Polska-Unia: weto czy kompromis?

Polska-Unia: weto czy kompromis?

Warszawa, 10.12.2018. Były wiceminister spraw zagranicznych Jan Truszczyński podczas prezentacji raportu "Trzy lata polityki zagranicznej rządu Prawa i Sprawiedliwości" oraz debaty, zorganizowanej przez Instytut Bronisława Komorowskiego, 10 bm. w Warszawie. (bz/doro) PAP/Bartłomiej Zborowski

Jakiś „listek figowy” zostanie skonstruowany. Ale nie będzie zbyt duży Jan Truszczyński – były ambasador RP przy Unii Europejskiej. Podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego. Były wiceminister spraw zagranicznych. Po odejściu z MSZ pracował w strukturach UE, m.in. na stanowisku dyrektora generalnego ds. edukacji i kultury UE. Jarosław Kaczyński ogłosił w Sejmie, że Polska powinna zawetować unijny budżet. Z powodu mechanizmu pieniądze za praworządność. „To jest zupełnie oczywiste, bo to byłaby utrata suwerenności naszego kraju”, mówił. Czy pieniądze za praworządność odbierają Polsce suwerenność? – Musielibyśmy wtedy powiedzieć, że odbierają wszystkim innym. Wszystkim 27 państwom Unii. – Nie chcę się posługiwać oklepanym argumentem, że 25 krajów członkowskich inaczej patrzy na to niż rząd Morawieckiego. Ale przyjmując założenie, że mechanizm warunkowości ma jakiś związek z utratą suwerenności, musielibyśmy też przyjąć, że wszystkie pozostałe państwa Unii są jak lemingi idące w przepaść, nie wiedzą, co je czeka, i tylko jedna Polska, dalekosiężnie patrząc, mówi, jak powinny wyglądać prawo i wartości europejskie. Z drugiej strony czytam, że Konferencja Przewodniczących Parlamentu Europejskiego ogłosiła, że żadnych negocjacji już nie będzie. Że budżet, Fundusz Odbudowy i mechanizm warunkujący to sprawy już zamknięte. – To samo powiedział Mark Rutte, premier Holandii. I gdyby innym premierom chciało się zabrać głos w tej sprawie, zapewne powiedzieliby to samo. Otwarcie, jak Rutte. Premier Słowenii mówi inaczej… – W sumie to człowiek z tej samej paczki politycznej co jego mentor Orbán. Ale popatrzmy – kolejnych kandydatów nie widać. Popatrzmy na liczby, a one dają obraz jednoznaczny – 25:2. Taki jest w każdym razie wynik podliczenia stanowisk podczas głosowania w poniedziałek, podczas obrad Komitetu Stałych Przedstawicieli, Coreper. Tylko to się liczy w tej chwili. A jeżeli ktoś chce się wykazać postawą dobrego wujka, który pomaga w osiągnięciu tzw. kompromisu… Janez Janša, premier Słowenii, jest postacią w Unii marginalną. Zwłaszcza że sytuacja w tym kraju dość często się zmienia. Jak w takim razie Unia patrzy na Polskę i Węgry? – Na podstawie informacji, które do mnie docierają, lektur, doświadczenia widzę jasno, że jest nastrój zdenerwowania, że mimo wszystko Polska zdecydowała się na blokowanie budżetu. Co prawda, nie jest to zaskoczenie, ale jest zdenerwowanie – że grzesznik usiłuje zapewnić sobie bezkarność po wsze czasy, szantażując innych blokadą dostępu do środków pilnie potrzebnych, by wyprowadzić gospodarki na prostą, by ratować miejsca pracy. I jest taka atmosfera, że nawet jeśli trzeba będzie jakiś dokument naprędce skonstruować i rzucić go Polakom i Węgrom jako listek figowy, podać go Morawieckiemu i Orbánowi – pokażcie w kraju, że coś uzyskaliście – nie ma woli, by było to coś poza ogólną deklaracją. Nie ma mowy, by był to dokument mający znaczenie prawne, w tym sensie, że narzucałby instytucjom i rządom państw członkowskich jedną zawężoną interpretację. Jakiś „listek figowy” zostanie zatem skonstruowany. Ale nie będzie on zbyt duży. Spodziewa się pan dokumentu, który będzie jakoś łagodził zapisy mechanizmu warunkującego? – Uważałbym to za rozwiązanie z rodzaju maksymalnych, jeśli chodzi o elastyczność partnerów. Na zasadzie – coś tym grzesznikom trzeba dać. Wiadomo, to czarne owce, ale są częścią rodziny. Wyrzucić ich nie można, musimy z nimi się męczyć, ale coś im trzeba dać. Niedużego. A czy Unia ma plan B, o którym mówił Mark Rutte bądź Guy Verhofstadt? Na przykład zbudowania nowego Funduszu Odbudowy, ale już tylko dla 25 państw, bez Polski i Węgier? – Jeśli wierzyć opiniom wyrażanym publicznie przez rozmaitych graczy, czy to z Parlamentu Europejskiego, czy z niektórych państw członkowskich, wygląda na to, że nie ma żadnego planu B, żadnego wariantu zapasowego, do szybkiego uruchomienia. A w dłuższej perspektywie? – W Unii trwają różne prace koncepcyjne. Do pomyślenia jest więc skonstruowanie, na wzór umowy z Schengen, umowy międzyrządowej, która, posługując się instytucjami Unii jako wykonawcami, ciałami zarządzającymi funkcjonowaniem takiej maszynerii, operowałaby funduszem stworzonym już nie jako uzupełnienie do wieloletniego budżetu Unii Europejskiej, lecz jako całkowicie odrębny instrument finansowy. Ale to nie jest proste. Bo oznaczałoby podjęcie od nowa dyskusji nad kształtem takiego funduszu. Dyskusji o tym, jak rozłożyć ryzyka między krajami partycypującymi, jakie dać warunki brzegowe partycypacji, w jaki sposób miałoby to być

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 48/2020

Kategorie: Wywiady