Piłsudskiego wizja demokracji

Piłsudskiego wizja demokracji

W wyborach 1928 r. sanacja pokazała, jak można wpływać na wyniki głosowania

13 marca 1928 r. w mieszkaniu Walerego Sławka odbyło się spotkanie Józefa Piłsudskiego z najbliższymi współpracownikami. Obok gospodarza uczestniczyli w nim m.in. Kazimierz Bartel, Kazimierz Świtalski, Eustachy Sapieha, Marian Kościałkowski i Adam Koc. Innymi słowy – byli, obecni i przyszli ministrowie i premierzy. Temat spotkania był jeden – zakończone dwa dni wcześniej wybory parlamentarne. Komentując nową sytuację polityczną, Piłsudski tłumaczył: „Musicie pójść na rewizję konstytucji, ale to praca bardzo długa, gdyż tam jest tyle zagadnień i spraw, że szybko ich wyczerpać niepodobna. Natomiast na razie najważniejszy jest regulamin i ten musicie przepracować. Jedną z ważniejszych rzeczy jest to, by porządek Sejmu był razem z rządem układany. Tymczasem Sejm jako instytucja się zatraca. Sejm nie jest od tego, by zamęczał rząd. Zresztą, o ile Sejm nie będzie chciał z rządem współpracować, to będzie rozpędzony”.

W tych kilku słowach marszałek nie tylko streścił swój pogląd na demokrację, ale także zarysował plan działania na najbliższe lata. Chociaż wybory parlamentarne z 4 i 11 marca 1928 r. zakończyły się ledwie umiarkowanym sukcesem obozu sanacji, nikt nie miał wątpliwości, że nie o wynik wyborczy tutaj chodziło. Wszak, jak celnie spuentował Jerzy Zdziechowski, polityk Związku Ludowo-Narodowego: „Rząd, który doszedł do władzy na skutek próby sił przez most, nie upada na skutek próby sił przez drzwi” (aluzja do walk na warszawskich mostach podczas zamachu majowego oraz do sposobu sejmowego głosowania polegającego na przechodzeniu przez osobne drzwi posłów głosujących „tak” i „nie”).

Kult marszałka

Obóz rządzący rozpoczął przygotowania do wyborów kilka miesięcy wcześniej. Pod koniec 1927 r. Walery Sławek otrzymał zadanie stworzenia Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem – efemerydy odcinającej się od dotychczasowych partii, w skład której planowano włączyć przedstawicieli całego spektrum politycznego oraz mniejszości narodowych. Spoiwem miała być osoba Józefa Piłsudskiego. Do BBWR przystąpiły m. in. Partia Pracy, Stronnictwo Prawicy Narodowej, Chrześcijańskie Stronnictwo Rolnicze czy Stronnictwo Katolicko-Ludowe – niewielkie ugrupowania noszące różne nazwy i odwołujące się do różnych idei, jednak zdominowane przez ludzi oddanych marszałkowi.
Tworząc pozory pluralizmu politycznego, sanacja wystawiła aż cztery listy wyborcze. Przewodził im BBWR, startujący z symboliczną jedynką. Natomiast w Poznaniu i województwach zachodnich zwolennicy Piłsudskiego wystąpili pod nazwą Narodowo-Państwowego Bloku Pracy, reprezentującego lewe skrzydło sanacji. W tym rejonie wystawiono ponadto listę Katolickiej Unii Ziem Zachodnich, na której większość stanowili właściciele ziemscy. Pod tym samym szyldem piłsudczycy startowali także w konserwatywnej Małopolsce.

Bez względu na nazwę ugrupowania sanacyjne występowały ze wspólnymi hasłami wyborczymi, koncentrującymi się wokół marszałka. „Jedynym budowniczym Polski, w którego kraj dziś wierzy, jest Józef Piłsudski – wódz, obrońca, twórca państwa, wychowawca narodu i dobry gospodarz – głosuj na jedynkę”, zachęcał slogan BBWR. Inne odwoływały się do argumentu jedności społeczeństwa: „Tworzymy potęgę demokracji, tworzymy potęgę ludu pracującego. Niech żyje potężny, zjednoczony lud polski”. Jeszcze inne wprost podważały sens istnienia wielu partii, a tym samym i demokracji: „Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść”.

