Polityka historyczna do kosza – rozmowa z Tomaszem Nałęczem
Bronisławowi Komorowskiemu nie odpowiada używanie historii jako oręża w polityce – Panie profesorze, w mediach przedstawiany jest pan jako doradca prezydenta do spraw historii. Czy tak nazywa się pana stanowisko? – Jestem zatrudniony w Kancelarii Prezydenta na etacie doradcy. W umowie o pracę nie mam sprecyzowanej specjalizacji. Jednak rzeczywiście moją dziedziną jest szeroko pojęte dziedzictwo narodowe, a więc i historia. – Nie przypominam sobie, by prezydenci Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski mieli specjalnych doradców zajmujących się historią. Dopiero Lech Kaczyński nadał przeszłości wielkie znaczenie. Pańska obecność w Pałacu Prezydenckim wskazuje, że także Bronisław Komorowski uważa ją za ważną. – Prezydent Bronisław Komorowski koncentruje się, rzecz jasna, na sprawach związanych z naszą teraźniejszością i przyszłością, jednak uważa, że ze społeczeństwem, narodem jest tak jak z każdą rośliną, która schnie, jeśli się ją pozbawi korzeni. – Lech Kaczyński nierzadko bardziej troszczył się o korzenie, a nie o to, co z nich wyrasta. – Bronisław Komorowski nie patrzy na swoje urzędowanie przez pryzmat przeszłości. Prezydent posługuje się bliskim mi pojęciem polityki pamięci. Wyparło ono politykę historyczną. – Na czym polega różnica? – Polityka historyczna Lecha Kaczyńskiego, jego kancelarii i całego obozu skupionego wokół Prawa i Sprawiedliwości była bardzo mocno wpleciona w kontekst polityki. Bronisławowi Komorowskiemu nie odpowiada używanie historii jako oręża w polityce. – Polityka historyczna pomagała w dokonywaniu czytelnych podziałów na tych, którzy mają rację, i tych, którzy jej nie mają. W klasyczny sposób wyraził to premier Jarosław Kaczyński w Stoczni Gdańskiej, mówiąc, że jego zwolennicy stoją tam, gdzie stali w 1980 r., a przeciwnicy – tam, gdzie stało ZOMO. – Nie chcę mówić o intencjach rzeczników polityki historycznej, w każdym razie prezydent Komorowski widzi przeszłość w aspekcie wspólnotowości. – Szuka nie tego, co dzieli, lecz tego, co łączy? – Tak. Nie da się oddzielić poglądów prezydenta na przeszłość i na jej miejsce w naszej współczesności od tego, co nazwałbym filozofią i strategią prezydentury. Bronisław Komorowski powraca do konstytucyjnego usytuowania urzędu prezydenta. Bardzo często umyka nam zasadnicza różnica dzieląca urząd prezydenta i premiera, która wynika z ustroju państwa, z zapisów konstytucji. Premier pochodzi z wyboru większości parlamentarnej, realizuje jej program. Ugrupowania, które nie tworzą rządu, są opozycją i ich racją bytu jest akcentowanie odmienności. To istota demokracji parlamentarnej. Jednak ta logika rządzącej większości i opozycyjnej mniejszości absolutnie nie obowiązuje w przypadku wyłanianego w wyborach powszechnych szefa państwa. Zadaniem prezydenta jest łączenie, a nie dzielenie. Podejście Bronisława Komorowskiego do historii jest elementem tej strategii. Wyklucza ono politykę historyczną, za to tworzy miejsce dla polityki pamięci, która musi się opierać na poszanowaniu dla różnych pamięci. To nie jest tak, że kilkudziesięciomilionowy naród w identyczny sposób pamięta lub interpretuje przeszłość. Pamięć rodzin – Pojęcie pamięci narodowej oraz działalność instytucji państwowej, w której nazwie ono występuje, sugeruje, że właśnie tak jest lub przynajmniej być powinno. – Ale tak nigdy nie jest. W dyskusjach na ten temat zwykle odwołuję się do przykładu komedii „Sami swoi”. Pamięć rodzin Pawlaków i Kargulów dotycząca tych samych zdarzeń była diametralnie różna. Inaczej zapamiętali fakty, nie mówiąc o ich interpretacji. Przy tym każda rodzina upierała się, że to ona ma w sporze rację, i jakakolwiek próba uzgodnienia wspólnego poglądu na przeszłość była z góry skazana na niepowodzenie. Bronisław Komorowski uważa, że przeszłość jest naturalnym spoiwem narodowej wspólnoty. Ale towarzyszy mu także przekonanie, że każdy ma prawo do własnych ocen, odmiennego postrzegania przeszłości. I żadna grupa nie powinna uzurpować sobie prawa do narzucania innym swojego punktu widzenia na historię. To w przypadku Bronisława Komorowskiego nie oznacza jakiegoś relatywizmu. Prezydent ma własne oceny, które preferuje. Bronisław Komorowski nie ma żadnej wątpliwości w sprawie fundamentu czy też mitu założycielskiego Trzeciej Rzeczypospolitej. Jego zdaniem fundamentem dzisiejszej Polski jest wielki ruch „Solidarności”, Stocznia Gdańska, 21 postulatów. Wiąże się to nie tylko z osobistą przeszłością głowy państwa. Bronisław Komorowski uważa, że wolnościowy ruch „Solidarności” jest nie tylko elementem naszego dziedzictwa narodowego, ale także naszym wkładem do historii powszechnej. To wszakże nie oznacza, że ci, którzy nie znaleźli się w „Solidarności” w latach 80. lub inaczej patrzą









