Republika Tureckiego Cypru Północnego to jedna z ważniejszych przeszkód w dialogu pomiędzy Ankarą a Brukselą Ostatnie wybory prezydenckie w tureckiej części Cypru, nieuznawanej przez nikogo poza Ankarą Republice Tureckiej Cypru Północnego, nie przyniosły wbrew pozorom zaskakującego rozstrzygnięcia. Dervis Eroglu – dotychczasowy premier (oraz lider prawicowej Partii Jedności Narodowej – PJN), pokonał ubiegającego się o reelekcję Mehmeta Alego Talata, zdobywając w pierwszej rundzie ponad 50% głosów. Prowadzone przez byłego prezydenta od kilku lat rozmowy dotyczące zjednoczenia wyspy nie przynosiły żadnych namacalnych zmian dla tureckiej ludności Cypru. Jednocześnie ze swojej obietnicy nie wywiązała się również Unia Europejska, która zobowiązała się do zmniejszenia izolacji cypryjskich Turków (głównie w aspekcie ekonomicznym). Oba te czynniki wpłynęły na znużenie i zniecierpliwienie społeczeństwa narastającą stagnacją, co miało bezpośrednie przełożenie na wynik wyborczy. Nie należy również zapominać o potężnym atucie Eroglu, jakim jest finansowe i polityczne wsparcie Ankary. Wygrana Eroglu w wyścigu o fotel prezydencki jest również dopełnieniem przemian politycznych w północnej części Cypru, które rozpoczęły się wraz ze zwycięstwem jego partii w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych (oraz zdobyciem przez PJN 26 z 50 miejsc w parlamencie). Twardogłowy chce rozmawiać Większość powyborczych komentatorów jest zgodna, że wybór konserwatywnego Eroglu na urząd prezydenta północnego Cypru może poważnie zagrozić procesowi jednoczenia wyspy. Obawy te dobitnie potwierdza Talat, według którego „Eroglu nie ma koncepcji”, co wyklucza tym samym rozwiązanie problemu. Sam lider prawicowców jednak wielokrotnie podkreślał, że chce kontynuować dzieło swojego poprzednika, który opowiadał się za połączeniem zwaśnionych stron w jeden państwowy organizm. Nowy prezydent zapewnił, że rozmowy będą prowadzone, jednak rozwiązanie musi „uwzględniać panującą na wyspie rzeczywistość”. Obserwatorzy przypominają jego wizję przyszłości wyspy jako miejsca funkcjonowania dwóch oddzielnych republik. Sam Eroglu co prawda podczas kampanii niezbyt głośno o niej wspominał, jednak jego przywiązanie do istniejącej Republiki Tureckiej Cypru Północnego jest powszechnie znane. Dążenie do takiego modelu z pewnością nie zyska przychylności cypryjskich Greków. Rzecznik ich rządu Stefanos Stefanou stwierdził, że wybór Eroglu jest wydarzeniem „negatywnym”. Pewnym optymizmem może napawać jednak niedawna wypowiedź prezydenta należącej do Unii Europejskiej, greckiej części Cypru – Dimitrisa Christofiasa, który zarzekł się, że jeśli podczas obecnej kadencji (która wygasa w 2012 r.) nie zakończą się sukcesem rozmowy dotyczące zjednoczenia wyspy, to wtedy nie będzie się on ubiegał o reelekcję. Pocieszenie to dla cypryjskich Turków jest raczej marne, tym bardziej że jak twierdzi szef greckiej dyplomacji George Papandreou, „postawa Eroglu nie napawa optymizmem, gdyż stoi w sprzeczności z konstruktywnym podejściem prezydenta Christofiasa”. Komentatorzy zauważają jednak znaczne stonowanie nacjonalistycznych postaw samego Eroglu, jak i jego partii. Umiarkowanie to nie jest przypadkowe i wiąże się głównie z obawami wobec znużenia cypryjskich Turków przedłużającymi się negocjacjami, a także chęcią stworzenia atmosfery zachęcającej do rozmów drugą stronę. Społeczne niezadowolenie pogłębia gospodarczy kontrast pomiędzy północą a południem, które będąc już szósty rok członkiem Unii Europejskiej, rozwija się w szybkim tempie. Coraz więcej młodych Turków cypryjskich korzysta zatem z możliwości posiadania unijnych paszportów, dostając szansę na pracę i pensję w wymarzonych euro. Wzrastająca migracja spowalnia możliwości gospodarcze państwa północnego Cypru, co z każdym rokiem osłabia również jego pozycję polityczną względem południa. Eroglu jest zainteresowany kontynuowaniem dialogu z południem, jednak według bliżej nieokreślonego szablonu. Analizując jego słowa dotyczące „rzeczywistości panującej na wyspie”, należy wskazać chociażby gospodarczą sytuację kraju oraz wysokie poparcie ludności północy dla zjednoczenia obu państw, co sprawia, że cel wydaje się jasny. Niemniej jednak należy również pamiętać o negatywnych postawach na południu Cypru. Wydaje się naturalne, że wiodący dostatni żywot cypryjscy Grecy nie są zainteresowani wzięciem na swoje barki obciążenia w postaci upadłych gospodarczo terenów północnych (tym bardziej że mglista wydaje się nadzieja na odzyskanie dawnych posiadłości na północy wyspy). Dali już temu wyraz, odrzucając w referendum w 2005 r. plan ówczesnego sekretarza generalnego ONZ – Kofiego Annana.
Tagi:
Łukasz Reszczyński









