Osobno lepiej?

Osobno lepiej?

Kaczyńscy nie pójdą do wyborów razem z AWS, bo chcą przygotować Lechowi grunt pod wybory prezydenckie Wiadomo już, że prawica pójdzie do wyborów w dwóch komitetach, ale do końca nie da się przewidzieć, kto z jakiej listy wystartuje. Dopiero “Prawo i Sprawiedliwość” braci Kaczyńskich podpisało z Przymierzem Prawicy umowę zjednoczeniową, a już niektórzy posłowie PP chcą kandydować z listy AWS Prawica (RS, PPChD, ZChN i ROP). Nie wiadomo też, jak w nowej AWSP zostanie rozwiązana “sprawa Janusza Tomaszewskiego”. ROP mówi wyraźnie, że osoby lustrowane nie powinny startować. Politycy “Spółdzielni” ripostują: “To stanowisko ROP i może je zastosować tylko do swoich kandydatów”. Niechętny Tomaszewskiemu jest nadal Marian Krzaklewski, choć zapewnia, że to nie wynika z animozji personalnych, tylko z ustalonych zasad weryfikacji kandydatów. Politycy czekają również na decyzję NSZZ “Solidarność”, o tym, które z ugrupowań związek poprze w wyborach. Będą dwie prawice Winą za fiasko rozmów o stworzeniu jednego bloku każda ze stron obarcza drugą. – Z naszej strony zrobiliśmy wszystko, by doprowadzić do jak najszerszego bloku prawicowego. Udało się tylko częściowo – mówił premier Jerzy Buzek na konferencji prasowej, inaugurującej powstanie AWS Prawicy. – Spełniliśmy wszystkie warunki braci Kaczyńskich – uważa Marian Krzaklewski. – Najwyraźniej jednak ich taktyką polityczną jest kreowanie wizerunku swojej partii jako czegoś zupełnie nowego. Nadal uważam, że najlepszym pomysłem na wybory dla prawicy jest jeden blok, ale na siłę niczego się nie przeforsuje. Antoni Tokarczuk, szef PPChD, mówi krótko: – Koledzy idą sami, bo liczą, że w ten sposób więcej zyskają. Ryszard Czarnecki z ZChN nazywa rzecz po imieniu: – Kaczyńskim nie zależy na wygranych wyborach ani nawet na silnej opozycji. Oni grają na nieliczną reprezentację prawej strony, ale absolutnie jednorodną, którą łatwo się dowodzi i kontroluje. Chcą być jedynym reprezentantem prawicy w parlamencie, a przez to budować zaplecze dla Lecha Kaczyńskiego jako przyszłego kandydata na prezydenta RP. Mariusz Kamiński z Przymierza Prawicy uważa, że podzielił ich problem weryfikacji kandydatów na listy wyborcze. – Nasze stanowisko było twarde: nie będzie świętych krów – mówi poseł Kamiński. – Chodzi o wysokie morale i uczciwość, ale też o pracowitość i sukcesy zawodowe. Bo czy może kandydować poseł, którzy ani razu się nie odezwał publicznie? Odniosłem wrażenie, że nie wszyscy koledzy ten pogląd podzielają. Wiadomo, że solą w oku polityków Przymierza Prawicy i bloku braci Kaczyńskich jest osoba Tomaszewskiego. – Ta nienawiść wzięła się stąd, że w 1997 r. właśnie Janusz Tomaszewski i Andrzej Anusz nie dopuścili do przejęcia władzy w AWS przez Kaczyńskich – mówi Tomasz Wełnicki ze “Spółdzielni” byłego wicepremiera. – Kaczyńscy nie uznają kompromisów i to jest podstawowy problem, chcą dla siebie całej władzy, tylko to ich interesuje. Wtedy, w 1997 r. przegrali panowanie nad całą grupą, nie mogli tego znieść i wycofali się z AWS. Trudno prowadzi się z nimi rozmowy, bo są zachłanni i nie potrafią z nikim współpracować. To prawda, że bracia Kaczyńscy są trudnym partnerem do rozmów i jeszcze trudniejszym do współpracy. Wie o tym Jan Olszewski i stąd decyzja ROP o podpisaniu umowy z AWSP. – ROP był krytyczną i ostrą opozycją dla rządu Jerzego Buzka, mamy świadomość, że porażki tego gabinetu obciążą i nas – mówi lider ROP, Jan Olszewski. – Ale sondaże ostrzegają, że w tych wyborach może wygrać układ postkomunistyczny i w obliczu takiego zagrożenia postawiliśmy się zjednoczyć. Nieoficjalnie mówi się również, że ROP otrzymał atrakcyjniejszą propozycję od AWS Prawicy, której politycy porozumieli się już co do podziału 41 miejsc na liście wyborczej. – Ustalono, że 17 weźmie RS AWS i najprawdopodobniej NSZZ “S”, a pozostałe trzy partie po 8 – mówi Marian Krzaklewski, biorący udział w rozmowach jako mediator. Nie występuje już w pierwszym szeregu wspólnie z partyjnymi liderami, ale trzyma rękę na pulsie. Podczas konferencji prasowej, inaugurującej porozumienie AWSP, Marian Krzaklewski stał z boku pod ścianą, jednak obserwował przebieg spotkania i to właśnie do niego dziennikarze na koniec mieli najwięcej pytań. NSZZ “S”, któremu przewodzi, musi podjąć decyzję, kogo poprzeć w wyborach. Mimo że wycofał się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 22/2001

Kategorie: Kraj