Dlaczego wojsko i służby mundurowe omijają polskich producentów odzieży i obuwia? 16 marca rosyjskie wojska powietrznodesantowe w ramach ćwiczeń po raz pierwszy przeprowadziły desant w warunkach arktycznych. 350 żołnierzy wylądowało na spadochronach na wyspie Kotielnyj w archipelagu Wysp Nowosyberyjskich. Wiał silny wiatr, a temperatura spadła do 30 stopni poniżej zera. Przybyli wcześniej na miejsce dziennikarze zobaczyli nie tylko efektowny zrzut komandosów wraz ze skuterami śnieżnymi, ale i nowe mundury, w które byli ubrani żołnierze. W jednym z wywiadów dowódca rosyjskich wojsk powietrznodesantowych gen. Władimir Szamanow podkreślił, że operacja ta była możliwa także dzięki rosyjskim naukowcom, którzy opracowali specjalną tkaninę, umożliwiającą uszycie lekkich i wytrzymałych kombinezonów pozwalających żołnierzom na sprawne działanie w ekstremalnie niskich temperaturach. Generał wyjaśnił, że nowe ubiory nie mają odpowiedników w świecie i powstają w rosyjskich fabrykach. Szczegóły okrywa tajemnica wojskowa. Polska pod tym względem znacząco różni się od wschodniego sąsiada. Jeśli wierzyć doniesieniom tygodnika „Newsweek”, część umundurowania dla naszego wojska jest szyta w Bangladeszu. Zamówienie na uszycie 66 tys. koszulobluz mundurowych zdobyło konsorcjum polskiej firmy Trawena i zarejestrowanej w Dakce spółki Bengal Sourcing. Cytowany przez tygodnik Franciszek Andrzej Ziajkowski, członek kierownictwa Traweny, zapewnił, że szyte w Bangladeszu ubiory są zgodne ze specyfikacją techniczną, wymaganymi standardami i certyfikatami. Zarobki pracujących w tym kraju ludzi ani prawa człowieka nikogo nie interesowały, skoro można tam szyć tanio. Daleko do znanych marek Kraje Unii Europejskiej są dziś największym na świecie rynkiem odzieży i tekstyliów. Jego wartość szacuje się na ponad 450-500 mld euro rocznie. Unijny przemysł włókienniczo-odzieżowy jest też drugim co do wielkości eksporterem ubrań. Działa tu ponad 141 tys. przedsiębiorstw zatrudniających prawie 2,3 mln osób. Bogactwo Włoch, Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii po części bierze się stąd, że działają w nich liczące się w świecie domy mody. Czym byłby Paryż bez Coco Chanel, Mediolan bez Dolce & Gabbana, a niemieckie Metzingen bez Hugo Boss AG? Mało kto pamięta, że owa szacowna firma szyła niegdyś czarne mundury SS. Dziś garnitury Hugo Boss mają opinię eleganckich, a przy tym trwałych. Nawet mała Dania szczyci się własnymi markami odzieżowymi. Rządy i społeczeństwa tych krajów rozumieją, że moda jest ważnym elementem budowy wizerunku w świecie. Polska pod tym względem mocno odstaje od Europy. W unijnych statystykach rodzime firmy odzieżowe stanowiły kilka lat temu skromne 0,8% i nie wydaje się, by teraz było lepiej. W naszej części kontynentu liczy się grupa LPP SA (właściciel m.in. marek Reserved, Cropp Town, House i Mohito) z Gdańska, choć nie jestem pewien, czy zachowuje ona polski charakter, skoro prawa do kilku swoich marek przeniosła do spółek zarejestrowanych na Cyprze i w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W ciągu 25 lat nie dorobiliśmy się znaczących w Europie producentów garniturów, koszul, kurtek i płaszczy. Znane niegdyś firmy, takie jak Warmia czy Bytom, po części utrzymują się z szycia na zlecenie znanych marek. Co nam pozostało? Produkcja odzieży i obuwia specjalnego przeznaczenia. Okazało się bowiem, że to niezwykle ważna z punktu widzenia interesów państwa dziedzina. Ale i tu łatwo nie jest. Buty za dobre dla wojska? Gdy gen. Waldemar Skrzypczak został dowódcą wojsk lądowych, zorganizował w 2007 r. na terenie warszawskiej Cytadeli wystawę różnych przedmiotów zakupionych w drodze przetargów przez naszą armię. Dziennikarze mogli obejrzeć tępe maszynki do golenia, samochód Humvee tak napakowany aparaturą, że mógł w nim się zmieścić jedynie karzeł, pistolety, które same strzelały, śmierdzącą pastę do zębów i rozpadające się buty… Trudno byłoby wskazać inną równie imponującą kolekcję tandety. Skrzypczak opowiadał, że wyjeżdżający do Afganistanu żołnierze sami zaopatrywali się w śpiwory i obuwie w specjalistycznych sklepach alpinistycznych, ponieważ to, co oferowała im wojskowa intendentura, nie nadawało się do użytku w warunkach bojowych. Rok później, w trakcie Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach rozmawiałem z Bogusławem Kupczakiem, współwłaścicielem kaliskiej spółki Kupczak Products, który skarżył się, że jego znakomite buty wzór MON 928 nie znajdują uznania w oczach polskich wojskowych odpowiedzialnych
Tagi:
Marek Czarkowski