Sama kampania BBWR i pozostałych partii sprzyjających Piłsudskiemu była prowadzona z niespotykanym wcześniej rozmachem. Plakaty i afisze zdominowały krajobraz miast i miasteczek na długo przed marcem. „Aparat wyborczy zaopatrzono w ogromną ilość druków i plakatów, wszędzie rozwieszano portrety Piłsudskiego – zauważa historyk Wojciech Roszkowski. – Rozmach tej akcji, przytłaczającej inne partie, wskazywał wyraźnie na poparcie bogatych kół przemysłowo-ziemiańskich. Domyślano się, że część funduszy pochodzić musi z kasy państwa”.
Kampanii wyborczej prowadzonej przez sanację sprzyjała też gospodarka. Szczęśliwie dla Piłsudskiego pomyślna koniunktura zbiegła się z zamachem majowym, dzięki czemu marszałek i jego współpracownicy mogli sobie przypisać wzrost gospodarczy. Wskaźniki ekonomiczne musiały zaś budzić uznanie – także w zestawieniu z innymi państwami europejskimi. Produkcja przemysłowa w Polsce w latach 1926-1929 wzrosła o 41%, podczas gdy w Czechosłowacji o 34%, w Niemczech o 25%, a we Francji zaledwie o 11%. Dzięki pomyślnej koniunkturze o jedną trzecią spadło bezrobocie. Wzrosły też płace. Był to jednak rezultat startowania Polski z niezwykle niskiego poziomu oraz korzystnej sytuacji międzynarodowej. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że podobne wskaźniki rodzima gospodarka osiągnęłaby i bez autorytarnych rządów sanacji.

Misja Świtalskiego

Mimo finansowej i organizacyjnej przewagi, mimo bezpośredniego wsparcia rządu, obóz sanacyjny nadal obawiał się zjednoczonej opozycji. Za najważniejszego przeciwnika – całkiem słusznie – uznawano endecję. Tym samym to narodowa prawica stała się głównym celem dezintegracyjnej działalności specjalnego wysłannika Piłsudskiego – Kazimierza Świtalskiego. Ten doświadczony polityk od wielu miesięcy spotykał się z przedstawicielami różnych partii, z jednej strony składając obietnice, z drugiej zaś sięgając po groźby, aby tylko zapobiec stworzeniu jednej prawicowej listy. W przypadku narodowej prawicy Świtalski odniósł całkowity sukces. Endecja zdecydowała się bowiem wystartować jedynie z rachitycznym Stronnictwem Chrześcijańsko-Narodowym, skutecznie ograniczając swoje szanse na zwycięstwo wyborcze.

Kroki na rzecz dezintegracji podjęto także w kierunku mniejszości narodowych. Świtalski proponował miejsce dla ich działaczy na listach rządowych, ostrzegając jednocześnie, że wystawienie oddzielnych list spowoduje wzrost napięcia narodowościowego w kraju: „Jeżeli wybory pójdą według list narodowych, to wtedy nie uniknie się zaostrzenia walk narodowościowych, co zahamuje dotychczasowy proces układania się modus vivendi w Małopolsce Wschodniej”.

Obarczanie ugrupowań mniejszości narodowych winą za ewentualne zaognienie konfliktu było otwartym szantażem. W końcu to władza posiadała wszelkie narzędzia do prowadzenia skutecznej polityki narodowościowej, nie odwrotnie. W konsekwencji mniejszości wystartowały we własnym bloku, podkreślając w swojej deklaracji, że do tej pory „zasadnicze postulaty nie zostały uwzględnione. Walka o należne nam prawa nie może być tedy przerwana. A w tej walce połączenie nasze w jeden potężny blok wyborczy stanowi o sile naszych przedstawicielstw, które walkę tę prowadzić będą”.

