Po kryzysie, a nawet i przed

Po kryzysie, a nawet i przed

Papiery rządowe to świetna lokata. Rządy nie bankrutują, pieniądze więc nie przepadną, a odsetki płacone są regularnie O tym, że obecny kryzys mija, świadczy rosnąca liczba poświęconych mu konferencji. Odnosi się wrażenie, że przyczyny kryzysu oraz sposoby na to, by się nie powtórzył, są już powszechnie znane i akceptowane. Jakby przyjęło się mniemanie, że już gorzej nie będzie. Co najwyżej – nie dość dobrze. Ogólnie jednak – do przodu. Ta coraz powszechniejsza zgoda budzi podejrzenia. No bo jak tak poważne perturbacje rynku światowego tłumaczyć tylko błędną wizją gospodarki, lansowaną przez środowiska finansowe (tj. mniemanie, że rynek, jakikolwiek by był, wyreguluje się sam), pazernością firm rynku kapitałowego (zasada: mniejsza o przyzwoitość, walczymy o obroty) czy szerokim gestem polityków ofiarujących wszystkim to, co dotąd było poza możliwościami ich budżetów domowych? Problem przecież w tym, że sama gospodarka nie wyznaje żadnej koncepcji ekonomicznej, pazerność ludzka jest raczej parametrem stałym, a politycy ciągle obiecują więcej, niż to możliwe. Tak było zawsze, nie zawsze jednak był kryzys, a więc jego przesłanki musiały być gdzie indziej i destrukcyjne procesy musiały rozwijać się od dłuższego czasu. Kluczem do stabilnego (albo niestabilnego) wzrostu jest popyt. Powinien on rosnąć w tempie zbliżonym do potencjału produkcyjnego (pewne różnice amortyzuje

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2010, 49/2010

Kategorie: Opinie