Pomoc musi mieć sens – rozmowa z Krystalina Georgieva

Pomoc musi mieć sens – rozmowa z Krystalina Georgieva

Komisja Europejska przekazuje na pomoc humanitarną ponad 900 mln euro rocznie Kristalina Georgieva – bułgarska ekonomistka, komisarz Unii Europejskiej ds. rozwoju i pomocy humanitarnej Rozmawia Agata Grabau Europa bardzo angażuje się w pomoc humanitarną. – Komisja Europejska przekazuje na ten cel ok. 900-1100 mln euro rocznie. Oczywiście wiele zależy od bieżącej sytuacji: jakie w danym roku zdarzyły się katastrofy naturalne i konflikty zbrojne na świecie. Kiedy planujemy budżet, na początku roku przeznaczamy na pomoc humanitarną ok. 850 mln euro, a pozostała suma, do 250 mln, jest wykorzystywana w zależności od bieżących potrzeb. Niestety, zarówno rok 2010, jak i 2011 były bardzo trudne, z mnóstwem katastrof i wojen, co sprawiło, że zużyliśmy całe dostępne środki. Musimy jednak pamiętać, że środki na pomoc idą nie tylko ze strony Komisji – bardzo dużego wsparcia udzielają także państwa członkowskie. Łącznie z Europy pochodzi prawie połowa środków na pomoc humanitarną na całym świecie – w zależności od potrzeb ok. 4-5 mld euro. W minionym roku mieliśmy ogromną suszę w Rogu Afryki, konflikty w Libii, a nawet katastrofę w świecie rozwiniętym, czyli trzęsienie ziemi i tsunami w Japonii. Pomoc humanitarna jest za każdym razem zależna od potrzeb. Ale my, Europejczycy, zawsze byliśmy wrażliwi na potrzeby innych. Trudno planować tego typu wydatki. – Część da się przewidzieć. Już teraz dokładnie wiemy, na co przeznaczymy ok. 60-65% środków. Wciąż w ogromnej potrzebie będzie Róg Afryki – Somalia, Etiopia, Kenia. Jeszcze długo będzie tam panował ogromny głód. Zwiększyliśmy też pomoc dla Nigru, Mali i Mauretanii. Wiemy, że sytuacja w Sudanie długo się nie uspokoi, a zatem i tu mieszkańcy będą potrzebowali wsparcia. W wielu rejonach kryzys trwa od lat, jak choćby w Palestynie lub w Darfurze. Ponad 10% środków co roku jest skierowanych na zwalczanie przyczyn kryzysów, tak by te same katastrofy nie powtórzyły się w przyszłości. Dzięki temu staramy się obniżyć koszty przyszłej pomocy. Reszta jest przeznaczona na nieoczekiwane wydarzenia. Co roku dzieje się coś, co wymaga szybkiej reakcji. Dlatego utrzymujemy rezerwę kryzysową. Obecnie Komisja Europejska stara się o jej zwiększenie, ponieważ najważniejsze, co możemy zrobić dla świata, to uczynić go przewidywalnym. Tak żeby ludzie mieli świadomość, że jeśli gdzieś zdarzy się tragedia, będziemy w stanie pomóc. Trudności zbliżają Ostatnie lata były bardzo trudne także pod względem ekonomicznym. Czy naprawdę zapewnianie pomocy wciąż jest możliwe? Czy przez to nie stwarzamy sobie problemów innej natury? – Obywatele europejscy, pomimo trudności, przez jakie przechodzi dziś wielu z nich, pozostają bardzo mocno zaangażowani w pomoc innym. Opinia publiczna w Europie wciąż pokazuje ogromną solidarność z ofiarami katastrof i wojen. Czterech na pięciu Europejczyków jest zdania, że powinniśmy nieść pomoc, jeśli jest potrzebna. Co więcej, z pomocą przychodzą nie tylko władze – krajowe i międzynarodowe – ale też osoby prywatne. Nasi obywatele masowo angażowali się w pomoc dla Haiti po trzęsieniu ziemi, dla Pakistanu po powodziach, a teraz – dla Półwyspu Somalijskiego. Ale pamiętajmy, że mieszkańcy Europy oczekują bardzo wiele od nas, od osób zarządzających pomocą. Chcą wiedzieć, że ich poświęcenie i ich dary mają sens, że niosą wodę, jedzenie, dach nad głową i pomoc medyczną do tych, którzy jej potrzebują. Że wykorzystujemy do maksimum każdy grosz. Reakcja na katastrofę w Japonii była podobna? Czasem w dyskusjach pojawia się argument, że skoro to państwo rozwinięte, bogate – poradzi sobie samo. – Przypadek Japonii był faktycznie bardzo skomplikowany. To nie pierwszy raz, kiedy bogate państwo otrzymuje wsparcie w trudnym momencie – ale pierwszy, kiedy otrzymuje faktyczną pomoc humanitarną, nie tylko wsparcie w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa ludności cywilnej. Sami zastanawialiśmy się, co zrobić w tej sytuacji, jak zareagować. Co postanowiliście? – Zaangażowaliśmy się, bo skutki katastrofy były wprost niewyobrażalne. Jednocześnie chcieliśmy, żeby pomoc była takim sygnałem – nie tylko dla Japończyków, lecz także dla nas wszystkich – że solidarność się liczy, że w chwili, kiedy katastrof zdarza się coraz więcej i kiedy nikt z nas nie jest w pełni bezpieczny,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2012, 2012

Kategorie: Wywiady
Tagi: Agata Grabau