Kariera Jamesa Deana to zaledwie trzy filmy. Dwa miały premierę po śmierci aktora Kariera Deana była najkrótsza ze wszystkich karier liczących się gwiazd Hollywood, trwała zaledwie trzy filmy, z których dwa miały premierę już po śmierci aktora spowodowanej czołowym zderzeniem w drodze na wyścigi samochodowe. (…) Dean był siedem lat młodszy od Marlona Brando, 11 lat młodszy od Montgomery’ego Clifta – to klasyczny przypadek młodszego brata stale usiłującego udowodnić, że dorównuje osiągnięciom poprzedników. (…) Ale Dean grał postacie innego rodzaju: reprezentował tych, którzy byli za młodzi, żeby iść na wojnę, ale którym lata młodości upłynęły w jej cieniu, wkroczyli w lata 50. z poczuciem braku sensu i doświadczenia starszego pokolenia. Te kobiety i ci mężczyźni, emanując niespokojną, niestrudzoną energią, w końcu pomieszają szyki przeróżnych rewolucyjnych ruchów społecznych lat 60. (…) Zanim Dean stał się ikoną, był młodym chłopakiem ze zwichrowanej rodziny z Indiany. Jego ojciec był technikiem dentystycznym w miejscowej przychodni dla weteranów, a matka zajmowała się domem, ale rodzina Deana „uprawiała ziemię w Indianie” od przeszło 200 lat. Dean miał uprawę ziemi – przynajmniej według prasy – „we krwi”. (…) Po ukończeniu szkoły Dean przeprowadził się do Los Angeles, żeby zamieszkać z ojcem. Tam zaczął uczęszczać do Santa Monica Junior College na kierunek wychowanie fizyczne, a wolny czas spędzał jako spiker, czytając zapowiedzi w radiu. (…) Wyleciał ze szkoły, załatwił sobie agenta i zdołał zagrać kilka rólek, co wkrótce puszczone zostanie w niepamięć, natomiast zapamiętany zostanie jego kilka lat późniejszy „debiut na wielkim ekranie” w „Na wschód od Edenu” (1955). POMNIEJSZE ROLE go nie satysfakcjonowały, poszedł więc za radą przyjaciela i przeprowadził się do Nowego Jorku, gdzie wstąpił do stowarzyszenia Actors Studio (…). Już w Nowym Jorku tamtejsza sławna kierowniczka obsady Marion Dougherty zobaczyła w nim coś i wywalczyła mu kilka angaży do teatru telewizji. Dlatego potem obsadzono go w roli umysłowo upośledzonego chłopca w „See the Jaguar” („Zobacz jaguara”), sztuce tak „pretensjonalnej i eksperymentalnej”, że odwołano ją po pięciu spektaklach. Ale to dzięki temu przykuł uwagę wpływowej agentki Jane Deacy, która załatwiła mu podpisanie osobistej umowy i pomogła zdobyć rolę przebiegłego, zdziwaczałego „swojskiego służącego” w „The Immoralist” („Immoralista”). „The New York Times” komplementował jego „skryty urok”, a „Theatre Review” nazwał go jednym z 12 najbardziej obiecujących aktorów roku, obok Harry’ego Belafonte i Evy Marie Saint. Na jego występ zwrócił także uwagę Elia Kazan, który (…) poszukiwał gwiazd do adaptacji „Na wschód od Edenu” dla Warner Bros. (…) Kazan dostrzegł coś w Deanie, a lekkie namowy Deacy wystarczyły, aby ściągnąć go z powrotem do Hollywood, gdzie w przeciwieństwie do Clifta i Brando podpisał kontrakt – i to na dziewięć filmów w ciągu sześciu lat dla studia braci Warner. (…) Dean może i pozostawał podróbką Brando, ale przy tym był młodszy, bardziej pochmurny i wyraźnie czerpał o wiele mniej przyjemności z pielęgnowanego „indywidualizmu” niż jego beztroski idol. „Life” zlecił przyjacielowi Deana, Dennisowi Stockowi, aby sfotografował go „na tle jego naturalnego krajobrazu” Indiany oraz Nowego Jorku. Powstałe wtedy zdjęcia, łącznie z ikonicznym ujęciem zmoczonego deszczem Deana na Times Square, z rękoma trzymanymi głęboko w kieszeniach i papierosem zwisającym z kącika ust, opublikowano na tydzień przed premierą „Na wschód od Edenu”. Tytuł rozkładówki brzmiał: „Humorzasta nowa gwiazda”. Ta kapryśność wraz z „niekłamanym indywidualizmem”, które narodziły się przy jego występie w „The Immortals” („Nieśmiertelni”), charakteryzują wizerunek Deana w całej jego karierze. (…) Dean był „uroczo stuknięty”, potrafił sprawić, że się go kochało, a jednocześnie nienawidziło, i to wszystko w ciągu jednej rozmowy. „Poważny i zaciekły ze mnie demon – przyznawał. – Jestem okropnie nieokrzesany i tak spięty, że nie rozumiem, jak ludzie wytrzymują ze mną w tym samym pomieszczeniu. Sam bym siebie nie zniósł”. Nie znosił także dziennikarzy czasopism dla fanów i felietonistów z pism plotkarskich, z wartym odnotowania wyjątkiem w postaci Heddy Hopper, którą zdołał od razu oczarować (a która po jego śmierci zostanie strażniczką „prawdziwej” historii Jamesa Deana).
Tagi:
Anne Helen Petersen









