Operacje w łonie matki

Operacje w łonie matki

Polscy lekarze wykonują pionierskie zabiegi przywracające zdrowie nienarodzonym dzieciom Maleńka dłoń 21-tygodniowego płodu, wydobywająca się z macicy matki, ściska palec dr. Burnera w podziękowaniu za dar życia – taka melodramatyczna relacja ukazała się pięć lat temu w amerykańskiej prasie. Opisywano zabieg korygujący rozszczep kręgosłupa. Dreny, zastawki, igły, klamry, aż wreszcie otwarcie macicy – to wszystko może pomóc ciężarnej kobiecie. Oswajamy się ze świadomością, że ciąża, choć jest stanem błogosławionym, czasem wymaga ostrej interwencji. Dla dobra dziecka. W Polsce jest kilka ośrodków wykonujących operacje w łonie matki. Wiele się mówi o Warszawie, Gdańsku i oczywiście Łodzi, gdzie stworzono Klinikę Terapii Płodu, a teraz jej szef, prof. Krzysztof Szaflik, dogląda budowy osobnego, własnego oddziału. – Otwarcie nastąpi na początku 2005 r. – zapewnia. Łódzcy lekarze przez siedem lat wykonali ponad 2 tys. zabiegów wewnątrzmacicznych. Specjalizują się w hamowaniu wodogłowia poprzez drenaż odprowadzający nadmiar płynu mózgowo-rdzeniowego. – Zapotrzebowanie na operacje płodu rośnie – dodaje Alicja Świątkowska-Freund z Kliniki Położnictwa gdańskiej Akademii Medycznej. – Winne są m.in. zanieczyszczenie środowiska i fale emitowane przez komputery, dla wielu kobiet główne narzędzie pracy. Efekt domina Anna pamięta ten moment USG. A może teraz wyobraźnia zwielokrotnia tę chwilę? To wahanie lekarza, powrót w to samo miejsce. Jeszcze raz i jeszcze raz. Cisza. Skupiony wzrok, uważne oglądanie obrazu. Dziś Anna czeka na zabieg w łódzkiej klinice. – Jeśli mogę z czegoś się cieszyć, to z postawy lekarza, który nie owijając w bawełnę, powiedział, że podejrzewa powiększenie główki płodu, ale to trzeba potwierdzić. I rzeczywiście, jest wodogłowie – Anna stara się mówić równo i tak samo oddychać. O szlochaniu nie ma mowy. Każda trudna ciąża to historia zaczynająca się od obwiniania siebie, losu i Pana Boga. Przypominania sobie „złych znaków”, przeczuć i sygnałów, że wymarzone dziecko rozwija się nie tak, jak powinno. Diagnoza jest na początku pustym dźwiękiem, nieprzyjmowanym do wiadomości. Po kilku dniach, jak obserwują łódzcy lekarze, matki się mobilizują. Modlą się, ale jednocześnie szukają ratunku. Pomysł operacji płodu zrodził się z poczucia bezsilności. – Mieliśmy coraz lepsze aparaty USG, generalnie coraz lepszą diagnostykę prenatalną – mówi prof. Szaflik. – I co z tego? Stwierdzaliśmy wadę i mogliśmy co najwyżej opowiadać matce, jak ona narasta i jakie będą jej konsekwencje dla urodzonego dziecka. Okropna sytuacja. Nie do przyjęcia dla lekarza. Tymczasem wada płodu wywołuje efekt domina. Sama w sobie jest groźna, ale naprawdę tragiczna jest kaskada zdarzeń, które nieuchronnie za sobą pociąga. Gdy jest za mało wód płodowych, dziecko rozwija się jak w miniaturowej klatce. Nie może się ruszać, dochodzi do zniekształcenia kości i niewydolności krążenia. – Dziś mamy na to radę, dodajemy roztwór soli fizjologicznej – mówi prof. Szaflik. – Płód może się spokojnie rozwijać. Lekarze radzą sobie również z nadmiarem wód płodowych. Kobiecie podaje się lekarstwo, które blokuje ich wytwarzanie. Kolejna wada powodująca poważne konsekwencje to mała fałdka zatykająca cewkę moczową. W rezultacie dochodzi do uszkodzenia nerek, a moczowody stają się grube jak powrozy. Druga skrajność to niewykształcona cewka moczowa. Efekt podobny. – Wystarczy krótki zabieg, by cofnąć uszkodzenia. Po urodzeniu dziecka nie byłoby to możliwe – mówi prof. Szaflik. – Kalectwo byłoby trwałe. Taki właśnie zabieg przeszła mama Kamila z Warszawy, a raczej on w jej brzuchu. – Po problemie nie ma śladu – mówi. – Tylko we mnie pozostał lęk. Chyba jestem nadopiekuńcza. A dobra strona? Doceniam szczęście macierzyństwa. Większość zabiegów w łonie matki to początek całej serii, najczęściej konieczna jest poprawka po porodzie. – Ale zawsze do lekarzy trafia dziecko w lepszym stanie, niż gdybyśmy nic nie robili w ciąży. Jest to szczególnie ważne, kiedy mamy do czynienia z wodogłowiem i rozszczepem kręgosłupa – mówi prof. Szaflik. – Bezczynność oznacza kalectwo. Kobiety są sprzymierzeńcami lekarzy. O determinacji matek opowiada przypadek kobiety, świadka Jehowy. Piąta ciąża, ślad czterech poprzednich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 52-53/2004

Kategorie: Kraj