Wołyńskie Rajdy Motocyklowe to tylko jedna z dziedzin waszej aktywności.
– Zgadza się. Kolejnym, bardzo ważnym przedsięwzięciem są wyjazdy w celu porządkowania miejsc pamięci narodowej, gdzie są pochowani Polacy. Grup zainteresowanych Kresami jest coraz więcej. Koniecznie należy także wspomnieć o noworocznej akcji zbierania prezentów dla harcerzy z hufca ,,Wołyń” w Zdołbunowie i Równem.
Wasze stowarzyszenie było gospodarzem konferencji ,,Wołyń – pamięć przez pokolenia”, w której 6 lutego w Kazimierzu Dolnym wzięli udział także goście z Ukrainy: przedstawiciele
Stowarzyszenia Lekarzy Polskiego Pochodzenia na Wołyniu oraz Stowarzyszenia ,,Barwy Kresowe” z Łucka.
– To było bardzo potrzebne i udane spotkanie. Jego uczestnicy wystosowali do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa pismo z prośbą o wyasygnowanie 10 tys. zł na symboliczny pomnik na cmentarzu legionistów w Równem. Nie ma tam bowiem nic, co informowałoby, że to są polskie groby. Miejscowi mówią, że to są groby austriackie albo niemieckie, ale nie polskie… Otrzymaliśmy z Rady odpowiedź, że to nie jest takie proste, że ktoś tam pojedzie w tym roku na rekonesans i być może coś się uda zrobić w przyszłym roku. A przecież wiemy, że jest już gotowy projekt, jest zgoda mera Równego i po prostu trzeba wyłożyć te 10 tys. zł. Oto cała sprawa, o czym w ogóle my mówimy?
Jak jest ze zrozumieniem waszych działań w Polsce?
– Delikatnie mówiąc, bardzo różnie. Co dziwi szczególnie w kontekście składanych na wyprzódki patriotycznych deklaracji.
Czuje się pan jak człowiek, który stara się uchronić od zapomnienia fragmenty historii Polski?
– Kiedy przed kilku laty ujawniłem swoje zamiary, patrzono na mnie jak na wariata. Bardzo budujące jest natomiast podejście młodzieży. Młodzi ludzie, którzy uczestniczyli w takich wyjazdach, gdy tylko mnie zobaczą, pytają, kiedy znowu tam pojedziemy. To dla nich fascynujące, bo chyba na lekcjach historii nadal nic się nie mówi na temat Wołynia. Może to się zmieni?
Krwawa niedziela
Za pierwszą masową zbrodnię na polskiej ludności Wołynia uznaje się napad UPA we wsi Parośla I w powiecie sarneńskim. Do zbrodni doszło 9 lutego 1943 r., a w jej wyniku śmierć poniosło co najmniej 155 Polaków. Mordu dokonała sotnia UPA pod dowództwem Hryhorija Perehijniaka „Dowbeszki-Korobki”. Apogeum zbrodni wołyńskiej przypadło na 11 lipca 1943 r. W krwawą niedzielę, jak nazwano ten dzień, UPA dokonała napadów na prawie 100 miejscowości. Mieszkańców mordowano w kościołach, siłą wyciągano z domów, znęcano się na różne sposoby. Za ostatni akord bestialskich akcji uznaje się wypadki, które rozegrały się 18 maja 1945 r. we wsiach Radków, Łachowce, Rzeplin, Borodyca na Chełmszczyźnie oraz w ich najbliższej okolicy. Wówczas to sotnia UPA „Wowky” zamordowała kilkudziesięciu polskich cywilów.
Z 1145 polskich wsi i osiedli na Wołyniu po akcjach UPA ocalało 90. Pozostałych 1055 doszczętnie zniszczono. Liczbę Polaków zgładzonych tylko na tamtych terenach przez ukraińskich nacjonalistów można w przybliżeniu oszacować na 50-60 tys. ofiar.
Ratowanie polskich cmentarzy
W marcu tego roku po raz drugi grupa mieszkańców Kazimierza Dolnego porządkowała cmentarz polski na Ukrainie. Po Turzysku w obwodzie wołyńskim przyszedł czas na Kisielin – XV-wieczną miejscowość na Wołyniu, gdzie 11 lipca 1943 r. w miejscowym kościele UPA zamordowała podczas mszy świętej niemal 100 osób. Z XVII-wiecznej świątyni karmelitów pozostały w Kisielinie tylko mury, niszczone przez czas i roślinność. – Drzewa rosły przy samym murze kościoła i powodowały jego dalszą degradację. Dlatego postanowiliśmy je wyciąć – mówił kazimierzowskiemu portalowi uczestnik wyprawy Marcin Pisula, radny powiatowy i nauczyciel historii w Gminnym Zespole Szkół w Kazimierzu. Równocześnie trwały prace na terenie XVII-wiecznego polskiego cmentarza, który właściwie został już wchłonięty przez las. – Zatrzymaliśmy się przy murze polskiego cmentarza. Przy wejściu postawiono niedawno trzy murowane krzyże z tablicami poświęconymi głównie zmarłym z rodziny polskiego kompozytora Krzesimira Dębskiego. Przedzierając się między krzakami, docieraliśmy do polskich grobów. Wszystkie zniszczone, jedne bardziej, drugie mniej. Niektóre naprawdę piękne i okazałe. Wszystkich nie więcej niż 20. W pracach, oprócz siedmiu osób z Kazimierza, uczestniczyli także mieszkańcy Kisielina i przedstawiciele Polonii z Centrum Kulturalno-Edukacyjnego im. Tomasza Oskara Sosnowskiego w Równem. W ciągu trzech dni intensywnej pracy udało się wykarczować zarówno przykościelny plac, jak i teren polskiego cmentarza oraz odsłonić historyczne nagrobki.
Kolejny wyjazd jest planowany już na przełomie lipca i sierpnia. Po rozmowach z przedstawicielami Centrum Kulturalno-Edukacyjnego w Równem, z którym organizujące wyjazd Stowarzyszenie „Wołyń–Pamiętamy” nawiązało współpracę, ustalono, że następnym cmentarzem, który zostanie uprzątnięty, będzie nekropolia w Tajkurach koło Równego. Tam również z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęli Polacy.
Do redakcji kazimierskiego portalu 12 kwietnia br. przyszedł mejl następującej treści:
Drodzy Państwo! Dopiero teraz dowiedziałem się o waszej pięknej akcji w Kisielinie. Bardzo, bardzo Wam dziękuję za uporządkowanie tablic i otoczenia pomników upamiętniających ofiary 11 lipca 1943 r., w tym moich krewnych. Moi rodzice już nie żyją, ale zza chmur też wam serdecznie dziękują.
Krzesimir Dębski
Strony: 1 2
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy