Oligarchowie kontra „Żelazna Julia”

Oligarchowie kontra „Żelazna Julia”

Ukraińcy żyją w przekonaniu, że wolność wywalczyli sobie tylko bogacze „Żelazna Julia”, czyli była wicepremier Julia Tymoszenko, w szpitalu na oddziale kardiologicznym, a już niedługo być może znowu w więzieniu, prezydent Leonid Kuczma szykuje polityczną fetę z okazji obchodów 10. rocznicy niepodległości Ukrainy, a państwo wciąż w stanie bezwładu i – przede wszystkim – politycznej niepewności. Przed 23 sierpnia, czyli ukraińskim świętem narodowym, mało kto w Kijowie widzi perspektywy swojego kraju w różowych kolorach. „Niepodległość wpadła nam w ręce bez jednego wystrzału czy aresztowań. Była zaskoczeniem. Nikt tak naprawdę nie wiedział, co z tym prezentem historii zrobić”, napisał kilka tygodni temu prof. Bohdan Osadczuk, zwracając swoim rodakom uwagę, że nie potrafili w dostatecznym stopniu wykorzystać pierwszej dekady odzyskanej wolności. Gorzkie podsumowania straconych szans mieszają się, naturalnie, w debacie na temat ukraińskiego dziesięciolecia z argumentami mówiącymi o utrzymaniu niepodległości państwa (co w 1991 r. wcale nie wydawało się oczywiste), a statystyki mówiące o dramatycznym spadku stopy życiowej ludzi i codziennej biedzie zderzane są z danymi mówiącymi o odbiciu się ukraińskiej gospodarki w 2000 i 2001 r. od przysłowiowego dna i wreszcie lepszych wskaźnikach rozwoju, ale każdy dzień przynosi bieżące informacje, które powodują kolejne powiewy pesymizmu. „Od odzyskania przez Ukrainę niepodległości w 1991 r. o trzy miliony spadła liczba mieszkańców tego kraju”, ogłosił w połowie sierpnia Ukraiński Instytut Statystyczny. Liczba ludności wyniosła w lipcu tego roku 49,2 mln, wobec 52 mln w 1991 r. Spadek ten, wywołany wysoką śmiertelnością i emigracją, specjaliści od ochrony zdrowia na Ukrainie wiążą z biedą w kraju. Codziennie w poszukiwaniu lepszego życia ojczyznę opuszcza około 100 Ukraińców. Według raportu opublikowanego w ONZ, wskaźnik śmiertelności wynosi dzisiaj na Ukrainie 14 na 1000 osób, gdy w Wielkiej Brytanii – 11,9, a w Niemczech – 9,3. Śmiertelność noworodków jest trzykrotnie większa niż w wymienionych krajach. Ukraina – przewidują międzynarodowi eksperci – może stracić w ciągu najbliższych 50 lat około jednej trzeciej ludności. Ci, co – chcąc nie chcąc – zostaną na szerokich stepach Ukrainy, mają ciągle cichą nadzieję, że gospodarcze drgnięcie z ostatnich miesięcy, efekt działań usuniętego na początku tego roku rządu Władimira Juszczenki, przekształci się w dłuższą tendencję wzrostową i zyski z niepodległości dotrą także w końcu do zwyczajnego człowieka. Znamienną uwagę sformułował w związku z tym ukraiński ekonomista, Ołeksandr Paschawer. „Stało się to, na co czekaliśmy od 10 lat – gospodarka zaczęła rosnąć”, powiedział w wywiadzie dla pisma „Hałyckie Kontrakty”, dodając, że to, po pierwsze, zasługa samego Juszczenki, ale też – po drugie – następstwo przeprowadzonej wreszcie prywatyzacji, „bo nawet przeprowadzona w tak bandycki jak u nas sposób prywatyzacja daje w końcu wyniki”. Czy obecny premier, Anatolij Kinach, spełni oczekiwania, że nie tylko elity będą się na Ukrainie bogacić, nikt jeszcze nie wie. Ukraina ma ogromne długi, m.in. 1,8 mld dolarów wobec Rosji, a także ponad miliard dolarów wobec państw zachodnich i Turkmenii (skąd zaczęła sprowadzać gaz). Nie jest żadną tajemnicą, że ważny wpływ na funkcjonowanie państwa ma – myślący wyłącznie o własnych interesach – kartel kilkunastu oligarchów, dowodzonych przez Ołeksandra Wołkowa i Wiktora Medwedczuka (ale jest wśród nich także zięć Leonida Kuczmy, Wiktor Pińczuk). To oni, dzięki zarobionym w co najmniej dwuznacznych okolicznościach miliardom i kupionym w wyborach mandatom posłów przesuwają na zapleczu sceny politycznej figury w ukraińskiej partii szachów. To ich decyzje spowodowały najpierw upadek wicepremiera Julii Tymoszenko, a potem dymisję Wiktora Juszczenki i nominację Anatolija Kinacha. Dziś, tuż przed rocznicą niepodległości, przypomniała znowu o tamtych zdarzeniach groźba zastępcy prokuratora generalnego Ukrainy, Mykoły Obichoda, który zapowiedział – przecież nie z własnej inicjatywy, mówią kijowscy obserwatorzy – że w związku z niestawieniem się na przesłuchanie Julii Tymoszenko może ona ponownie trafić do aresztu (skąd została wypuszczona w końcu marca). „Kłopoty naczyniowo-wieńcowe (Julii Tymoszenko – przyp. M.G.) to nie powód, żeby wylegiwać się w szpitalnym łóżku”, grzmiał tydzień temu wobec dziennikarzy Obichod. Wojna oligarchów – i samego prezydenta Kuczmy – z „Żelazną Julią”, oskarżaną o miliardowe

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 34/2001

Kategorie: Świat