Pamiętajcie o mnie, ja tu jestem!

Pamiętajcie o mnie, ja tu jestem!

Emanuele Tiburzio (40) with his dog Junior are internet stars when he set the first films of his singing Bulldog Junior on Facebook. Meanwhile, the four-legged friend is a star with all the ups and downs. The Singing Bulldog Junior sings together with his owner Emanuele Tiburzio. EXKLUSIV - Doppelter Anstrich, Texthonorar 50 EUR, Interview auf Anfrage - Emanuele Tiburzio (40) hat mit seinem Hund Junior einen Internetrekord geknackt, als er die ersten Filme von seiner singenden Bulldogge Junior auf Facebook eingestellte. Inzwischen ist der Vierbeiner ein Star mit allen H?hen und Tiefen. Die singende Dogge Junior singt gemeinsam mit seinem Herrchen Emanuele Tiburzio im Takt. Germany, K?ln den 23. Mai 2016. Credit: Foto Seven/face to face fot. Face to Face/REPORTER

Facebook jest sceną, na której niekiedy toczy się alternatywne życie Jakub Kuś – psycholog internetu z Uniwersytetu SWPS i badacz oddziaływania mediów społecznościowych na psychikę. Porozmawiajmy o jasnych i ciemnych stronach Facebooka. Ja na nim się nie udzielam, to może nawet lepiej dla naszych rozważań. – Z Facebookiem jest trochę tak jak z antybiotykiem – na niektórych działa, na innych nie. Teza, że to medium, które doprowadzi do diametralnej zmiany funkcjonowania społeczeństwa, jest trochę przesadzona. To tylko strona internetowa, aplikacja, która wstrzeliła się w odpowiedni czas. Ma zaledwie 13 lat, a masowo korzysta się z niego może od ośmiu, czyli od momentu upowszechnienia internetu mobilnego. W związku z tym możemy mieć aplikację w telefonie, która będzie nas trzymała na krótkiej smyczy. Dzięki książce „Sfejsowani” amerykańskiej psycholożki Suzany Flores odkryłam, że Facebook tworzy nowy świat, alternatywny. – Facebook może nie tworzy tego świata, ale jest sceną, na której niekiedy toczy się alternatywne życie. I nie można go opuścić. Bo facebookowicz zrósł się z tamtą rzeczywistością, ma tam znajomych, przyjaciół, wrogów, punkty odniesienia. – To prawda, trudno opuścić FB. Jest to szczególnie trudny krok dla nastolatków. Mamy tu do czynienia ze zjawiskiem FOMO – od angielskiego fear of missing out, lęku przed wypadnięciem z obiegu, przed przeoczeniem czegoś. Dla nastolatków obecność na FB jest obowiązkowa. Gdyby ich tam nie było, nie wiedzieliby, co się dzieje w życiu ich znajomych, nie obejrzeliby zdjęć, wpisów, być może nie byliby zapraszani na imprezy, urodziny. A na pewno znacznie trudniej byłoby im zdobyć te informacje. Mówimy o ponoszeniu konsekwencji. – Owszem. I taki młody człowiek, który może nawet sam z siebie nie chciałby tak funkcjonować, ma dylemat – żyć w zgodzie ze sobą i nie zakładać konta na FB, ale w konsekwencji być wyobcowanym społecznie i potraktowanym jako „niedorozwinięty cyfrowo i wirtualnie”, czy jednak stworzyć profil, jak wszyscy. Znam młodych ludzi, którzy jako prekursorzy nowych trendów ignorują FB. – Rzeczywiście, jest to pewna nowość, tworzy się ruch antyfacebookowy. Sam także znam wiele takich osób, ale rzadko dotyczy to nastolatków. Czyli to choroba, którą wszyscy się zarazili, a najbardziej najmłodsi. – Czytałem już o tzw. cyfrowych detoksach, wyjazdach, gdzie zabiera się ludzi bez komórek i gdzie pozbawieni są internetu. Jeśli osoby, które kompulsywnie korzystają z Facebooka, kilkadziesiąt razy dziennie sprawdzając, co tam się dzieje, nie mogą tego robić, mają wręcz objawy odstawienne, jak inni uzależnieni. Pojawia się lęk, nerwowość, problemy z koncentracją. Paliwem uzależnienia od FB jest dążenie do popularności, chęć bycia nawet w mikroskali osobą znaną, docenianą, kimś, kogo znajomi uważają za interesującego człowieka. Taką potrzebę łatwiej zrealizować w wirtualnej rzeczywistości niż w realu. – Staje się to dużo prostsze. Mamy młodego chłopaka, który jest nieśmiały i nie ma dużo znajomych, ale ma naturalną ludzką potrzebę bycia akceptowanym społecznie. I może on poświęcić dziennie dwie-trzy godziny, aby zrobić fajne zdjęcie w atrakcyjnym miejscu. Jeśli umie je jeszcze obrobić w programie graficznym i wymyślić inteligentny podpis, a potem wrzuci na FB, ma zapewniony wizerunek, oddźwięk w postaci lajków i komentarzy. Ten mechanizm jest mocno uzależniający. Czy każdy to ma? – Nie. Jest to pewna cecha osobowości, zwana przez psychologię samoświadomością publiczną, kiedy często myślimy o sobie jako obiekcie społecznym, zastanawiamy się nad tym, jak często ludzie nas obserwują, co o nas myślą, jak nas oceniają. Facebook pozwala uzyskać tę ocenę od razu i nie na podstawie tego, jacy jesteśmy naprawdę, ale na podstawie naszej kreacji. I tutaj zaczynają się problemy, jak taki człowiek zaczyna naprawdę siebie postrzegać. Czyli? – Wyobraźmy sobie, że ktoś stworzył na Facebooku wizerunek osoby bardzo kompetentnej, dowcipnej, spotykającej się z ciekawymi ludźmi. Może i częściowo jest to prawda, ale on tworzy swój cyfrowy portret. A w rzeczywistości w ogóle może nie być szczęśliwy. Ludzie, którzy mu kibicują, niekoniecznie muszą znać o nim prawdę. – Bywa i tak, co prowadzi do problemów z tożsamością. Ale powiedzmy, że znajdzie się grupa ludzi, którzy znają prawdę, i dojdzie do konfrontacji wizerunku wirtualnego z rzeczywistym. Może to delikwenta zdołować. – Nawet wywołać depresję. Są badania, które pokazują, że na zaburzenia depresyjne narażone

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2017, 2017

Kategorie: Psychologia