Nieudana próba zjednoczenia opozycji

Już pod koniec 1927 r. pierwsze próby jednoczenia podjęła opozycja lewicowa i ludowa. W październiku Stronnictwo Chłopskie wystosowało odezwę do pozostałych partii, w której pisano: „W celu stworzenia siły Polski pracującej proponujemy panom stworzenie demokratycznego bloku wyborczego w następującym składzie: Polska Partia Socjalistyczna, Stronnictwo Chłopskie, PSL »Wyzwolenie«, Partia Pracy i NPR-Lewica”. Okazało się jednak, że różnice między poszczególnymi partiami, a także w samym Stronnictwie Chłopskim, pozostawały zbyt duże i o wspólnej liście nie mogło być mowy.

Dążąc do rozbicia głosów oddanych na lewicę, sanacja zgodziła się na udział w wyborach Polskiej Partii Komunistycznej. Świtalski z satysfakcją odnotowywał, że pomysł ten wywołał panikę w szeregach PPS. Jak pisał – nawiązując do niedawnych wyborów samorządowych z maja 1927 r. – liderzy tej partii „chcieli przekonać mnie, że robotnicy, np. łódzcy, są obecnie rozczarowani, że głosowali na przepadłą listę komunistyczną miejską”. Ich zdaniem był to wystarczający powód, aby uniemożliwić KPP start w wyborach. Tym samym PPS, publicznie głosząca potrzebę obrony demokracji przed autokratycznymi rządami Piłsudskiego, sama proponowała nagięcie prawa w stosunku do politycznego rywala.

Świtalski nie ograniczał się jedynie do wysłuchiwania dywagacji polityków opozycji. Podczas rozmowy z przedstawicielami PPS ostrzegł ich, że „inny będzie stosunek rządu do PPS, jeśli partia pójdzie do wyborów sama, inny zaś, gdy utworzy blok z »Wyzwoleniem«”. Wkrótce też podobne spotkanie odbył z przywódcami PSL „Wyzwolenie”. Jak przekonywał swoich rozmówców, byli oni „oszukiwani przez PPS, która chciałaby ewentualne swoje straty poczynione przez komunistów powetować na wsi, w ten sposób PPS odbija się od swojej bazy, jaką stanowi dla niej sfera robotnicza, przerzuca się na wieś, dając możność opanowania robotników przez żywioły komunistyczne”.

Mogło się wydawać, że obóz rządzący więcej wysiłku wkładał w skłócenie opozycji niż w prowadzenie własnej kampanii wyborczej. Analizując przygotowania do wyborów z 1928 r., historyk Andrzej Ajnenkiel tak podsumował misję Świtalskiego: „Założenia taktyczne tej akcji były następujące: odebranie możliwie największej liczby mandatów istniejącym stronnictwom, przede wszystkim endecji i »Piastowi«, które atakowano najbardziej, niedopuszczenie do tworzenia antysanacyjnych porozumień wyborczych, wygrywanie wzajemnej walki między różnymi siłami politycznymi, zwłaszcza na lewicy”.

Fasadowa demokracja

Pierwsze po zamachu majowym wybory miały być demonstracją poparcia dla obozu władzy. Dlatego obok destrukcyjnej działalności Świtalskiego rząd podjął bardziej bezpośrednie kroki, mające zagwarantować mu zwycięstwo. O tym, że po 1926 r. demokracja miała jedynie fasadowy charakter, przekonano się, gdy na generalnego komisarza wyborczego mianowano Stanisława Cara, urzędującego wiceministra sprawiedliwości. Zgodnie bowiem z ustawą obsadzenie tego stanowiska było prerogatywą prezydenta RP, który wybierał spośród trzech kandydatów przedstawionych mu przez Zgromadzenie Prezesów Sądu Najwyższego. Jednak nazwiska Car nie było na liście. „Jeżeli Komendant każe, to obejmę tę funkcję”, skwitował wątpliwości prawne sam zainteresowany.

