Takiego miejsca jak krakowski Ogród Doświadczeń im. Stanisława Lema nie znajdzie się nigdzie w Polsce W 2001 r. Stanisław Lem został uhonorowany przez redakcję „Przeglądu” Busolą „za nieskrępowaną wyobraźnię oraz przepowiednie, które sprawdziły się szybciej i pełniej, niż autor sam przypuszczał”. Potem przez cztery lata, od stycznia 2002 r. do grudnia 2005 r., był naszym stałym felietonistą. Gdy ostatni tekst dla „Przeglądu” opatrzył datą 8 grudnia 2005 r., i zapowiedział, że choroba nie pozwala mu na dalsze pisanie, pojechał do niego Przemysław Szubartowicz i w ostatnim grudniowym numerze (51/2005) ukazał się wywiad zatytułowany „Matka Boska się nie zjawi”. Nie dam głowy, ale zdaje się, że była to ostatnia rozmowa z Lemem w polskiej prasie. Zmarł trzy miesiące później, 27 marca 2006 r. Na grobie na krakowskim cmentarzu Salwatorskim, zgodnie z jego życzeniem, znajduje się łacińska sentencja, wypowiadana przez konsulów rzymskich przy przekazywaniu władzy: Feci, quod potui, faciant meliora potentes – „Zrobiłem, co mogłem, kto potrafi, niech zrobi lepiej”. W tym ostatnim wywiadzie testamencie Lem mówi, że gdyby miał o 30 lat mniej, chętnie wyjechałby z Polski, ale dokąd? „W Szwajcarii jest nudno, w Stanach Zjednoczonych głupio”. W Polsce Kaczyńscy ideę rozliczeń wypisali sobie na sztandarach i zamiast patrzeć w przyszłość, myślą tylko o przeszłości. W Ameryce rządzi prezydent Bush, który swoje decyzje podobno konsultuje z samym Stwórcą i „ma tę właściwość, że jest głupi”. Choć każdego dnia w Iraku ginie kilkadziesiąt osób, „ten głupek mówi, że jest coraz lepiej”. Do ostatnich wyborów prezydenckich Lem poszedł, bo żona mu kazała – „teraz Polska wybrała Kaczyńskiego, z drugiej Tusk to też nie było żadne zbawienie. To jest, według mnie, główny kłopot polskiej polityki: my nie mamy porządnych partii, nie ma na kogo głosować”. W felietonach pisał, że ma już dość naszego oportunizmu, hipokryzji, awanturnictwa, łapczywości, powszechnej bezkarności, korupcji i warcholstwa. Życie polityczne w Polsce jest „zbiorem najdziwniejszych pomówień, insynuacji, a nawet zwyczajnych łgarstw, którymi tzw. politycy się obrzucają, modnym zaś sposobem zwiększania popularności jest kierowanie na wokandę najbardziej szalonych oskarżeń, jakie można sobie wyobrazić”. Na peryferiach Krakowa To już pięć lat minęło od śmierci Lema. Gdyby żył, 12 września tego roku świętowałby 90. urodziny. W tę rocznicę sylwetkę pisarza postanowili przypomnieć członkowie krakowskiego oddziału Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, urządzając spacer po mieście śladami Lema oraz sesję poświęconą jego twórczości. Konkurs czytelniczy oraz rysunkowy „Roboty Pana Lema” przygotował Ogród Doświadczeń im. Stanisława Lema. Patronat nad tymi obchodami objęli: prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, Program II PR i redakcja „Przeglądu”. W 1997 r. Lem został honorowym obywatelem Krakowa. Ma też swoją ulicę, bardzo piękną, nowoczesną, szeroką. Problem w tym, że jest obecnie ślepa i nie stoi przy niej żaden budynek. W przyszłości połączy al. Pokoju z al. Jana Pawła II i będzie drogą dojazdową do nowej hali widowiskowo-sportowej. W jej pobliżu znajduje się Ogród Doświadczeń. Kilkudziesięcioosobową grupę krakowian śladami Lema poprowadziła Elżbieta Binswanger-Stefańska, dziennikarka i tłumaczka. Zadanie miała niezwykle trudne, bo Lem prawie nie wychodził ze swojej willi na peryferyjnym osiedlu Kliny. Cały dom od podłogi po sufit wypełniony był książkami. Trzeba było mieć niezwykłe szczęście, aby spotkać pisarza w centrum miasta. Nienawidził przesiadywania w kawiarniach. Jego żona Barbara dokonywała cudów, aby choć na kilka minut przysiąść z nim przy kawie na Rynku Głównym. Mieszkał w Krakowie, ale praktycznie nie istniał w życiu miasta, nie pojawiał się na miejskich uroczystościach, nie działał w żadnej instytucji, nie udzielał się towarzysko. Jego myśli błądziły gdzieś po odległych galaktykach. Czytał i czytał oraz zajadał ulubione słodycze, głównie chałwę, co zresztą doprowadziło go do cukrzycy. Kilka lat po jego śmierci miasto zbudowało Lemowi najpiękniejszy pomnik, jaki można sobie wyobrazić. Nie jakiś kamienny czy spiżowy monument, lecz coś, co pozwala młodzieży delektować się prawami fizyki. Ogród Lema Takiego miejsca nie ma nigdzie w Polsce, trochę podobne jest Pole Doświadczeń Zmysłowych w Norymberdze. To właśnie Norymberga dała impuls do stworzenia podobnego parku w Krakowie. Ogród Doświadczeń im. Stanisława Lema zlokalizowany jest na kilku hektarach przy
Tagi:
Leszek Konarski