Pióro alibi

Pióro alibi

Na aukcję wystawiono pióro prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którym miał on podpisać traktat lizboński. Okazuje się jednak, że ów ważny akt w imieniu Narodu podpisał pożyczonym długopisem, bo pióro było po prostu zepsute i nie wydało z siebie żadnego znaku. Teraz możliwe są dwie interpretacje. Albo prezydent szukał pretekstu, by nie podpisać traktatu, i specjalnie przybył na uroczystość z zepsutym piórem, sądząc, że nie podpisze i zostanie mu to darowane, bo nawet skazańcowi, któremu urwie się sznur, daruje się życie. Drugie wytłumaczenie jest takie, że pióro ma stanowić prezydenckie alibi pozwalające unieważnić jego podpis, analogicznie do coraz częstszych wyroków sądów kościelnych. Uznają one bowiem wcześniej zawarte małżeństwa za niebyłe w przypadku, jeśli jeden z podpisujących akt ślubu nie był do końca swobodny w podejmowaniu tej decyzji i w swoich myślach wcale w związek nie wstąpił. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 44/2009

Kategorie: Przebłyski
Tagi: Przegląd