Ekonomia Jordanii bazuje na wsparciu zagranicznym. Jak bardzo jest niestabilna, przekonali się mieszkańcy tego kraju po największych protestach od lat Korespondencja z Ammanu Chociaż Al-Iskan ma najlepsze czasy za sobą, a po ogrodach zwieszających się lata temu z balkonów nie został ślad, ten 90-metrowy betonowy budynek nadal potrafi zachwycić architekturą. Również wewnątrz pierwszy drapacz chmur w Ammanie, powstały w 1982 r., choć w połowie opuszczony, stara się zachować pozory normalności. Tylne wejście ma nawet specjalnego sprzątacza, którego jedynym obowiązkiem jest czyszczenie na glans marmurowej posadzki. I nie ma znaczenia, że prawie nikt nie korzysta z tych drzwi, posadzkę przemierzają głównie niedobitki pracowników budynku w drodze do jednej z toalet, co wywołuje złość sprzątacza. Najdroższe miasto Bliskiego Wschodu Naprzeciwko Al-Iskan znajduje się wizytówka Ammanu – budująca się (głównie za pieniądze z krajów Zatoki Perskiej) na terenach dawnych katowni służb dzielnica Abdali. Składa się z nowoczesnych wieżowców, apartamentowców i drogich, kiczowatych galerii handlowych. Blask stali i szkła nie ukryje jednak, że i tu budynki są prawie puste. W galeriach nie ma klientów, za to jest mnóstwo niepotrzebnych, prekariuszowskich etatów – pracownicy do obsługi samoobsługowych kas w McDonaldzie, osoby do pakowania zakupów w siatki przy każdej kasie w supermarkecie; absurdalna liczba ochroniarzy. W centrach handlowych dużo więcej niż klientów jest młodych Jordańczyków, którzy nie mając perspektyw na pracę, spędzają w nich wolny czas. – Bezrobocie lub zatrudnienie na nisko płatnych stanowiskach bez możliwości rozwoju to problem, z którym borykają się wszystkie kraje arabskie. Szczególnie dotyka on młodych – mówi dr Paul Rivlin, ekonomista z Moshe Dayan Center for Middle Eastern and African Studies na Uniwersytecie Telawiwskim. Młodzi prekariusze i bezrobotni, obok przedstawicieli komunistów i związków zawodowych, stanowili trzon największych od czasu arabskiej wiosny protestów, które wybuchły 30 maja i zachwiały politycznymi i ekonomicznymi podwalinami najstabilniejszego kraju w regionie. Na kilka dni zablokowane zostały główne ronda w stolicy, protesty organizowano też w innych większych miastach. Rozpoczęły się po ogłoszeniu projektu nowych podatków: od prądu (wzrost o 19%; ceny prądu od lutego podskoczyły już o 55%) i paliwa (o 5,5%; to miała być piąta podwyżka w tym roku), oraz rozszerzenia podatku dochodowego (obecnie płaci go tylko 4,5% najbogatszych). Liczba Jordańczyków wybierających się na zagraniczne wakacje, by świętować koniec ramadanu, spadła w porównaniu do ubiegłego roku o 70%. Jak podaje „The New York Times”, w latach 2006-2017 inflacja wyniosła ponad 50%, a zarobki w Jordanii nie zmieniły się. Bezrobocie wynosi 18%, najwięcej od 25 lat (wskaźnik nie wlicza w to obywateli innych krajów, w tym uchodźców). Amman został uznany przez tygodnik „The Economist” za najdroższe miasto do życia na Bliskim Wschodzie, wyprzedzając Dubaj czy Ad-Dauhę. Oficjalnie średnia pensja wynosiła w 2015 r. (ostatnie dostępne dane) 600 dinarów dla mężczyzn w sektorze publicznym i 452 dinary w sektorze prywatnym (dla kobiet odpowiednio 518 i 382) – dla porównania 1 dinar to ok. 5 zł. Jordańczycy, którzy uwielbiają rozmawiać o zarobkach nawet z nieznajomymi, najczęściej uważają jednak, że realna średnia pensja jest bliższa 300 dinarom. W protestach uczestniczyło sporo osób, które twierdzą, że zarabiają mniej niż minimalna pensja 220 dinarów. Dług publiczny po wybuchu wojny w Syrii wzrósł z 62% PKB w 2011 r. do 96% w roku 2017. Umowa z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, będąca powodem wprowadzanych podwyżek, zakłada, że do 2021 r. ma on spaść do 77%. Na garnuszku państwa – Bezpośrednią przyczyną wybuchu protestów jest fakt, że poparły je związki zawodowe. Ale wpłynęło na to też kilka innych wydarzeń. Ekonomia jest w dołku od wielu lat, a Jordan Compact (unijny program, który miał poprawić rynek pracy w Jordanii – przyp. JM) nie przyniósł jeszcze obiecanej prosperity. Pomoc UNRWA dla palestyńskich uchodźców została mocno obcięta. Inne pomysły na wzrost dochodu narodowego, np. spółki skarbu państwa, nie zadziałały – wyjaśnia dr Sarah A. Tobin, senior researcher z norweskiego Chr. Michelsen Institute. Protestujących przed parlamentem Jordańczyków można było zobaczyć już na początku roku. Wtedy doszło do pierwszych podwyżek cen paliw i podatku za usługi transportowe. Zniesiono subsydia na chleb, przez co podstawowy składnik










