Czy polska młodzież jest zbuntowana?

Czy polska młodzież jest zbuntowana?

Marek Kotański, szef Monaru Myślę, że młodzież nie jest zbuntowana. Jest spokojna, znudzona, za mało stawia pytań, za dużo przyjmuje na wiarę. Ostatni raz o buncie można było mówić w latach 80., dziś słychać co najwyżej popiskiwania. Inna rzecz, że ta bierność to rezultat braku odpowiedniej atmosfery. Młodzi oglądają telewizyjne barachło, czytają poradniki pod hasłem „Jak się dorobić”, a potem nie starcza im czasu na refleksję, nie chce im się działać dla ogółu. Dorośli też nie są tu bez winy. Markują pokolenie macho, które ma być twarde, pragmatyczne i skuteczne, a młodzi kupują tę bujdę. Co mogę powiedzieć? Szkoda. Wiesław Giler, redaktor naczelny tygodnika „Nasza Legia” Oczywiście, że tak. Mamy 60% młodzieży prawdziwie zbuntowanej, bez perspektyw, bez nadziei na wykształcenie, pracę, własne mieszkanie. Ja obracam się na warszawskiej Pradze, więc codziennie widuję tych młodych, którzy wyrywają torebki na ulicach, kradną, rozwalają szyby samochodów, rzucają wyzwiskami. Ich bunt tak się nasilił, że przeszedł w agresję. Ta młodzież jest pozostawiona sama sobie, bo nie ma dla niej żadnej propozycji, podciągnięta pod etykietkę „patologia” stoi na ulicy, pije piwo i myśli o kolejnej łatwej kasie i rozróbie. Kiedyś przynajmniej sprawnie funkcjonowała instytucja kuratora, który odwiedzał delikwenta, dziś nie ma nikogo. Z niepokojem patrzę na to, co się dzieje. Młodzi kiedyś nie wytrzymają, dojdą do ostateczności, wyjdą na ulicę, ale wtedy na działanie będzie już za późno. Powoli robi się u nas Zachód z filmów: są dzielnice slumsów i strzeżone osiedla. Z tym że tych pierwszych będzie przybywać. Wienio z hip-hopowego zespołu Molesta Ewenement Pewnie jest jakiś bunt, tyle że ja go specjalnie nie dostrzegam. Może dlatego, że sam w sobie buntu nie mam. Jestem chrześcijaninem i uważam, że wszystko, co jest na Ziemi, pochodzi od Boga, więc nie ma co się tu specjalnie buntować. Owszem, można buntowniczo podchodzić do pewnych kwestii, jak np. brak perspektyw przed ludźmi z małych i większych miast, bezrobocie, patologie, buntowniczo wyśpiewywać swoje zdanie, ale buntu to jeszcze nie wskrzesza. Niedawno widziałem takie graffiti: „Znalazłem sens życia w malowaniu na ścianie”. Co to jest? Ja myślę, że jakiś bunt, tyle że pogodny, kolorowy, wynikający z chęci odnalezienia się „tu i teraz”. W naszych tekstach bunt odnosi się raczej do opisu rzeczywistości niż faktycznego buntu. Zresztą, cały hip-hop to taki bunt przeciwko rzeczywistości, która nas dopada. Nawet nie tyle bunt, co manifestacja naszej obecności. Bartłomiej Morzycki, Federacja Młodych Unii Pracy Myślę, że z politycznego punktu widzenia, polska młodzież buntuje się przeciwko temu, że 40% z nich nie ma pracy, że coraz mniej młodych ma szansę na dobrą szkołę średnią. Inna sprawa, że ten bunt bardziej polega na opisywaniu swojego rozczarowania, racjonalizacji niż na aktywnym oporze. Choć, warto zaznaczyć, Polacy brali udział w protestach antyglobalistycznych, co dowodzi, że bunt tak całkiem nie zanika. Jeśli u nas wciąż mało widoczne są różne grupy antyglobalistyczne, anarchistyczne czy ekologiczne, to pewnie dlatego, że w naszym kraju, jak dotąd, nie było szczytu kojarzonego z wielkim biznesem. Życzyłbym sobie jednak, żeby moi rówieśnicy swoje słowne niezadowolenie w większej mierze przekładali na działalność czy to polityczną, czy też np. pracę w wolontariacie lub organizacjach pozarządowych. Remigiusz Okraska, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot Moim zdaniem, trudno mówić o buncie. Bunt to zjawisko widoczne na szeroką skalę, tymczasem bunt, z którym mamy do czynienia, właściwie trudny jest do rozpoznania. Protestują, sprzeciwiają się jednostki. Media nagłaśniają jakąś akcję lub nie. Jeśli już telewizja pokazuje jakąś grupkę, to bardziej na zasadzie dziwactwa. Na demonstracjach, mam wrażenie, więcej jest gapiów niż samych protestujących. Skąd bierze się taka bierność? Myślę, że w dzisiejszych czasach nie istnieje coś takiego jak „etos zaangażowania”. Jego miejsce zastąpiła prywata, troska o własną skórę i własne dobra. Modne są te hasła, które, co prawda, nawołują do działań, tyle że są to przeważnie akcje skierowane na własny sukces i własny rozwój. Jeśli ktoś dziwi się, że młodzi się nie buntują, nie chcą walczyć o swoje, to ja z kolei dziwię się zdumieniu takiej osoby. Bo jeśli młody człowiek ogląda telewizję, czyta o prestiżu, dorabianiu się itd., to trudno, by z dnia na dzień odrzucił wzory, którymi go karmiono. Taki człowiek, jeśli już jest zrezygnowany, to prędzej wyżali się kolegom przy piwie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 34/2001

Kategorie: Pytanie Tygodnia