Konserwa u władzy i zagubiona lewica

Konserwa u władzy i zagubiona lewica

Polskie społeczeństwo pod wieloma względami jest bardziej postępowe i lewicowe niż głosy płynące z oficjalnej sceny politycznej Artykuł Roberta Krasowskiego „Lewica w konserwie” („Polityka” nr 19) potwierdza socjologiczne prawdy, że te same zjawiska można różnie nazywać i w innej perspektywie tłumaczyć w zupełnie odmienny sposób. To, co dla jednych jest wszystko wyjaśniającą przyczyną, dla drugich jest tylko częścią większej, złożonej całości. To prawda, że obecna polska lewica pod wieloma względami jest bardziej zachowawcza niż jej odpowiedniki na Zachodzie, ale też często jest nawet bardziej konserwatywna niż zachodnioeuropejskie ugrupowania prawicowe. To przesunięcie w prawą stronę dotyczy jednak nie tylko lewicy, ale całej polskiej sceny politycznej. Kiedy brytyjscy konserwatyści pod przewodnictwem Davida Camerona legalizują małżeństwa homoseksualne, polska prawica jest na etapie walki o zarodki i blokowania metody in vitro. Co wcale nie oznacza, że polskie społeczeństwo jest równie prawicowe jak jego elity polityczne w parlamencie. Społeczeństwo kontra elity Jest wręcz odwrotnie, niż sugeruje Robert Krasowski – pod wieloma względami społeczeństwo jest bardziej postępowe i lewicowe niż głosy płynące się z oficjalnej sceny politycznej. Klasyczną ilustracją takiej tezy może być coraz bardziej pragmatyczna postawa Polaków wobec Kościoła. Rytuały świąteczno-religijne są wciąż ważne, ale wskazania ideologiczne i polityczne Kościoła już niekoniecznie mają zastosowanie w praktyce społecznej. I chodzi nie tylko o anonimowe wypowiedzi wygłaszane w sondażach na temat stosunku Polaków do antykoncepcji, dopuszczenia metody in vitro czy też uwikłania Kościoła w politykę, ale przede wszystkim o codzienną polską praktykę, która nie przystaje do kościelnych pouczeń (rosnąca liczba rozwodów; coraz większy odsetek dzieci przychodzących na świat w związkach nieformalnych; powolny, ale systematyczny wzrost akceptacji dla mniejszości seksualnych etc.). To, co warto podkreślić, to fakt, że od początku lat 90. społeczeństwo skuteczniej potrafiło oddzielać sacrum od profanum i Kościół od polityki, niż konserwatywne elity polityczne, które wierzyły we wszechmogącą moc wskazań biskupów w czasie wszystkich kolejnych wyborów. Społeczeństwo – jak pokazują wyniki różnych kampanii wyborczych – potrafiło jednak zachować autonomię i było nieczułe na te podpowiedzi. W 1991 r. Wyborcza Akcja Katolicka uzyskała kiepski wynik mimo dużego wsparcia z ambon; w 1993 r. SLD wygrał wybory mimo niechęci Kościoła, w 1997 r. spora część hierarchów kościelnych agitowała przeciwko referendum konstytucyjnemu, ale konstytucja została przyjęta. Po tych doświadczeniach Kościół zmienił nieco taktykę wpływania na bieżącą politykę – zrezygnował ze wskazywania konkretnego ugrupowania (bo było to nieskuteczne i dodatkowo pokazywało słabość mobilizacyjną Kościoła) na rzecz popierania pewnych postulatów politycznych. Również w sprawach społeczno-gospodarczych Polacy, pomimo pobierania intensywnych nauk ekonomii rynkowej przez minione dwie dekady, nadal prezentują mocne nastawienie egalitarne i oczekują aktywnej roli państwa w sferze socjalno-gospodarczej. Wolą żyć w społeczeństwie bardziej równościowym niż w warunkach szybszego może wzrostu gospodarczego, z którego mogą korzystać tylko nieliczni. Skoro poglądy dużej części Polaków nie są reprezentowane na poziomie sporów partii politycznych, to nie może dziwić rosnąca alienacja polityczna społeczeństwa, niski poziom uczestnictwa w wyborach i poczucie braku wpływu na sytuację w kraju. Nie oznacza to jednak braku partii konserwatywnych, lecz ich nadmiar. Przy jednoczesnym braku oferty politycznej dla sporej liczby sympatyków lewicy. Nieodrobione lekcje lewicy Skąd więc taka zachowawczość, strachliwość i kiepskie notowania obecnej lewicy? Mógłby ktoś stwierdzić, że aktualne nastroje społeczne to wymarzone wręcz warunki dla lewicowej ofensywy. I tutaj dochodzimy do kolejnych opinii sprzecznych z poglądami pana Krasowskiego. Obecna słabość lewicy jest uwarunkowana oczywiście historycznie – wpływa na nią zarówno przeszłość odległa, jak i ta bliższa, już po 1989 r. W tej dalszej przeszłości nie mogę jednak doszukać się stuletnich rządów lewicy, o których pisze pan Krasowski. Dwudziestolecie międzywojenne, w którym lewica była aktywna od początku zdobycia przez Polskę niepodległości, kończyła ona jednak jako formacja zamknięta w Berezie Kartuskiej i niewiele mająca do powiedzenia w kluczowych sprawach. Dyskusja o tym, w jakim stopniu i pod jakim względem PRL jako system był lewicowy, to odrębna kwestia. Na marginesie można tylko stwierdzić, że poważna i bardziej pogłębiona debata na ten temat wciąż się nie odbyła, a dotychczasowe spory o PRL służyły

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 22/2013

Kategorie: Opinie
Tagi: Piotr Żuk