Po śmierci przywódczyni opozycji Pakistan pogrąża się w chaosie Benazir Bhutto wiedziała, że może zginąć. Ochroniarze ostrzegali ją, że na przedwyborczym wiecu w Rawalpindi czyhają zabójcy. Przywódczyni opozycyjnej Pakistańskiej Partii Ludowej jednak się nie przestraszyła. Może myślała, że los znów będzie jej sprzyjał. Kiedy w październiku 2007 r. pani Bhutto powróciła do kraju po ośmioletnim wygnaniu, od razu stała się celem barbarzyńskiego ataku. Gdy kolumna jej samochodów przejeżdżała ulicami Karaczi wśród wiwatujących tłumów, zamachowiec samobójca zdetonował potężny ładunek wybuchowy. W krwawej łaźni zginęło ponad 140 osób, Bhutto, która akurat usiadła w opancerzonym pojeździe, aby przejrzeć tekst swego przemówienia, ocalała. Ale 27 grudnia w garnizonowym mieście Rawalpindi opuściło ją szczęście. Wiec przedwyborczy odbył się w parku Liaqat Bagh. Kiedy dobiegł końca, samochody pani premier i jej świty ruszyły w stronę tylnej bramy. Przy bramie auta zatrzymały się. Benazir Bhutto wstała, aby przez otwarty dach pozdrowić swych zwolenników. Ale w tłumie krył się zamachowiec. Młody, szczupły mężczyzna doskoczył od tyłu, kilkakrotnie strzelił, potem zdetonował pas z materiałem wybuchowym. Ponad 20 osób zostało rozerwanych wybuchem. Pojazdy natychmiast odjechały. Według pierwszych doniesień, Benazir Bhutto opuściła wiec cała i zdrowa. Ale była premier została śmiertelnie ranna w szyję i w pierś. Lekarze w szpitalu nie zdołali jej uratować. Benazir Bhutto zginęła dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi, w których jej partia z pewnością odniosłaby zwycięstwo. Tak zakończyło się burzliwe życie pierwszej kobiety premiera kraju islamskiego. Pani Bhutto pochodziła z potężnej politycznej dynastii Pakistanu. Jej ojciec, Zulfikar Bhutto, był pierwszym demokratycznie wybranym premierem rządzonego zazwyczaj przez wojskowych Kraju Czystych (co oznacza nazwa Pakistan). Obalony w 1977 r. przez gen. Zia ul-Haqua, dwa lata później zginął na szubienicy. Benazir była represjonowana przez wojskowy reżim, spędziła pięć lat w więzieniu, potem pozwolono jej wyjechać z kraju. Gen. Zia ul-Haq zginął w tajemniczej katastrofie lotniczej w 1988 r. Pani Bhutto wróciła do kraju, odniosła wspaniałe zwycięstwo wyborcze, dwukrotnie sprawowała urząd premiera (w latach 1988-1990 i 1993-1996). Wykształcona w Harvardzie i Oksfordzie stała się dla wielu Pakistańczyków symbolem nowoczesności, postępu i demokracji. Oskarżano ją o korupcję i nadużycia władzy, ale zarzuty nigdy nie zostały udowodnione. W 1999 r. ponownie opuściła kraj na krótko przed tym, jak sąd wydał wyrok skazujący. Władzę w Pakistanie przejął w drodze bezkrwawego puczu gen. Pervez Musharraf, który obalił rząd przywódcy Pakistańskiej Ligi Muzułmańskiej, Nawaza Sharifa. Po zamachach na Stany Zjednoczone z 11 września 2001 r. Musharraf znalazł się w trudnej sytuacji – musiał zostać sojusznikiem Waszyngtonu w wojnie z terroryzmem (w zamian za hojną pomoc finansową). Nie mógł jednak zwalczać islamistów i talibów zbyt energicznie, aby nie doprowadzić do wybuchu w kraju. Amerykanie irytowali się coraz bardziej. Wielu dygnitarzy w USA doszło do wniosku, że Musharraf nie jest niezastąpiony, a przynajmniej powinien dokonać częściowej demokratyzacji kraju. Pod naciskiem Stanów Zjednoczonych generał zezwolił na powrót pani Bhutto i Sharifa. Oficjalnie złożył dowództwo sił zbrojnych i został cywilnym prezydentem kraju (aczkolwiek jasne jest, że armia słucha właśnie jego). Pani Bhutto wróciła, chociaż wiedziała, że może umrzeć gwałtowną śmiercią, jak jej ojciec i dwaj bracia, którzy stracili życie w tajemniczych okolicznościach. Rozpoczęła dynamiczną kampanię wyborczą, zapowiadała ograniczenie władzy Musharrafa, bezpardonową walkę z islamskimi terrorystami. W swej autobiografii napisała: „Jestem symbolem tego, czego tzw. dżihadyści, talibowie i Al Kaida najbardziej się obawiają. Jestem kobietą politykiem i przywódcą, który walczy o to, aby sprowadzić do Pakistanu nowoczesność, komunikację, technikę i oświatę”. Zamach w Rawalpindi zniweczył nadzieje milionów mieszkańców Pakistanu i wywołał grozę na całym świecie. Przywódcy wielu krajów ostro potępili zabójców. Prezydent George W. Bush napiętnował „tchórzliwy akt”, a sekretarz generalny ONZ, Ban Ki Moon, mówił o haniebnej zbrodni. Unia Europejska potępiła „barbarzyński akt przemocy”. Do zamachu przyznała się Al Kaida. Według ekspertów FBI, monitorujących islamskie strony internetowe, rozkaz zamordowania pani Bhutto wydał sam zastępca
Tagi:
Krzysztof Kęciek









