Ostry punkt widzenia

Ostry punkt widzenia

Atmosfera wokół pana zrobiła się nieprzyjemna

Tam wypadał nieźle; pojawił się szeryf, który wreszcie to medyczne bagno osuszy. Zaskoczył pana zaproszeniem na rozmowę?

– I to pozytywnie, żeby było śmieszniej. Pierwsza myśl była taka: jest lato, część roboty wyjechała sobie na wakacje, nowy pan minister łapie ciążę, czyli rządzi dziewiąty miesiąc. Ma więcej czasu i chce zacząć wreszcie „na poważnie” rozmawiać z profesorskimi konsultantami o tym, co dzieje się w ich specjalnościach, co trzeba „w zdrowiu” zmienić, poprawić, przebudować… Tak sobie kombinowałem.

Pomylił się pan srodze, panie profesorze; żadnych rozmów o reformowaniu reformy zdrowia ani żadnych konsultacji…

– Niestety. Ale na początku było jako tako, gadka szmatka, jak lekarz z lekarzem i te rzeczy. Potem sztywniej, ale nadal koleżeńsko. Wie pan, powiada minister, ludzie gadają, mam sygnały…

Uwielbiam te formułki – „ludzie gadają”, „mam sygnały”…

– …że giną rogówki z Banku Tkanek, którym pan profesor tak dobrze kieruje, że pana prywatna klinika przeszczepia te rogówki, że gdzieś tu po drodze nie są przestrzegane przepisy. Oczywiście, kontynuuje, wiem, że to prawdopodobnie bzdury, ale dla świętego spokoju sprawę trzeba wyjaśnić… Na to ja: istotnie, to bzdury, a wyjaśnienie, poparte danymi, na żądanie pańskich ludzi, złożyła wcześniej na piśmie osoba właściwa i upoważniona, a mianowicie dyrektor zarządzający Centrum Mikrochirurgii Oka „Laser”, który, zgodnie z przepisami, za funkcjonowanie placówki odpowiada. Tak, słyszałem, przyznaje Arłukowicz i dodaje swobodnie, że słyszał nie tylko to, ale i mnóstwo plotek na ten temat, że „atmosfera wokół pana zrobiła się nieprzyjemna”, że nie ma sensu tego ciągnąć i że „lepiej będzie dla wszystkich”, jak on mnie odwoła z funkcji krajowego konsultanta i dyrektora Banku Tkanek Oka w Warszawie. Francja elegancja z domieszką plotkarskiej kołtunerii.

„Lepiej dla wszystkich”, czyli dla pana, dla niego, dla ochrony zdrowia jako takiej, no i dla pacjentów. Słowem – wszyscy będą zadowoleni. Najbardziej – pan.

– Nie łapałem go za słówka. Bardzo powoli i wyraźnie, żeby na pewno dotarło, wyjaśniłem mu treść wszystkich, a przynajmniej tych, które obowiązywały, przepisów i zarządzeń dotyczących transplantologii oka. Zaprzeczyłem zaistnieniu jakichkolwiek szwindli i nadużyć w kierowanych przeze mnie od kilkunastu lat placówkach, kontrolowanych zresztą przez odpowiednie instancje, od komisji resortowych po Najwyższą Izbę Kontroli. Przeżyłem tych kontroli kilkadziesiąt, wszystkie zakończone pozytywnie, z jedną czy dwiema uwagami nie ważniejszymi niż np. o konieczności zwiększenia ilości ubiorów ochronnych dla personelu. Dodałem, dość górnolotnie, nie zaprzeczam, że sumienie mam czyste i że chociaż na ogół trudno jest udowodnić, że nie jest się wielbłądem, ja to zrobię. A bez wątpienia udowodnię swoją niewinność, nawet tu i teraz, gdyby tylko łaskawie zechciał przedstawić mi zarzuty oparte na jakichkolwiek dowodach.

Przedstawił?

– Skądże znowu, musiałby je mieć. O konkretnych zarzutach, nie wspominając o dowodach, pan minister jakoś nawet mówić nie chciał, a co dopiero przedstawiać. Był miły, niby przyjął wyjaśnienia, ale kręcił i mieszał, by w końcu stwierdzić, że nie chodzi o sumienie i niewinność, ale o „czystą atmosferę”. I że przecież już się „nabyłem” tych męczących funkcji. Słyszał, że niejednokrotnie próbowałem z nich rezygnować, i że chyba nie chodzi mi o te głupie 1400 zł za dyrektorowanie na ćwierć etatu w warszawskim Banku Tkanek.

Strony: 1 2 3 4 5

Wydanie: 2015, 43/2015

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy