Ołena

Ołena

PHOTO: EAST NEWS/WOJTEK LASKI REPRODUKCJA MAPY WOLYNIA W LATACH 1939-45 ZBRODNIE NACJONALISTOW UKRAINSKICH POPELNIONYCH NA POLAKACH FOTOGRAFIE I RELACJE SWIADKOW ZBRODNI, IPN W latach 1943-44 dochodzilo na Wolyniu do zbiorowych morderstw dokonywanych przez nacjonalistow ukranskich na ludnosci polskiej. W Instytucie Pamieci Narodowej w Warszawie znajduja sie zeznania swiadkow zdarzen, ktorym udalo sie przezc gehenne. Strony oswiadczen zawieraja przerazajace opisy okrutnych czynow, ktorych celem byla eliminacja Polakow na obszarze Wolynia. Mordowano bowiem wszystkich: dzieci, kobiety, mlodziez. In the years of 1943-1944 mass murders took place in Wolyn - the eastern part of before-war Poland that was incorporated by Soviet Union in 1939. The Ukrainian nacionalists murdered thousands of Poles. There is an evidence of survivors in the National Memory Institute in Warsaw. Pages of declarations contain horryfing descriptions of cruelty that aimed in elimination the Poles from Wolyn. Everyone was murdered: children, women, youth. There was no mercy.

Po Wołyniu gruchnęła wieść, że wielu Polaków spalono żywcem, wielu zginęło od kul, a ich mienie poszło z dymem Chodziła tego dnia jak z jajkiem wokół Franka, na palcach, nagle tuliła jego głowę do piersi, gładziła twarz, całowała szyję, obsypywała pieszczotami i szeptała czułe słówka, aż się w końcu zdenerwował: – Co cię naszło, Ołena? Żyjemy ze sobą już pięć lat, a nigdy nie zaznałem tyle miłości od ciebie, co teraz – patrzył na nią zdezorientowany i szeroko otwierał oczy. Ołena, dziewoja piękna, długonoga i czarnobrewa, z twarzą jak z bajki, wyszła za Franka Karbeusza w atmosferze skandalu. Ani jego rodzice, ani jej nie zgadzali się na to małżeństwo. A oni, Ołena i Franek, wbrew wszystkim i wszystkiemu pobrali się i nie było na to rady. (…) Pop parę pobłogosławił. A cała wieś, zarówno polska, jak i ukraińska, nadziwić się nie mogła, że tak dorodna i niezwykła krasawica wzięła sobie za męża takie chuchro i niedojdę. (…) Ku zdumieniu wsi Franio z chudego, kruchego chłopca po dwu latach życia z Ołeną przybrał na wadze, stał się silnym, sprawnym i dorodnym mężczyzną, a jego sylwetka zaczęła skupiać uwagę co atrakcyjniejszych panien na wsi, choć, jak wiadomo, był już zajęty i nie do odstąpienia. Ołena pilnowała go jak skarbu i na krok samego nigdzie nie puszczała. I oto teraz, gdy się już obrobili, gospodarstwo uporządkowali, a malutki gliniany dom, który rok temu Franio postawił, lśnił jak szkło, mogli sobie pod wieczór odpocząć. Ich drobna jak kruszynka córeczka, Ołeksia, leżała w łóżku, brała do buzi nóżki i gryzła palce. I właśnie wtedy Ołena poczęła odprawiać te dziwne rytuały, te miłosne i, rzec można, magiczne ceremonie, krążąc wokół Franka, przyglądając mu się ze wszystkich stron, nagle obłapując i obsypując czułymi pocałunkami. (…) W żaden sposób nie wiązał tego zachowania z wizytą jej brata, Iwana, który odwiedził ich rano. Gdy Franciszek czyścił oborę, Iwan z Ołeną rozmawiali w izbie. Nawet się zdziwił, dlaczego tak wcześnie przyszedł, bo zwykle pod wieczór się zjawiał – pogadał, pośmiał się; lubił pożartować, a teraz jakby go co kopnęło, był napięty, zły. (…) GDY ZACZĘŁY DOCIERAĆ DO WSI wiadomości, że na Wołyniu wioski płoną i bandy leśne Polaków mordują, a stare kobiety jęły przebąkiwać, że diabeł do kominów zagląda i ognisty jęzor pokazuje, strach padł na Podole i Ołenę. Chwycił ją za gardło. I wbił ostre szpony w samo serce. Nie od razu, rzecz jasna, i nie za gwałtownie. Ołena nie tak szybko jak inni uwierzyła w te opowieści, ale nieraz, gdy słuchała tych, jak jej się wydawało, bredni, skóra jej cierpła. Gdy Franio patrzył na nią zaniepokojony, mówiła, że mieszkają niedaleko Halicza, niemal pod samym Stanisławowem, a to wielkie miasto i nic złego nie może im się przytrafić, nie powinni się martwić i głów sobie zaprzątać jakimiś plotkami. (…) Bo i niby czemu by to Ukraińcy mieli rezać Polaków, domy ich palić i z siekierami napadać. (…) To właśnie wtedy przyszedł brat Iwan i o czymś nerwowo z nią rozmawiał, a kiedy wyszedł, nawet nie żegnając się z Franciszkiem, Ołena stanęła w oknie i nieruchomo, z udręczoną twarzą wpatrywała się w pracującego Franka. (…) – Dobrze się czujesz, Ołena? – spytał, a ona stała jak przybita do ściany. Nigdy jej w takim stanie nie widział. Po chwili nagle się ocknęła, a jej wzrok poszybował ku chmurom i zaśpiewała: – Zapowiada się cudowny dzień, Franek, i wiele dzisiaj zrobimy. (…) Franek stał na szeroko rozstawionych nogach i z uśmiechem patrzył na jej kołyszącą się zgrabną figurę. Wkrótce zapomniał o jej smutnych oczach i zagadkowym spojrzeniu. (…) Ale po kolacji, kiedy Ołena położyła córkę do łóżka, ni stąd, ni zowąd spytał: – Co ten twój braciszek taki strasznie zaganiany? Nawet ręki szwagrowi nie podał – patrzył na Ołenę z przyganą, jakby to ona była temu winna. Ołena odpowiedziała tylko, że dzisiaj wszyscy są jacyś nerwowi i dziwni. (…) – Dowiedziałaś się czegoś złego od braciszka? – spytał kąśliwie i natychmiast zrozumiał, że uderzył w fałszywe tony, i poczuł się źle, niewygodnie, jakby zabrudzony, niepotrzebnie szukając zadrażnienia, gdy ona wiernie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 28/2016

Kategorie: Historia