Polityk na dywaniku u językoznawcy

Polityk na dywaniku u językoznawcy

Po transmisjach obrad Komisji Śledczej prestiż polityka jeszcze bardziej spadał, choć wydawało się to niemożliwe Prof. Jerzy Bralczyk – Obrady Komisji Śledczej ds. Orlenu przykuwają uwagę nie tylko osób zainteresowanych polityką, ale także językoznawców. Coraz częściej pojawiają się opinie, że język, jakim posługują się nasi politycy przypomina słownictwo pierwszych sekretarzy. Charakterystyczne były zwłaszcza obrady, na których członkowie komisji pozbawili świadka pełnomocnika. Poseł Zbigniew Wassermann grzmiał: „Można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że pod płaszczem MSW usadowiła się struktura zorganizowanej przestępczości”. Zresztą ulubionymi zwrotami posła są: „nie jest wykluczone, że…”, „może, nie jestem pewien, ale może”, „można powiedzieć, że…”. Czy nie sugerują one czyjejś winy? Słuchaczom zazwyczaj umykają słowa typu „możliwe, że”, „nie jest wykluczone”, a pozostaje w pamięci, że coś jest na rzeczy. – To sformułowania dość perfidne, bo zawsze, w każdej sytuacji, można użyć zwrotu typu „można powiedzieć”. W ten sposób można powiedzieć cokolwiek, np. że Księżyc obraca się wokół Słońca, a Słońce wokół Księżyca. Takie sformułowania, nie oznaczają uznania czegoś za fakt, ale często słuchacze tak to odbierają. Zresztą słowo „może” ma kilka znaczeń i otwiera ogromne możliwości interpretacyjne. „Może”, czyli np. pozwolono mu, jest w stanie, przypuszczalnie coś zrobił itp. Poseł Wassermann używa dalej złożonej metafory: „pod płaszczem usadowiła się struktura”. Metaforę również możemy tłumaczyć na wiele sposobów. Tyle że skoro poseł wcześniej posłużył się sformułowaniem „można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć”, to lepiej, aby później nie odwoływał się do metafory, ale powiedział po prostu, że w ministerstwie spraw wewnętrznych działała zorganizowana przestępczość. Mówiąc „pod płaszczem usadowiła się struktura”, formuje się bardzo dziwaczną i niemądrą metaforę, bo jak struktura może się usadowić pod płaszczem? Ale z drugiej strony, dzięki temu bierze się mniejszą odpowiedzialność za słowa, jak zawsze za wypowiedź metaforyczną. – W innej wypowiedzi poseł Wassermann odgraża się i straszy: „My nie będziemy pracować na kolanach! My nie będziemy pracować, prosząc kogoś, żeby się ze swoich obowiązków wywiązywał! A jeżeli nie, to naprawdę nasza praca będzie miała takie efekty, jak już dzisiaj mówią ci, którzy się tych efektów powinni bać: że to do niczego nie będzie, że to jest stek bezładnych czynności”. Czy politycy, którzy się wychowali, słuchając języka propagandy PRL-owskiej, mogą teraz nieświadomie powtarzać te wzorce? – To są wzorce uniwersalne dla propagandy, niekoniecznie propagandy PRL-owskiej. W tej wypowiedzi ciekawe jest odwołanie się do kolan, które mają podwójną metaforykę. „Być na kolanach”, „pracować na kolanach”, „lepiej umrzeć, stojąc, niż żyć na kolanach”. Z jednej strony, pracować na kolanach oznacza pracować, klęcząc, w pokorze, podporządkowując się komuś. Ale z drugiej strony, pracować na kolanach, to pracować w wielkim pośpiechu, na odczepnego, byle jak. Być może poseł używa liczby mnogiej – pracować na kolanach – dlatego, że w Komisji Śledczej jest ich wielu, a każdy pracuje na kolanie. Na miejscu posła Wassermanna nie używałbym takiej metafory, bo może być ona dwuznacznie zrozumiana. – „Nie będziemy pracować na kolanach, prosząc kogoś, żeby się ze swoich obowiązków wywiązywał”. Dumny ten nasz poseł. – Człowiek mówi, a Pan Bóg słowa nosi. Jeśli potrzeba, to i prosić trzeba. To naprawdę nic strasznego. – Na końcu poseł straszy, zapowiadając, że są osoby, które już powinny się bać efektów pracy komisji. – Formuła „ci, którzy” bardzo mi przypomina dawne lata. Zawsze było: „ci, którzy nie wiedzą”, „ci, którzy chcą”, to byli najczęściej ci, których potępiano. Dobrzy byli wszyscy, ale zdarzały się niechlubne wyjątki, i to byli właśnie „ci, którzy”. Tutaj jest „ci, którzy powinni się bać”, czyli nawet jeśli się jeszcze nie boją, to powinni, bo mamy na nich haki. – W tej wypowiedzi poseł stawia znak równości – każdy, kto nie wierzy, że komisja dotrze do prawdy, ma coś na sumieniu, czyli powinien się bać. – Tak, a w każdym razie można powiedzieć, że się go o to podejrzewa. – Poseł Roman Giertych mówi tak, jakby się usprawiedliwiał: „Nie jest naszą winą, że pan Widacki w aktach komisji występuje jako potencjalny bardzo poważny świadek. Nie jest to nasza wina,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2005, 2005

Kategorie: Wywiady