Owocne „wyciskanie brukselki”

Owocne „wyciskanie brukselki”

W Polsce najlepiej unijne środki wykorzystują rolnicy. Pieniądze idą na konkrety Nie jest łatwo znaleźć w Google Maps adres Kopce nr 6A. Program wskazuje ulicę w Wieliczce. Tymczasem Kopce leżą 16,5 km na północ od Międzyrzeca Podlaskiego. Mieści się tam licząca 25 członków spółdzielnia Grzybek Łosicki, której specjalnością jest produkcja pieczarek i boczniaków. Spółdzielcy zbierają tygodniowo 450 ton grzybów. Na stronie internetowej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa znalazłem informację, że Grzybek Łosicki skorzystał z unijnego wsparcia na kwotę 1,52 mln zł, za co kupiono linię do depaletyzacji i zbudowano okazały budynek firmy. Pojawiły się też nowe samochody dostawcze, ponieważ spółdzielcy eksportują swoje produkty do kilkunastu krajów. Zdumiewające, ile można osiągnąć za taką kwotę. Siedziba Grzybka Łosickiego niczym nie różni się od podobnych obiektów w Niemczech, Francji czy Holandii. Także linie do pakowania grzybów, chłodnie i magazyny są podobne. Dla porównania – 1,52 mln zł to równowartość wsparcia, jakie w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka można uzyskać z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości na… trzy strony internetowe, takie jak: „Utworzenie pakietu narzędzi do psychospołecznego e-monitoringu zasobów ludzkich” (797 020,82 zł), „Grywalizacja procesu rekrutacji i szkoleń” (490 tys. zł) czy „Innowacyjny portal grzybiarski wykorzystujący technologie mobilne” (350 350 zł). Co rodzi zasadnicze pytanie o efektywność wykorzystania przez Polskę środków przekazanych nam przez Unię Europejską w latach 2007-2013. Niedocenione rolnictwo Pisaliśmy, że mimo wpompowania dziesiątek miliardów euro w roku 2012 nasza „zielona wyspa” osunęła się w europejskich rankingach innowacyjności niemal na samo dno. Wydaje się, że jedynie rolnictwo i przemysł rolno-spożywczy oparły się tej tendencji. W roku 2004, z chwilą naszego wejścia do Unii, wyeksportowaliśmy żywność o wartości 5,2 mld euro. W roku 2011 wartość eksportu żywności wyniosła już 15,2 mld euro, a rok później – 17,5 mld. W tym roku spodziewamy się, że wartość eksportu produktów rolno-spożywczych przekroczy 19 mld euro. Dwie największe spółdzielnie mleczarskie w Polsce, Mlekpol z Grajewa i Mlekovita z Wysokiego Mazowieckiego, miały w roku 2012 przychody ze sprzedaży powyżej 3 mld zł każda. Dla porównania nowoczesne Zakłady Farmaceutyczne Polpharma SA ze Starogardu Gdańskiego – 1 514 856 000 zł. Z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka Polpharma uzyskała na osiem projektów dofinansowanie w kwocie 40 170 208,88 zł, lecz nie sądzę, by kiedykolwiek dogoniła mleczarskie giganty. Spółdzielcy z Grajewa skupują i przerabiają dziś więcej mleka niż takie kraje jak Bułgaria, Grecja czy Słowacja. Ci z Wysokiego Mazowieckiego także nie są gorsi. W styczniu Mlekovita otrzymała z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Podlaskiego niespełna milion złotych na stworzenie Centrum Badań i Rozwoju. Uważam, że to kwota kompromitująca, zważywszy, że realizacja tego projektu będzie kosztowała 5,5 mln zł. Jak Polska długa i szeroka, w latach 2007-2013 co bardziej przedsiębiorczy rolnicy zakładali grupy producenckie, pisali wnioski o dofinansowanie i brali unijne pieniądze. Efekty? Polska zawsze była wielkim producentem jabłek. W rekordowym sezonie 2012/2013 wyeksportowaliśmy milion ton ligoli, jonagoldów, golden delicious czy idaredów o łącznej wartości 1,4 mld zł. Do tego należy dodać 1,6 mld zł uzyskanych z eksportu zagęszczonego soku jabłkowego. Podobnie rzecz się ma w przypadku produkcji pomidorów i ogórków. Największa w Polsce firma produkująca rocznie ponad 22 tys. ton pomidorów, 2 tys. ton jabłek i tysiąc ton cebuli to Grupa Producentów Owoców i Warzyw „Gospodarstwo Ogrodnicze T. Mularski”. 45 ha pod szkłem, 700 pracowników, komputerowe systemy sterowania klimatem i nawadnianiem, chłodnie, magazyny, samochody ciężarowe, a nawet własne lotnisko w miejscowości Różanki. W lutym jej właściciele ogłosili plany budowy 73-hektarowej szklarni niedaleko Opola. Wartość inwestycji – 250 mln zł. Pracę miałoby znaleźć kolejne 700 osób. Nie trafiłem na informację, by ubiegano się o wsparcie z funduszy unijnych. Choć moim zdaniem byłoby to bardziej uzasadnione niż pakowanie pieniędzy w kształcenie psich fryzjerów w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. W Bogatyni, niedaleko elektrowni

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 36/2013

Kategorie: Kraj