PSL zmieniło lidera, ale wciąż nie bardzo wie, co robić dalej Od kiedy Waldemar Pawlak zastąpił Zbigniewa Kuźmiuka na stanowisku szefa klubu parlamentarnego, mówiło się, że były premier wraca do gry. Minęło sześć miesięcy i… Pawlak znów jest prezesem PSL. W ostatnią sobotę stycznia ludowcy mieli rozstrzygnąć los Zgody, czyli porozumienia podpisanego tydzień wcześniej pomiędzy prof. Zbigniewem Religą, Jerzym Kropiwnickim a Januszem Wojciechowskim mówiącym o utworzeniu wspólnego komitetu wyborczego. Nie ma Zgody ani prezesa Chociaż na Grzybowską zjechała niemal setka działaczy, bistro Korado w warszawskiej siedzibie ludowców zamiast pękać w szwach, świeciło pustkami. Na plastikowych krzesełkach ziewała młoda kadra, której na salę obrad Rady Naczelnej PSL nie wpuszczono. Z rzadka zza pilnie strzeżonych drzwi wyskakiwał jakiś działacz, zamawiał herbatkę i parząc sobie dłonie napojem serwowanym w szklankach, wracał z pośpiechem na salę. Mimo nerwowej atmosfery mało kto decydował się na relaks z papieroskiem. – Jest spokojnie. Na razie nikt nie strzela – ironizował Władysław Serafin, szef Kółek Rolniczych, wpadając na chwilę do baru. Na sali jednak wrzało. I nic dziwnego, skoro ważył się los nie tylko koncepcji lansowanej przez prezesa Janusza Wojciechowskiego, ale, jak się okazało, także jego samego. A sytuacja zmieniała się z godziny na godzinę. Na burzę zapowiadało się już od kilku dni. Tydzień wcześniej Zgoda podzieliła ścisłe kierownictwo PSL. Na 15 osób wchodzących w skład komitetu wykonawczego większość opowiedziała się za koncepcją prezesa. Było to jednak możliwe dzięki temu, że część opozycji wewnętrznej, m.in. Janusz Piechociński, po prostu wyszła z sali, aby nie głosować. Czarne chmury zawisły nad ekipą Wojciechowskiego dopiero w środę na spotkaniu z samorządowcami. Zaledwie kilkunastu poparło koalicję wyborczą z mikroskopijnym ZChN Kropiwnickiego i prof. Religą, za którym nie stanęła nawet jego macierzysta partia Centrum. Ponad stu było przeciw. Rada naczelna, do której należała ostateczna decyzja, zapowiadała się więc burzliwie. Po godzinie 11 prezes Wojciechowski przedstawił siedem argumentów za utworzeniem komitetu wyborczego PSL Zgoda i wystawieniem prof. Religii w wyborach na prezydenta. Na radę przyszedł z wynikami sondażu, z którego wynikało, że podpisanie Zgody jest dla PSL korzystne. Ale działacze nieufnie patrzyli na ankietę wykonaną przez ośrodek badawczy z Łodzi, a więc miasta, gdzie podpisano wstępne porozumienie. – Wojciechowski chce, abyśmy byli ośrodkiem integrującym centroprawicę. Trzech liderów ze Zgody symbolizuje trzy bardzo ważne aspekty – zdrowie (prof. Religa), gospodarkę (Jerzy Kropiwnicki) oraz sądy i prokuraturę (Janusz Wojciechowski) – wymienia zwolennik Zgody, pos. Andrzej Grzyb. Ale poseł przyznaje jednak, że działania prezesa budzą sprzeciw nawet wśród jego zwolenników. Nie tyle nawet chodzi o same pomysły, ile o sposób ich realizacji. – Wojciechowski chciał nadać tempo działaniom partii – tłumaczy poseł Grzyb – a tu z jednej strony, daje się prezesowi większe uprawnienia, a z drugiej, oczekuje stuprocentowej demokracji, czyli że nie zrobi niczego na własną rękę. – Wojciechowski ma zły system zarządzania partią – chce zrobić z PSL ugrupowanie wodzowskie, na wzór Samoobrony czy LPR. Wódz myśli, a reszta realizuje jego pomysły. Ale w Stronnictwie ludzie też myślą i nie dadzą sobie niczego narzucić – przekonuje pos. Stanisław Żelichowski. Na pytanie, dlaczego więc Stronnictwo na jesieni upoważniło prezesa do rozmów z prof. Religą, Żelichowski macha lekceważąco ręką i mówi: „przecież to było takie ple, ple”. – Jestem zwolennikiem poszerzania PSL o nowe środowiska – zastrzega eurodeputowany Czesław Siekierski – ale mówiłem prezesowi, że za mało dyskutuje z terenem. To ważne, aby ludzi pytać, bo wtedy czują, że ktoś się z nimi liczy. To błąd, że nie było zejścia do niższych struktur. Na sali Wojciechowskiemu zarzucają, że najpierw podejmuje decyzję, a później informuje o tym działaczy. Tak było z akcją zbierania podpisów o powrót żołnierzy z Iraku, tak było z porozumieniem z Kropiwnickim. Ludowcy chwalą prof. Religę, że jest świetnym lekarzem, ale nie chcą robić mu kampanii prezydenckiej. Boją się, że sympatia do niego nie przeniesie się na partię. Na domiar złego Religa zapowiedział, że ostateczną decyzję podejmie dopiero w czerwcu. – Co będzie, jak wtedy zrezygnuje? Zresztą może się okazać, że będzie
Tagi:
Joanna Tańska