Pociągiem za jeden uśmiech i zero euro

Pociągiem za jeden uśmiech i zero euro

Hiszpanie z części połączeń skorzystają za darmo, Niemcy – za 9 euro. Czy ten eksperyment przetrwa? Wbrew oczekiwaniom ustawodawców na początku nie było ekscytacji, tylko chaos. Kiedy wiosną niemieckie władze ogłosiły, że na trzymiesięczny okres wakacyjny wprowadzają powszechnie obowiązujący bilet na transport publiczny w wysokości zaledwie 9 euro, jak Europa długa i szeroka chwalono je za odważne posunięcie i stawianie na komunikację zbiorową. Wtedy jednak projekt był jeszcze teorią, a jego praktyczne konsekwencje pozostawały trudne do oszacowania. Deutsche Bahn i tak ma dobrze Pomysł miał być banalnie prosty – 9 euro za miesięczny karnet. Wszędzie, na wszystkie połączenia regionalne i lokalne, nawet niektóre międzynarodowe, jeśli byłyby obsługiwane przez niemieckich przewoźników. Każdy miał prawo do wykupienia jednego takiego abonamentu pomiędzy czerwcem a sierpniem. Argumentować tego ruchu też specjalnie nie było trzeba. Inflacja, rosnące koszty życia, nadchodzący kryzys energetyczny i wyższe ceny paliw – wszystko to zsumowane automatycznie przekonywało, że obywatelom trzeba dać inną możliwość niż transport samochodowy. Na drugim planie wybrzmiewały kwestie klimatyczne, błyskawicznie uwiarygodnione przez czerwcowe fale upałów, odczuwane również w Niemczech. Właściwie trudno do czegokolwiek się przyczepić. Tyle widać było z pozycji pisania projektu na papierze.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2022, 33/2022

Kategorie: Świat