będzie mógł uregulować rachunki z mafią, i jeszcze rozwinie własną firmę. Biedna kobieta niczemu więc nie zawiniła, ale już jest skazana. Starsi z nas być może pamiętają polską mutację tej fabuły, „Pomyłka, proszę się wyłączyć” z roku 1964 Teatru Sensacji Kobra, z Aleksandrą Śląską i w reżyserii Jerzego Gruzy. Spektakl był wielokrotnie powtarzany. W duńskim filmie mamy na ekranie niemal wyłącznie dyżurnego telefonistę policyjnego, który pod numerem alarmowym 112 prostuje ludzkie ścieżki podczas nocnego weekendowego dyżuru. Oczywiście ma do czynienia głównie z pijakami, awanturnikami, osobami odchylonymi. Albo z ludźmi, którzy chcą po prostu pogadać, nie bacząc na to, że blokują innym numer, który mógłby uratować życie i zdrowie. Czyli normalka. Ale te zaburzone typy znajdują się nie tylko po drugiej stronie linii telefonicznej. Po tej stronie również. Bo policyjny telefonista wygląda na niezbyt

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 43/2022

Kategorie: Kultura