Wielkie słowa i interesy

Wielkie słowa i interesy

Ostatni tydzień upłynął na sporach o projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Ładunek emocji, jakie towarzyszą wielu wystąpieniom, w niektórych przypadkach graniczących z histerią, ma mimowolnie także swoje pozytywy. Ujawnia bowiem dwa obszary zwykle skrywane, i to dość skrzętnie, przed szeroką publicznością. Pierwszy to realne wpływy polityczne i możliwości finansowe właścicieli mediów prywatnych. Obserwujemy działania lobbingowe służące urabianiu opinii publicznej poprzez programy public relations i marketing polityczny. Widzimy wielką kampanię medialną prowadzoną z rozmachem przez wynajętych profesjonalistów. Znajdziemy w tej kampanii wszystko. Nowoczesnemu opakowaniu towarzyszy takaż argumentacja. Najczęściej używane w niej słowa to: demokracja, wolność, niezależność, równoprawność, pluralizm. Wielka szkoda, że te podstawowe wartości państw demokratycznych traktowane są u nas wyłącznie użytkowo i służą za zasłonę medialną faktycznych interesów finansowych i politycznych. Na szczęście nawet najzręczniejsze techniki manipulacyjne nie wpływają już tak łatwo jak kiedyś na świadomość naszego społeczeństwa. A hipokryzja tej kampanii będzie miała dalsze konsekwencje. Nietrudno przewidzieć, że jej autorzy będą ocenieni według takich samych kryteriów i tą samą metodą, jaką zastosowali wobec mediów publicznych. I tu dochodzimy do drugiego obszaru, który szczególnie jaskrawo ujawnił się w ostatnim czasie, właśnie w tej debacie. To, że dziennikarze i politycy mają swoje sympatie i że te światy wzajemnie się przenikają, wiadomo od dawna. Tak po prostu jest. Rzecz jednak nie w tym. Diabeł tkwi w proporcjach. W tym, ile we wzajemnych kontaktach jest jeszcze niezależności, przede wszystkim finansowej. Bo to pieniądze są tu kluczem do wszystkiego. I niestety za ich przyczyną padają takie, a nie inne słowa.
Nie ma mediów bez pieniędzy, ale same, nawet największe pieniądze nie zagwarantują pozycji gazety czy stacji radiowej lub telewizyjnej. Gdyby na świecie o wszystkim decydowała zawartość portfela, to Kuwejt byłby mistrzem świata w piłce nożnej. A nie jest.
Wartością, której każdy mądry dziennikarz strzeże najbardziej, jest ochrona jak największego pakietu swojej niezależności. Niezależności, która definitywnie skończy się w momencie, gdy dziennikarz ubrany w koszulkę swojej firmy zrobi wszystko, by dołożyć konkurencji.

Wydanie: 14/2002, 2002

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy