Pakistan – gniazdo terrorystów

Pakistan – gniazdo terrorystów

W pogranicznych pakistańskich regionach szkolą się bojówkarze Al Kaidy, Uzbecy, Arabowie i Czeczeni Prezydent Pakistanu, Pervez Musharraf, zapowiada bezpardonową walkę z terroryzmem. Ogłosił nawet dżihad przeciwko islamskim bojówkarzom. Ale armia i służby specjalne Islamabadu osłaniają muzułmańskich radykałów. Na pogranicznych terytoriach pakistańskich znaleźli schronienie Osama bin Laden i Ajman al-Zawahiri, przywódcy Al Kaidy. Do dziś pozostają nieuchwytni. Zza pakistańskiej granicy przechodzą do Afganistanu talibowie, którzy przeprowadzili letnią ofensywę przeciwko siłom amerykańskim i wojskom rządowym. Ahmed Rashid, renomowany dziennikarz i ekspert do spraw wojującego islamu, twierdzi, że Pakistan stał się globalnym rozsadnikiem terroryzmu i bazą niedobitków Al Kaidy. Po zamachach, które 7 lipca wstrząsnęły Londynem, zachodnie stolice znów zaczęły wywierać naciski na Musharrafa, aby wreszcie rozprawił się z ekstremistami. Okazało się bowiem, że trzech bombiarzy, aczkolwiek urodzonych w Wielkiej Brytanii, było pakistańskiego pochodzenia, dwóch zaś spośród nich odwiedziło w listopadzie 2004 r. dawną ojczyznę swych rodziców. Zdaniem brytyjskiej policji, Shehzad Tanweer, który w Londynie zabił siebie i sześciu pasażerów metra koło stacji Aldgate, spędził cztery miesiące w medresie, szkole koranicznej, w Lahore. Szkołę tę prowadziło ugrupowanie wojujących islamistów Lashkar-i-Taiba. Musharraf, generał, który w 1999 r. objął władzę w wyniku wojskowego puczu, zareagował szybko na lipcowe zamachy. Pakistańskie siły bezpieczeństwa aresztowały ok. 800 domniemanych radykałów. Prezydent podjął także decyzję o deportowaniu ok. 1,4 tys. zagranicznych uczniów szkół koranicznych. Ahmed Rashid, autor wydanych także w Polsce książek o talibach i narodzinach wojującego islamu w Azji Środkowej, uważa jednak, że to działania pozorowane. Musharraf w przeszłości wielokrotnie podejmował takie akcje. Większość zatrzymanych po 90 dniach odzyskiwała wolność. Delegalizowane organizacje ekstremistów muzułmańskich odradzały się pod innymi nazwami. Prezydent nie zrobił natomiast wiele, aby rozbić struktury fanatycznych islamistów, wrogich wobec „niewiernych”, a zwłaszcza Amerykanów, Hindusów i Żydów. Husain Haqqani, były ambasador Pakistanu na Sri Lance i doradca trzech premierów, uważa, że Musharraf co pewien czas wypowiada wojnę terrorystom i radykałom, w rzeczywistości jednak wszechwładne w Pakistanie siły zbrojne od dziesięcioleci żyją w symbiozie z fundamentalistami. Nie na darmo mieszkańcy Karaczi znają przysłowie: „Gdy mówisz: mułła, mówisz także: wojsko”. Kiedy Kraj Czystych (co oznacza nazwa Pakistan) przed 58 laty uzyskał niepodległość, wpływy radykalnego islamu były w przeważnie muzułmańskim społeczeństwie niewielkie. Kolejni przywódcy, mający oparcie w siłach zbrojnych, szukali jednak przymierza z meczetem. Pod rządami gen. Zia ul-Haqa (lata 1977-1988) doszło do islamizacji wszystkich aspektów życia kraju. Pakistańscy wojskowi, a także owiane złowrogą legendą służby specjalne Inter-Services Intelligence (ISI) szkolili muzułmańskich ekstremistów, aby użyć ich w walkach o himalajski region Dżammu i Kaszmir, o który Pakistan toczy spór z Indiami. Obecnie między tradycyjnie zwaśnionymi państwami panuje pewne odprężenie, ale generałowie z Islamabadu nadal zachowują patronat nad bojownikami w Kaszmirze, aby wywierać nacisk na New Delhi. W latach 80. Pakistan stał się bazą bojowników islamskich walczących z armią radziecką w Afganistanie. Prezydent Musharraf przyznaje, że do Pakistanu przybyło wówczas 20-30 tys. ochotników z krajów muzułmańskich, pragnących urządzić „bezbożnym Sowietom” afgański dżihad. USA hojnie wspomagały te operacje logistycznie i finansowo. To funkcjonariusze ISI wyszkolili, uzbroili i wysłali do Afganistanu talibów, religijnych fanatyków, wywodzących się przeważnie z ludu Pasztunów, który ma swe siedziby także w Pakistanie. Za pośrednictwem talibów pakistańscy wojskowi mieli nadzieję utrzymać wpływy w Afganistanie. Talibowie zaprowadzili okrutne rządy i udzielili schronienia Osamie bin Ladenowi, który pod ich opieką uknuł wielki zamach na Amerykę. Po tragedii 11 września 2001 r. Musharraf zrozumiał, że jeśli nie opowie się po stronie Stanów Zjednoczonych, amerykańskie bomby posypią się na Islamabad. Został zatem sojusznikiem George’a W. Busha w wojnie z terroryzmem. Niemniej jednak pozwolił, aby w trudno dostępnych, pogranicznych regionach Pakistanu zagnieździli się zbiegli z Afganistanu talibowie i bojówkarze Al Kaidy, Uzbecy, Arabowie i Czeczeni. W 2004 r. pakistański prezydent wysłał silne oddziały wojskowe do pogranicznej prowincji North West Frontier, aby rozprawiły się z niedobitkami organizacji bin Ladena. Miejscowe plemiona, uzbrojone

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 34/2005

Kategorie: Świat