Paryż na beczce prochu

Paryż na beczce prochu

Clashes between police and demonstrators. Act 70 of the Yellow Vests movement despite the ban on any outside gathering of more than 100 people due to the Covid-19 epidemic in France. Paris, France, March 14, 2020. Affrontements entre policiers et manifestants. Acte 70 du mouvement des Gilets Jaunes malgre l'interdiction de tout rassemblement exterieur de plus de 100 personnes prononcee en raison de l'epidemie de Covid-19 en France. Paris, France, 14 mars 2020.

Rośnie napięcie na biednych przedmieściach. Najmniejsza iskra może wywołać masowy bunt 18 kwietnia, miejscowość Villeneuve-la-Garenne, północne przedmieścia Paryża. 30-letni motocyklista zostaje ciężko ranny w wyniku kolizji z radiowozem. Źródła policyjne przekonują, że jechał ze zbyt dużą prędkością. Świadkowie utrzymują jednak, że policjanci celowo otworzyli drzwi auta, by motocyklista uderzył w nie z całym impetem. Policja stanowczo zaprzecza. Na próżno. Wideo z miejsca wypadku szybko obiega całą Francję i przyczynia się do wybuchu zamieszek na paryskich przedmieściach w departamentach Sekwana-Saint-Denis i Hauts-de-Seine. Podczas kilkudniowych protestów uczestnicy domagają się sprawiedliwości dla poszkodowanego, choć on sam apeluje na Twitterze, aby ludzie wrócili do domów i zaprzestali przemocy. Od tego czasu niepokoje społeczne rozprzestrzeniły się także na inne części kraju. Do zamieszek i starć z policją doszło m.in. w Tuluzie, Lyonie czy Strasburgu. 3 maja w Noisy-le-Grand na przedmieściach Paryża kilkanaście osób wdało się w bójkę z policjantami, którzy patrolowali ulice i sprawdzali, czy mieszkańcy stosują się do reguł kwarantanny. Pięciu policjantów zostało rannych, funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego. Dwóch mężczyzn aresztowano. Nagranie obiegło media społecznościowe. W ostatnich dniach również należąca do Francji wyspa Majotta stała się areną ostrych starć służb z mieszkańcami, którzy nie chcą się dostosować do godziny policyjnej. Pandemia potęguje niepokoje. Niewykluczone, że zamieszki wybuchną znowu, z większą siłą, w wielu miejscach jednocześnie. Pracownicy pomocy społecznej mówią, że takiego napięcia nie było od 20 lat. Problem leży bowiem w głębokim poczuciu nierównego traktowania. Mieszkańcy ubogich francuskich przedmieść od dekad walczą z wykluczeniem i brakiem perspektyw. Obawy przed powtórką 2005 r. Wielu francuskich komentatorów przy okazji obecnych napięć wspomina zamieszki z 2005 r. Wówczas wszystko zaczęło się na innym paryskim przedmieściu (z franc. banlieue) – Clichy-sous-Bois. Dwóch nastolatków, uciekając przed policją, schroniło się w stacji transformatorowej. Policjant ani ich nie powstrzymał, ani nie wezwał służb ratowniczych, mimo że przez policyjne radio powiedział koleżance, że jeśli chłopcy wejdą do stacji, czarno to widzi. Tak się stało, zginęli od porażenia prądem. Dla Francuzów pochodzących głównie z Maghrebu i Afryki Środkowej, imigrantów lub potomków imigrantów, był to punkt zapalny. Od lat bowiem czuli się – i nadal czują – obywatelami drugiej kategorii. Mieszkają w biednych dzielnicach, gdzie ubóstwo jest dziedziczne, zmagają się z wykluczeniem, bezrobociem, izolacją społeczną. Protesty szybko rozlały się na wiele innych miast Francji. Nabrały wymiaru nie tylko etnicznego, ale także klasowego, gdyż przyłączyli się do nich biali mieszkańcy ubogich przedmieść. Bilans to ponad setka rannych i zniszczenia rzędu 200 mln euro. Atmosfera biednych paryskich przedmieść jest więc gorąca nie od dziś. A odkąd Francja wprowadziła obostrzenia związane z pandemią, pojawia się wiele doniesień o nadużywaniu władzy przez policję w banlieues. Zarzuty dotyczą m.in. nękania i przemocy fizycznej. 26 kwietnia francuski dziennikarz Taha Bouhafs opublikował wideo, na którym widać, jak policjanci wymieniają rasistowskie komentarze pod adresem zatrzymanego mężczyzny (chodzi przede wszystkim o słowo bicot – obraźliwe określenie osoby pochodzenia północnoafrykańskiego). Do zdarzenia doszło najprawdopodobniej w miejscowości L’Île-Saint-Denis we wspomnianym już departamencie Sekwana-Saint-Denis. Prefektura policji zapowiedziała śledztwo w tej sprawie, a minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner podkreślił, że w służbach mundurowych nie ma miejsca na rasizm. Taha Bouhafs to dziennikarz i działacz społeczny pochodzenia algierskiego. Zajmuje się nagłaśnianiem nadużyć władzy i policyjnej przemocy. Podczas relacjonowania zamieszek w Villeneuve-La-Garenne sam został zatrzymany przez funkcjonariuszy na kilka godzin. Dodatkowy stres i brak stabilności ekonomicznej związane z pandemią pogarszają i tak kiepską jakość życia. Przeludnienie, a więc brak możliwości zachowania dystansu, i powszechny brak odpowiednich warunków sanitarnych czynią z takich dzielnic idealne miejsce do rozprzestrzeniania się wirusa. Mieszkańcy skarżą się też, że obostrzenia związane z przymusową izolacją są tu egzekwowane surowiej niż gdzie indziej, a policja chętniej wlepia mandaty im niż ludziom z bogatszych dzielnic, którzy wyjdą na powietrze np. pobawić się z dziećmi. Minister spraw wewnętrznych podał, że od początku izolacji policja przeprowadziła kontrolę 220 tys. mieszkańców departamentu Sekwana-Saint-Denis, aby sprawdzić, czy przestrzegane są zasady kwarantanny. To dwa razy więcej, niż wynosi średnia krajowa. To my ciągniemy ten kraj naprzód

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2020, 2020

Kategorie: Świat