Rydz-Śmigły i jego polityczne zaplecze, z Beckiem włącznie, byli intelektualnie diabła warci Zajmiemy się krajami, które nie mogły powstrzymać historii, ale mogły inaczej sobie z nią radzić. Największy z tych krajów, Polskę, skazał był w swoim przekonaniu na kolejny rozbiór już Lloyd George, a po kilkudziesięciu latach – Henry Kissinger. Kissinger pokpiwał z gwarancji udzielonych przez Francję Polsce i Czechosłowacji, określił je „pustym, a nawet żałosnym gestem”, ale o tych partnerach Francji nie wiedział niczego. Nie znał podstawowych informacji o zdolności bojowej armii obu państw (…). POTĘPIA SIĘ, CO ZROZUMIAŁE, wojskowy zamach stanu Piłsudskiego, zwłaszcza biorąc pod uwagę paręset ofiar krótkich walk. Traktuje się nieco inaczej ten zamach, uwzględniając, że takiego samego wojskowego zamachu stanu przeciw takiemu samemu ustrojowi Trzeciej Republiki Francuskiej dokonał 32 lata później, w roku 1958, Charles de Gaulle. Pierwsze lata Polski po zamachu Piłsudskiego były wręcz optymistyczne – urząd premiera objął wielkiego umysłu technik, prof. Kazimierz Bartel, gospodarka dostała się pod władzę najwyższej klasy fachowca, Eugeniusza Kwiatkowskiego, prezydentem państwa został znakomity menedżer, uczony i wynalazca, prof. Ignacy Mościcki. Nabrała rozpędu budowa nowego, największego na Bałtyku portu morskiego w Gdyni, wedle doskonałego projektu równie doskonałego budowniczego portów Tadeusza Wendy (po ośmiu latach port będzie gotowy!). Prezydent otrzymał szczególne uprawnienie – mógł wydawać rozporządzenia z mocą ustawy, co pozwoliło wprowadzać w bezpośrednim trybie kolejne, świetne kodyfikacje, dzieła prawników światowej miary, kodeks cywilny i kodeks postępowania cywilnego, kodeks karny i kodeks postępowania karnego, kodeks handlowy, tworzone z myślą o użyteczności przez następne kilkadziesiąt lat. Prezydent z wicepremierem Kwiatkowskim wprowadzili zaraz w roku 1927 system zarządzania przedsiębiorstwami państwowymi, taki jak w przedsiębiorstwach prywatnych, co pozwoliło Polsce na rozwój w tempie bez precedensu, tym bardziej że gospodarka światowa cieszyła się wtedy niezwykłą koniunkturą. Cały układ sytuacji przygasił aktywność opozycji. Obserwacja stosunków w Niemczech też nie przynosiła bezpośrednich dramatycznych sensacji, koniunktura nie sprzyjała jawnej ekspansji hitleryzmu. Zmieniło historię załamanie koniunktury, czyli Wielki Kryzys. Piłsudski nie rozumiał go, nie znał się na gospodarce. Wiązał katastrofę z błędami Kwiatkowskiego, którego zdymisjonował, rozbijając politykę gospodarczą. Odszedł w konsekwencji i Bartel. Rozeźlony krytykami ze strony opozycji, Piłsudski doprowadził do wytoczenia procesu jej przywódcom, nawet swoim współpracownikom z wojny bolszewickiej, wśród nich byłemu chłopskiemu premierowi, mądremu Wincentemu Witosowi. Uruchomił obóz odosobnienia, gdzie zamykał ich bez sądu, mocą decyzji administracyjnych. Okazał się dyktatorem, co gorsza – niekompetentnym. Ostatnie pięć lat jego życia, 1930-1935, przyniosło paraliż rozwoju. Władzę sprawowali oddani Piłsudskiemu wyżsi oficerowie, nazywani „rządem pułkowników”. Piłsudski pozostawał Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych. Jego współcześni nam zwolennicy bronią go przez zarzutem, że przegrał II wojnę światową już w roku 1928, nie wierząc w czołgi i lotnictwo, bo jak wielu innych wojskowych należał do epoki „wojny końskiej”, nie rozumiejąc znaczenia wojsk pancernych ani lotnictwa. Podobno – „doceniał” je. Gdyby jednak tak było, rozbudowa przemysłu zbrojeniowego nie musiałaby czekać aż do jego śmierci. Pierwszych myśliwców PZL-P7 i PZL-P11 z 1930 i 1931 r. wszystkich wyprodukowano tyle, ile powinno się było produkować w ciągu półtora roku… PIŁSUDSKI NIE BYŁ JEDNAK ŚLEPY NA TO, co działo się obok, w Niemczech. Jak wiemy, proponował Francji wspólną reakcję na otwarte pogwałcenie traktatu wersalskiego w roku 1933. Bez rezultatu. Niestety zaś, i on, były socjalista, tak zasłużony dla odzyskania niepodległości, i Tomasz Masaryk, ojciec niepodległości Czechosłowacji, stróż demokracji, obaj bezinteresowni i prawi, pozbawieni byli, jak ogół polityków europejskich, zmysłu dalekowzroczności. Przy tym polscy politycy nie lubili Czechów, bo ci w roku 1920 przeszkadzali transportom z pomocą dla Polski w wojnie z bolszewikami i siłą zagarnęli polskie Zaolzie. Politycy czescy, kiedyś zawistni o kariery Polaków w monarchii austro-węgierskiej i o status niemal wolnej Galicji, nie lubili Polaków. Obaj seniorzy obu państw nie odbiegali poglądami od swojego politycznego zaplecza. O ile dobrze mi wiadomo, nigdy nie doszło do spotkania ich obu i dyskusji nad zagrożeniem ze strony
Tagi:
Stefan Bratkowski









