Polityka na oświęcimskiej rampie

Polityka na oświęcimskiej rampie

Wywracanie historii do góry nogami jest zawsze fatalnym pomysłem. A kiedy robi to urzędujący minister spraw zagranicznych, odium spada nie tylko na niego, ale i na kraj, który reprezentuje. Wypowiedź Grzegorza Schetyny, że obóz koncentracyjny w Oświęcimiu wyzwalali żołnierze ukraińscy i to oni otwierali obozowe bramy, jest tak żenująca, że wstyd byłoby milczeć. Za duży to kaliber polityka i zbyt boleśnie dotknął czułego miejsca w naszej historii. Nawet jeśli Schetyna zajęty opozycją miał w młodości zbyt mało czasu na edukację, to jednak są granice niewiedzy. Ogłoszenie, że skoro wyzwolicielem Oświęcimia był Front Ukraiński, to w jego składzie byli głównie żołnierze ukraińscy, jest albo dowodem ignorancji, albo jakimś zamysłem, którego w żaden sposób nie mogę pojąć. W Armii Czerwonej walczyli przecież obywatele wielu narodowości: Rosjanie, Białorusini, Ukraińcy, Polacy, Gruzini, Tatarzy i inni. Takie są fakty. Uznaje je nawet tak ideologiczny twór jak Instytut Pamięci Narodowej, który przyznaje, że ponad pół miliona żołnierzy Armii Czerwonej zostało w polskiej ziemi na zawsze. Najczęściej w bezimiennych mogiłach. A nieliczne pomniki upamiętniające ich śmierć są teraz przez polską prawicę uznawane za symbole zniewolenia i likwidowane.
Od ćwierćwiecza, gdy mówimy o II wojnie światowej, główne media i największe partie, choć są jakieś różnice w tonach, mówią o golgocie wschodniej. Okupacja niemiecka stała się okupacją nazistowską i zeszła im z pola widzenia.
Świat realnych poglądów zwykłych Polaków, których dziadkowie przeżyli – bądź często nie, bo nie mieli takiego szczęścia – okupację niemiecką, kompletnie rozjechał się z tym, co dziś mówi i robi prawica. Szczytem cynizmu i historycznym absurdem jest przemilczanie tak elementarnych faktów jak te, które dotyczą skali polskich ofiar w czasie II wojny światowej. Nie przeżyło jej ponad 6 mln polskich obywateli. Z czego ponad 90% to ofiary Niemców. I nie jest to propaganda z podręczników PRL, ale dane ulubionego dziecka prawicy, czyli IPN. Reszta to ofiary ZSRR i Ukraińców. Wśród setek miejsc zagłady, obozów koncentracyjnych i gett, jakie Niemcy utworzyli na polskiej ziemi, najstraszniejszym miejscem masowej kaźni był niemiecki obóz koncentracyjny Oświęcim-Brzezinka. Niemiecka nazwa obozu Auschwitz-Birkenau to na wieczne czasy symbol ludzkiej golgoty. Nigdy nie będzie wolno o nim zapomnieć. Niestety, z powodu doraźnych sporów politycznych, ze zwykłego kunktatorstwa i małostkowości, postanowiono odłożyć pamięć o tych, którzy wyzwalali Oświęcim, a także Warszawę, Kraków, Sandomierz itd., na zakurzoną półkę. Nawet w przypadku 70. rocznicy nie stać było rządu na głębszą i uczciwą refleksję. Wstyd mi za to, co się z tą rocznicą wyprawia.
Wstyd mi, że na obchody nie zaproszono Władimira Putina. Nie mnie jednemu. Wystarczy przeczytać artykuł Kornela Morawieckiego w „Rzeczpospolitej”.
Rodzinom poległych żołnierzy wielu narodów mogę tylko powiedzieć, że bardzo wielu Polaków szczerze wam współczuje i odczuwa wdzięczność, że dzięki ich ofierze życia zakończyła się gehenna okupacji niemieckiej.

Wydanie: 05/2015, 2015

Kategorie: Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy