Przeciwnicy prezydenta Białorusi znikają bez śladu Za wschodnią granicą Polski panuje dyktatura, o której zapomniał świat. Prezydent Aleksander Łukaszenka rządzi 10-milionowym narodem jak własnym kołchozem. Według austriackiego magazynu „Profil”, Białoruś jest wciąż narażona na plagi, które nie powinny istnieć w nowoczesnej Europie – nędzę i totalitaryzm. Po żałosnym upadku prezydenta Serbii, Slobodana Miloszevicia, 46-letni Łukaszenka, były oficer polityczny w armii radzieckiej, jest ostatnim despotą Europy. Autokrata z Mińska głosi, że buduje „socjalizm rynkowy”, który zapewni całemu społeczeństwu godziwe warunki życia. W rzeczywistości prawie połowa narodu wegetuje poniżej minimum socjalnego, emerytury i płace stanowią równowartość 25-50 dolarów, podczas gdy ceny są niewiele niższe od zachodnich. Wielu Białorusinów utrzymuje się przy życiu tylko dzięki plonom z przydomowych ogródków. Według świadectwa opozycji, Łukaszenka i jego pretorianie na skutek machinacji gospodarczych, głównie w bezcłowym handlu z Rosją, nagromadzili na zagranicznych kontach miliardy dolarów. Nadające z terytorium Polski niezależne białoruskie Radio Racja podaje przykład, w jaki sposób prezydent usiłuje naprawić gospodarkę. Oto podczas telekonferencji poświęconej problemom rolnictwa „ojciec Białorusinów” zagroził premierowi Uładzimirowi Jarmoszynowi i innym wysokim urzędnikom rządowym: „Wyślę was do strefy Czarnobyla, za druty kolczaste i będziecie tam kopać tak długo, aż znajdziecie pieniądze na siewy!”. To znowu Łukaszenka nakazał dosłownie nakładanie haraczy na zamożniejszych obywateli: „Nie mówcie, że wszyscy są biedni. Na ulicach Mińska jest tyle zagranicznych samochodów, że nie można jeździć. Spiszcie numery rejestracyjne. Navumau (szef policji) wam pomoże. Zaproście ich na rozmowy – niech pomogą. Chcę wiedzieć, kto z tych bogatych ludzi i jak pomógł uzdrowić sytuację w rolnictwie”. Takimi groteskowo-zbójeckimi metodami nie można kierować ekonomią europejskiego państwa w XXI wieku. Aleksander Łukaszenka najlepiej czuł się w dobrych, sowieckich czasach, gdy był dyrektorem kołchozu. Jako deputowany do Rady Najwyższej Białorusi sprzeciwiał się rozwiązaniu ZSRR. Wybrany w 1994 roku na prezydenta zmienił konstytucję, przedłużył swą kadencję na mocy manipulowanego referendum, rozwiązał parlament i rządzi za pomocą dekretów. W Mińsku powstała paradoksalna sytuacja – istnieją dwie konstytucje – opozycyjna i „łukaszenkowska”, dwa parlamenty – oficjalny oraz „podziemny”, uznawany jednak przez OBWE i Unię Europejską, dwie flagi, niezależna Centralna Komisja Wyborcza. Opozycja oskarża prezydenta o zamiar „utopienia Białorusi w rosyjskim morzu”. I rzeczywiście, dyktator z Mińska doprowadził przed pięcioma laty do powstania Związku Białorusi i Rosji. Jeśli do pełnego zjednoczenia nie doszło, to dlatego, że Moskwa nie ma ochoty finansować w jeszcze większym stopniu kulejącej gospodarki młodszego „słowiańskiego brata”. Łukaszenka niemal zlikwidował wolne media, prześladuje niezależnych dziennikarzy, rozpala graniczący z paranoją lęk przed szpiegami Zachodu i wrażymi knowaniami NATO. Już w 1995 roku deputowany do Rady Najwyższej, Siarhiej Nawumczyk, wystąpił z propozycją powołania specjalnej komisji parlamentarnej ds. zbadania stanu zdrowia psychicznego prezydenta. Wniosek poparło aż 70 parlamentarzystów, ale to nie wystarczyło. Nawumczyk ratował się ucieczką za granicę. Nie była to zbędna przezorność. Przeciwnicy „ojca Białorusinów” od 1999 roku znikają bowiem bez śladu. Coraz częściej pojawiają się informacje o „szwadronach śmierci”, wyprawiających czołowych opozycjonistów na tamten świat. Podobno aż 30 osób zostało zamordowanych, zaś nazwiska dalszych 150 znalazły się na listach proskrypcyjnych. Hienadź Karpienka, wiceprzewodniczący parlamentu XIII kadencji, zmarł w niejasnych okolicznościach, jakoby na zawał serca, chociaż nigdy wcześniej na serce nie chorował. 47-letni Jury Zacharenka, generał i były minister spraw wewnętrznych, zniknął sprzed własnego domu wieczorem 7 maja 1999 roku. Zadzwonił jeszcze do żony, że właśnie parkuje samochód, potem nagle zamilkł jego telefon komórkowy. Śledztwo w tej sprawie nie doprowadziło do niczego. Zacharenka, popularny w aparacie bezpieczeństwa, miał szanse zostać jednym z przywódców opozycji, planował założenie niezależnego Związku Oficerów. Jego rodzina otrzymała azyl polityczny w Niemczech. W biały dzień w centrum Mińska zaginęli bez wieści wiceprzewodniczący parlamentu, Wiktar Hańczar i towarzyszący mu biznesmen, Anatolij Krasowskij. W miejscu, w którym widziano ich po raz ostatni, znaleziono tylko plamy krwi i szkło z rozbitego reflektoru samochodowego. 7 lipca 2000 roku w Mińsku kamerzysta rosyjskiej telewizji ORT, Dmitrij Zawadskij, jechał na lotnisko,
Tagi:
Krzysztof Kęciek









