Jesteśmy świadkami SUPERKLĘSKI NEOLIBERALNEJ DEWIACJI! – twierdzi Kołodko. Mocno powiedziane. Ale nobliści jego poglądy na ogół podzielają Wojciech Giełżyński o książce „Wędrujący świat” Czytając „Wędrujący świat” Grzegorza Kołodki, czułem żal i satysfakcję. Żal, że jego poglądów prawie nie znałem przed trzema laty, gdy pisałem „Inne światy, inne drogi”; gdybym znał, książka moja by sporo zyskała. Satysfakcję zaś, albowiem me poglądy we wszystkich niemal kwestiach są zbieżne lub identyczne z opiniami Kołodki. Nie jestem rzecz jasna w tej aprobacie osamotniony. Józef Hen: Kołodko „z imponującą swadą” ocenił „gąszcz nękających nas zagadnień”. Robert Mundell, noblista z ekonomii (1999): Kołodko „dobrze zna świat, ma wiele oryginalnych spostrzeżeń na temat jego problemów”. Kołodko „jest jednym z najprzenikliwszych obserwatorów światowej gospodarki”, zauważył… Francis Fukuyama, który ulega korzystnej metamorfozie od czasu napisania głośnej, acz niefortunnej książki „Koniec historii”, panegiryku na cześć neoliberalizmu (miała tę jedynie zaletę, że Samuel Huntington replikował wyśmienitym „Zderzeniem cywilizacji”). Nie przesadził nawet wiceprezydent Banku Światowego Justin Yifu Lin, nazywając książkę Kołodki arcydziełem. Od siebie dodam, że w tych fragmentach „Wędrującego świata”, w których Kołodko obnaża absurdy neoliberalizmu i przedstawia pożytki z interwencjonizmu – jest on odkrywczy prawie jak Keynes. A gdy opisuje nędzarskie, acz godne życie w nigeryjskiej wiosce Okedede – jest pisarsko biegły niemal jak Kapuściński! Gdyby Kołodko (najlepiej wraz z Tadeuszem Kowalikiem, którego poglądy są zbliżone) przejął kilkanaście lat temu ster gospodarki, to bylibyśmy w czołówce państw europejskich, a nie gdzieś na początku ich końcówki. Trudno jedynie oprzeć się wrażeniu, że Kołodko z przesadną elegancją odnosi się do głównego swego adwersarza w teorii i praktyce ekonomii; do polityka, o którym z gryzącą ironią wyrażał się Zbigniew Herbert, ale który uchodzi za spiritus movens przeobrażeń Polski komunistycznej w Polskę kapitalistyczną. Jego nazwiska Kołodko ani razu bodaj nie wymienił! Wystarczyło mu wytknięcie byłemu „wicepremierowi i ministrowi finansów”, że firmował „szokową terapię naiwnego neoliberalizmu”, minimalizował rolę państwa i preferował „grupy interesu kosztem szerokich rzesz ludności”. I ja przeto zachowam w dyskrecji nazwisko tego ekonomisty, bądź co bądź zasłużonego w pierwszych latach III Rzeczypospolitej, a ostatnio zaproszonego do którejś z niezliczonych unijnych rad doradczych. Co prawda doprowadził on do anihilacji Unii Wolności, ale jako prezes NBP wypadł nieźle; zręcznie kierował obniżkami stóp procentowych, jakby się pomaleńku zbliżał… do neokeynesizmu. Iście groteskowe były natomiast jego krytyki welfare state. Kto wedle niego był pomysłodawcą „państwa socjalnego” (vel „opiekuńczego”, vel „dobrobytu”)? Bismarck. A kto, oprócz Bismarcka, welfare state lansował? Socjaliści, faszyści i komuniści. Kto „rozgałęzione państwo socjalne” stworzył we Włoszech? Mussolini! Interesujące, czyż nie? Nie słyszał Pan Profesor o Keynesie ani o New Deal Roosevelta, ani o „efekcie mnożnikowym” – strategii zwiększania popytu, choćby kosztem deficytu budżetowego, ani o nader korzystnych dla obywateli sukcesach państw skandynawskich, realizujących idee welfare state. Dalsze jego brechty: co tworzy państwo socjalne nawet w wyobrażeniach „wielu skądinąd inteligentnych ludzi”? Tworzy je „mentalność radzieckiego działacza”. Czy państwo socjalne zmniejsza nierówności, o czym przekonana jest przytłaczająca większość znanych ekonomistów? Ależ skąd, oni się mylą! Ono nierówności powiększa! Na co więc zasługują zwolennicy i twórcy państwa socjalnego? Na moralne potępienie. Te złote myśli wypowiedział Profesor Wicepremier na posiedzeniu Polskiej Rady Biznesu. Biznesmenom się one niewątpliwie podobały. Teraz, żeby poprawić wizerunek luminarzy ekonomii, przytoczę niektóre z myśli Kołodki, jakie wyłożył w programie Moniki Olejnik „Kropka nad i” – w przeddzień wyborów prezydenckich za oceanem. „Dla USA lepszy byłby Barack Obama. Ma lepszą ekipę. Wygra! Jego polityka będzie społecznie bardziej życzliwa. Interwencja państwowa jest potrzebna. Tak jak w latach 50. państwo budowało w USA sieć autostrad. Kryzys przewidywałem. Trzy lata temu był on już nie do uniknięcia. Ale 13 lat temu można mu było zapobiec”. Na koniec strzał w dziesiątkę: „Jesteśmy świadkami SUPERKLĘSKI NEOLIBERALNEJ DEWIACJI!”. Mocno powiedziane. Ale nobliści poglądy Kołodki na ogół podzielają. Joseph
Tagi:
Wojciech Giełżyński