Za zgodą, a często i z inspiracji Cara władze wprost ingerowały w kształt list partii opozycyjnych. W niektórych przypadkach unieważniano nawet dwie trzecie list. W odpowiedzi „zgłaszano je często pod różnymi nazwami, stosując taktykę przygotowywania swego rodzaju list rezerwowych na wypadek unieważnienia głównej”. Zdaniem Ajnenkiela, szczególne represje dotknęły KPP, która prowadziła kampanię wyborczą „w warunkach masowych aresztowań jej członków, zamykania lewicowych związków zawodowych, konfiskat literatury wyborczej i innych utrudnień”. W tej sytuacji zwycięzca mógł być tylko jeden.

W marcowych wyborach wzięła udział rekordowa liczba obywateli – 78,3% uprawnionych do głosowania, a więc niemal o 10% więcej niż w 1922 r. Czy oznaczało to poparcie dla zamachu majowego? Czy może wręcz przeciwnie – społeczeństwo chciało pokazać, że nadal wierzy w siłę demokracji?

Jedna czwarta wszystkich głosów padła na listy BBWR i pozostałych partii związanych z sanacją. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, czy był to sukces, zważywszy, że „znaczna liczba mandatów zdobyta została z powodu nadużyć wyborczych”. Jak przekonuje Ajnenkiel, do największych fałszerstw dochodziło w województwach wschodnich, „gdzie administracja działała w sposób często niemal niekontrolowany”. Prof. Andrzej Garlicki dodaje jednak, że „w Polsce centralnej liczono się z opinią publiczną i starano się unikać brutalnego łamania prawa. Na terenach byłego zaboru pruskiego postępowano jeszcze ostrożniej”.

Zdecydowaną klęskę poniosły prawica i centrum, które dotychczas tworzyły parlamentarną większość. W sumie zdobyły zaledwie jedną piątą wszystkich. głosów. Poparcie dla endecji spadło z 28% do zaledwie 8,4%. Jeden z polityków Związku Ludowo-Narodowego Juliusz Zdanowski skomentował ten dramatyczny wynik w swoim pamiętniku: „Przestaliśmy być stronnictwem całej Polski. Na południe od Wieprza i Pilicy, na wschód od Bugu nie ma nas. Nie można zasiewać pewnych poglądów, które na pewnych gruntach w ogóle nie rosną”.

Kolejnym wielkim przegranym okazało się PSL „Piast”. Dotychczas druga siła parlamentarna, w marcowych wyborach wprowadził do Sejmu zaledwie 21 posłów, stając się dopiero siódmym co do wielkości klubem. Co więcej, wielu doświadczonych polityków przepadło, a ich miejsca zajęli ludzie szerzej nieznani i niekompetentni. Jak podkreślał Garlicki, w klubie poselskim PSL „istniała nadal dość liczna grupa zwolenników poszukiwania porozumienia z sanacją”. Sam Witos krytycznie wypowiadał się o swoich kolegach z poselskich ław: „Szukano z uporem czegoś niedoścignionego i niemożliwego, wypierano się przeszłości, i to tej przeszłości, która im mogła jedyny zaszczyt przynosić”.

Wzmocnienie lewicy

Nie bez racji Adam Próchnik pisał, że „jedynym zwycięzcą w tych wyborach była lewica, a zwłaszcza PPS, ale i to zwycięstwo było względne”. Partia ta uzyskała 65 mandatów (w tym dwa zdobyte przez niemieckich socjalistów), a więc o 24 więcej niż w poprzednich wyborach. Zaskakująco dobrze PPS wypadła zwłaszcza w małych miasteczkach i na wsi. To właśnie głosy prowincji zapewniły jej tak dobry rezultat. Natomiast w wielkich miastach, m.in. w Łodzi i Warszawie, silną konkurencją dla socjalistów okazała się KPP. Komunistyczny klub liczył siedmiu posłów, choć – jak przyznawała ówczesna prasa – „pod ich bezpośrednim wpływem znajdowało się dwudziestu kilku”.

