Polski Japończyk, syn Szpilmana

Polski Japończyk, syn Szpilmana

Co jest twoją specjalnością jako historyka?

– Prawica i konserwatyzm japoński, również panazjatyzm. Wydałem niedawno na ten ostatni temat trzy książki.

Prawicowo-narodowe myślenie wydaje się wszędzie podobne, w Japonii także?

– Jak najbardziej. W Japonii też mówią, że świat się degeneruje, było lepiej, jest coraz gorzej. Degenerację można zatrzymać przez powrót do tradycji, rodziny, dyscypliny. Indywidualizm budzi nienawiść, wolność słowa jest podejrzana tak samo jak mniejszości, obcy, agenci, a ukryty wróg knuje. Są jednak i różnice. Japonia to cesarstwo od początków świata. Innego takiego nie ma. Za to Polska jest Chrystusem narodów, więc również niezwykła.

Stosunki damsko-męskie?

– Nie ma tam tradycji chrześcijańskiej, która mówi, że seks jest grzechem i brudem. Seks nie jest tabu. Japończyków raczej fascynuje podglądanie. Do XIX w., kiedy Japonia otworzyła się na wpływy zachodnie, nie było tabu homoseksualizmu. Na seks patrzy się trochę z męskiego punktu widzenia. A jeżeli chodzi o prostytutki, gejsze to nie całkiem prostytutki, nie wszystkie prostytutki w Japonii są gejszami i nie wszystkie gejsze to prostytutki. Mężczyźni traktują takie spotkanie jak wizytę u lekarki, może profesorowie trochę się wstydzą. Nie ma dowcipów seksualnych, to nie jest sfera wstydliwa. Nie istnieją przekleństwa związane z seksem i narządami, natomiast są takie związane z wydalaniem, to wielkie tabu. W Japonii nadal często kojarzy się małżeństwa, kobiety jednak stają się niezależne i przybywa singielek.

Rozmowy, których nie było

Jakie masz pierwsze wspomnienia z dzieciństwa?

– Budziłem się i słyszałem muzykę. Jeśli wcześniej wracałem ze szkoły do domu, ojciec grał, przed koncertem nawet po siedem godzin. Tak, to był ten fortepian. Pamiętam, że był zawsze. W tym pokoju grywał kwintet: ojciec na fortepianie, Tadeusz Wroński i Bronisław Gimpel na skrzypcach, Stefan Kamasa na altówce, Aleksander Ciechański na wiolonczeli. Pamiętam taką scenę, w dawnym, ciasnym mieszkanku na Wiktorskiej – fortepian stał w pokoju, gdzie spali rodzicie, wszędzie porozrzucane były klocki. Ojciec zasiadł do fortepianu, a Wroński chodził obok ze skrzypcami. Mama kazała mi posprzątać klocki, ale ja zrobiłem tylko ścieżkę dla niego wzdłuż fortepianu. Myślałem, że wystarczy. „Wszystkie”, mówi mama. Wroński to był geniusz, też matematyczny, szachista. Miałem do niego sentyment. Z ojcem nie bardzo mogłem porozmawiać, a z Wrońskim był świetny kontakt…

Z ojcem nie miałeś bliskiego kontaktu?

– Można tak powiedzieć. Chciałem robić prawo jazdy – nie zgodził się. Andrzejowi, mojemu młodszemu bratu, na wszystko pozwalał, nie kupili mi roweru, jemu tak. Jak miałem złe stopnie, a mama wracała z wywiadówki, zamykałem się w ubikacji ze strachu, że mi spuści lanie.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 16/2015, 2015

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy