Parasol nad agentem

Parasol nad agentem

Dlaczego Kukliński nie został aresztowany pod koniec 1978 r., kiedy przyłapano go na fotografowaniu tajnych dokumentów Pułkownik Wacław Koziński, który w kraju zawodowo zajmował się wyłapywaniem amerykańskich szpiegów, (…) był pewny, że Amerykanie informacji uzyskanych w Sajgonie od „Ząbala”ę nie zlekceważyli. „Ząbal” był bowiem południowowietnamskim agentem, a więc jego informacje musiały docierać również do Amerykanów. Na pewno zwrócili uwagę na oficera, stosunkowo wysoko już ulokowanego w strukturach Wojska Polskiego, którego możliwości wyrażane choćby zakupami znacznie przekraczały sajgońską „polakonormę”. Zapewne też czytali meldunki pani Li o fascynacji Kuklińskiego Wietnamkami… Dwa powody, banalne jak cholera, ale wciąż skuteczne przy werbunku: pazerność na pieniądze i apetyt na baby… Kontrwywiad jednak spał. Nie wzbudził jego podejrzeń nawet podpułkownik Proser, rezydent amerykańskiego wywiadu w Sajgonie, który kręcił się w pobliżu Kuklińskiego. Proser był zawsze o krok z tyłu, raczej niewidoczny niż widoczny, ale był… (…) Pułkownik Koziński znalazł się w Sajgonie już po zwycięstwie Północy. Z tej wyprawy przywiózł do kraju tzw. archiwum sajgońskie – dokumentację południowowietnamskich służb specjalnych, której nie zdążono zniszczyć. (…) Marcin spotkał się z Kozińskim w Warszawie. (…) – Czy właśnie na podstawie „archiwum sajgońskiego” nabrał pan przekonania, że Kukliński został zwerbowany w Wietnamie? Legenda głosi przecież, że to on sam, podczas rejsu jachtem „Legia” po portach europejskich, zgłosił się listownie do amerykańskiego konsulatu w Wilhelmshaven i zaproponował spotkanie w Hadze, z oficerem równym sobie stopniem. – Sam pan mówi, że to legenda. Amerykanie na pewno opracowali Kuklińskiego w Sajgonie. – Opracowali? – To znaczy: dowiedzieli się o nim wszystkiego. Gdzie pracuje, czym się zajmuje, czy ma rodzinę, co lubi, czy pije, jeśli coś bierze, to co, czy jest łasy na pieniądze, czy jest czuły na kobiece wdzięki, czy można złowić go na patriotyzm? Słowem: opracowali jego pełną charakterystykę, poznali słabe i mocne strony. (…) Jestem przekonany – pułkownik Koziński zaciągnął się głęboko papierosem – że Kukliński wrócił do Polski jako amerykański szpieg, lecz nie musiał od razu przystępować do pracy. Ustalono z nim hasło i sposoby skomunikowania się w przyszłości. Kukliński miał pracować jak zawsze, awansować i… czekać. (…) – W Sajgonie nie był pan pierwszym oficerem służb specjalnych z krajów socjalistycznych? – Oczywiście. Razem z wojskami północnowietnamskimi do Sajgonu weszli radzieccy. Oni pierwsi zajęli się poszukiwaniem i zabezpieczaniem dokumentacji amerykańskich oraz południowowietnamskich służb specjalnych… – Jeśli zatem wśród przejętych papierów były jakieś dowody zwerbowania Kuklińskiego, to Rosjanie wiedzieli o tym grubo przed Polakami. – To jasne. – Czy jest prawdopodobne (o czym zresztą już pisano), że Rosjanie przewerbowali Kuklińskiego, że oprócz polskiej i amerykańskiej miał on też rosyjską twarz? – Jako fachowiec muszę powiedzieć, że to bardzo prawdopodobne. To mieści się w kanonie rosyjskich technik wywiadowczych… (…) Z pułkownikiem Lucjanem Kryńskim Marcin umówił się w jednej z warszawskich galerii handlowych. (…) Poszli na piwo, od razu przystąpili do rzeczy. – Gdy zacząłem pracę w Sztabie Generalnym, Kukliński był starszym oficerem Oddziału Szkolenia Operacyjnego, w którym powstawały założenia wszystkich ćwiczeń prowadzonych w Wojsku Polskim i w ramach Układu Warszawskiego. (…) – Co pana zaintrygowało w Kuklińskim? – Jego usłużność. Zawsze, we wszystkim i każdemu gotów był pomóc, coś załatwić. To było aż nienaturalne. Ludzie na ogół pomagają sobie, ale raczej nie narzucają swej pomocy. To po pierwsze. Po drugie – jego status materialny. Byliśmy w tym samym stopniu, ale ja mieszkałem w bloku i jeździłem zwykłym polskim samochodem, on zaś mieszkał w willi, w świetnym punkcie – na ulicy Rajców, jeździł oplem, no i uprawiał żeglarstwo – sport wówczas elitarny. Poza tym pod Warszawą miał kilkanaście hektarów sadu, maszyny rolnicze. Nawet biorąc pod uwagę jego zarobki na zagranicznych delegacjach i doliczając diety na wyprawy żeglarskie po Europie, za które płacił wywiad, bo przecież nie były to zwykłe rejsy, to i tak nic nie tłumaczyło jego bardzo wysokiego statusu materialnego. Kukliński musiał mieć jeszcze jakieś dochody. Poprosiłem go więc, żeby sporządził mi notatkę, żeby się wyliczył. Wiedział, że gdy prosi oficer kontrwywiadu, to powinien napisać. Nigdy jednak nie napisał. No, to ja zacząłem pisać. Nasze rozmowy stały się częstsze i z każdej składałem pisemny

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2010, 2010

Kategorie: Książki