O sporym sukcesie mogły także mówić radykalne stronnictwa ludowe. PSL „Wyzwolenie” otrzymało 40 mandatów, a miarą wzrostu jego znaczenia był powrót w jego szeregi znanego polityka i publicysty Stanisława Thugutta. Swój poprzedni wynik poprawiło ponadto Stronnictwo Chłopskie, mimo że już w trakcie kampanii wyborczej przeżyło rozłam, który niewątpliwie był wynikiem działalności Świtalskiego.
Jak więc ostatecznie ocenić wynik wyborów z marca 1928 r.? Ani w Sejmie, ani w Senacie partie prorządowe nie zdobyły większości. W izbie wyższej parlamentu BBWR dysponował zaledwie 46 mandatami, natomiast do uzyskania większości sejmowej zabrakło sanacji i współpracującym z nią małym klubom 93 mandatów. Zważywszy na poniesione koszty, bezpośrednie zaangażowanie administracji rządowej i fałszerstwa, ten dosyć średni rezultat musiał rozczarowywać.

Mimo to i Piłsudski, i jego współpracownicy uznali wybory za sukces. Wbrew bowiem wszelkiej logice, słaby wynik BBWR w pełni wpisywał się w nakreślony wcześniej plan. Intencje sanacji dobrze odczytał Stanisław Cat-Mackiewicz, sam świeżo upieczony poseł z ramienia BBWR, który tuż po wyborach pisał: „Należy przecież pamiętać, że marszałek Piłsudski dowiódł, że nie po to zrobił zamach majowy, nie po to zahamował bezład parlamentarny, aby odebrać rządy jednej większości parlamentarnej i oddać je innej większości parlamentarnej. Nie dlatego odebrał je jednym partiom, aby oddać je innym partiom. Toteż uważamy, że nie jest klęską rządu, że nie uzyskał większości (do której zresztą nigdy nie dążył), lecz przeciwnie – byłoby niepowodzeniem zamysłów rządu. Każda większość parlamentarna, a więc i większość »jedynkowa« byłaby dla polityki rządu niepożyteczna, byłaby dla Polski przedwczesna”.

Po zamachu majowym demokracja w Polsce miała charakter fasadowy. Nic więc dziwnego, że i same wybory traktowano jako mało znaczący plebiscyt, od którego wyniku nic nie zależało. Z większością parlamentarną czy bez, niepodzielna władza i tak znajdowała się w rękach Piłsudskiego i jego stronników. Przebieg kolejnych wyborów jedynie to potwierdził.


Posłowie i senatorowie II kadencji II RP
Największe ugrupowania liczącego 444 posłów Sejmu II kadencji II RP (stan na koniec kadencji)
• Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem (122 posłów)
• Związek Parlamentarny Polskich Socjalistów (63 posłów)
• Narodowo-Chrześcijańskie Stronnictwo Pracy (45 posłów)
• Polskie Stronnictwo Ludowe „Wyzwolenie” (40 posłów)
• Związek Ludowo-Narodowy (37 posłów)
• Ukraińsko-Białoruski Klub Sejmowy (30 posłów)
• Stronnictwo Chłopskie (26 posłów)
• Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast” (1913–1931) (21 posłów)
• Niemiecki Klub Parlamentarny (19 posłów)
• Zjednoczenie Posłów Niemieckich (17 posłów)
• Polskie Stronnictwo Chrześcijańskiej Demokracji (15 posłów)
• Narodowa Partia Robotnicza (14 posłów)
• Narodowa Partia Robotnicza-Lewica (14 posłów)
• Koło Żydowskie (13 posłów)

W liczącym 111 senatorów Senacie powstało 12 klubów. Największy z nich – BBWR – miał 46 senatorów.

Wydanie: 16/2017, 2017

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy