Przychodzi pies do psychologa

Przychodzi pies do psychologa

W domu, gdzie jest pies – poucza krakowski specjalista – muszą obowiązywać wilcze prawa Andrzej Kłosiński, właściciel krakowskiej firmy AmiChien – psychoterapia psów, odwiedza swoich czworonożnych pacjentów w ich domach. – Nie mogę przyjąć psa w gabinecie, tak jak weterynarz – twierdzi. – Muszę go bowiem zobaczyć w naturalnym otoczeniu, na jego terytorium. Gdzie ma miskę, legowisko, jak się zachowuje wobec właścicieli i ludzi przychodzących z zewnątrz, jak reaguje na dzwonek do drzwi. W czasie seansów psychoterapeutycznych psy skarżą mi się, że w kontaktach ze swoimi właścicielami zupełnie głupieją. Dwunożni są słabi, niezdecydowani, wydają komendy trudno zrozumiałe, a często ze sobą sprzeczne. Konsekwencją tego są psie nerwice, depresje i nawet agresja. Czyja wina Gdy rok temu Andrzej Kłosiński postanowił zająć się psychoterapią psów i w krakowskich lecznicach weterynaryjnych powiesił ogłoszenia o wizytach domowych psychologa, nawet nie przypuszczał, że aż w tylu domach tak bardzo źle układają się stosunki ludzi i zwierząt. Cierpią na tym jedni i drudzy, a nawet sąsiedzi, którzy są zmuszeni słuchać ciągle wyjącego lub szczekającego psa. Z wykształcenia jest psychologiem klinicznym, przez wiele lat służył pomocą ludziom, lecząc urojenia, halucynacje oraz zaburzenia myślenia. Najpierw pracował w poradni zdrowia psychicznego, potem w krakowskim Ośrodku Leczenia Nerwic prowadzonym przez prof. Jerzego Aleksandrowicza i w końcu na otwartym oddziale dla pacjentów psychotycznych. Psy towarzyszyły mu od dzieciństwa i od nich przez lata uczył się psiego języka. Zwierzętami interesowali się też zawsze jego żona i teściowie, którzy w Krakowie prowadzą sklep zoologiczny. Przy tym właśnie sklepie wraz z żoną uruchomił najpierw internetowy sklep dla miłośników zwierząt, aż wreszcie postanowił przestać leczyć ludzi i zająć się zaburzeniami psychicznymi psów. A ludzie telefonują do AmiChien, błagając o pomoc – psy w domu wszystko gryzą i niszczą, na spacerze ciągną właściciela lub uciekają, boją się innych psów i ludzi, są agresywne, niebezpieczne dla właściciela i domowników, szczekają z byle powodu, pozostawione same w domu wyją przez cały dzień. Właściciele donoszą, że pies ich terroryzuje, nie pozwala przyjmować w domu gości, żebrze przy stole, nie można go zamknąć w innym pokoju. – Tylko minimalny procent wszystkich przypadków, z którymi dotychczas się zetknąłem, to takie zaburzenia nerwicowe lub trudności adaptacyjne uwarunkowane dramatycznymi przeżyciami psa, że wymagają długiego leczenia – mówi Andrzej Kłosiński. – 99% zgłaszanych przypadków wynika z winy właściciela, który nie potrafi nauczyć się psiego języka oraz sposobu myślenia. Obowiązuje hierarchia Właściciel musi zrozumieć, że ludzka społeczność jest skomplikowana i ciągle się zmienia, ale reguły rządzące psim światem są niezmienne od tysiącleci i kluczem do ich zrozumienia jest pojęcie stada. W stadzie wilków, najbliższych psom, najsilniejszy i najinteligentniejszy samiec wraz z wybraną przez siebie samicą pełni rolę przywódcy. Obowiązuje hierarchia; najpierw posila się przywódca, potem inni. Ludzie dla psa są członkami jego stada i pies musi mieć wśród nich przywódcę. Gdy go nie znajdzie, sam przejmuje tę funkcję i potem właściciele telefonują, że mają z psem problemy. Ale wystarczy zwykle od dwóch do pięciu spotkań terapeutycznych, aby kontakty psa z jego ludzką rodziną stały się poprawne. Przyjeżdżając z wizytą domową, Kłosiński uczy zarówno właścicieli, jak i psa, że w domu muszą obowiązywać wilcze prawa. Najpierw posiłek spożywają właściciel i domownicy, dopiero potem jedzenie dostaje pies. W przypadku odwrócenia kolejności zwierzę utwierdza się w przekonaniu, że to ono jest najważniejsze. Pies musi bardzo dokładnie wiedzieć, co mu w domu wolno, gdzie ma swoje terytorium, a gdzie wejść nie może. Gdy wyczuje brak stanowczości właścicieli w czasie spaceru, przejmuje inicjatywę. Psychoterapeuta oducza też psa histerycznego szczekania, gdy ktoś obcy dzwoni do drzwi. Najczęstszym błędem jest równoczesne krzyczenie na psa, aby się uciszył. Krzyk człowieka jest tym samym co szczekanie i dlatego pies myśli – ja szczekam, ty szczekasz, szczekajmy więc razem. Wizyty ludzi przyjmowanych przez właścicieli muszą stać się dla psa czymś zupełnie normalnym. Co innego, gdyby ktoś chciał wejść do mieszkania bez zezwolenia właściciela. Wiele telefonów dotyczy psów, które nie potrafią zostać same w domu,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 38/2003

Kategorie: Kraj