Amerykańska Secret Service zanalizowała profile 83 terrorystów, którzy podjęli się zabicia prezydenta USA Amerykańska Secret Service, m.in. chroniąca osobę prezydenta Stanów Zjednoczonych, dokonała analizy profilu 83 zamachowców, którzy zaatakowali lub podejmowali próbę dokonania zamachu na polityczne bądź inne znane osobistości w USA w ciągu ostatnich 50 lat. Konkluzje z tych badań zostały zawarte w studium zatytułowanym „Preventing Assassination” („Zapobiegając zamachowi”). Jak wykazuje historia, życie prezydenta Stanów Zjednoczonych narażone jest na ciągłe niebezpieczeństwo. Począwszy od roku 1835, kiedy Richard Lawrence chybił, strzelając z pistoletu do prezydenta Andrew Jacksona (podobno prezydent uniemożliwił mu zdobycie dużej sumy pieniędzy), aż 15-krotnie dokonywano zamachów na prezydentów, prezydentów elektów lub kandydatów na prezydentów. Cztery zamachy zakończyły się tragicznie: na Abrahama Lincolna w 1865 r., na Jamesa Garfielda w 1881 r., na Williama McKinleya w 1901 r. oraz na Johna F. Kennedy’ego przed 40 laty, w 1963 r. Poza wymienionymi wyżej obiektem zamachów byli następujący prezydenci: Teodor Roosevelt w 1912 r., Franklin Delano Roosevelt w 1933 r., Harry S. Truman w 1950 r., Gerald Ford w 1975 r., Ronald Reagan w 1981 r. i Bill Clinton w 1994 r. Jako ciekawostkę warto odnotować, że żaden z wiceprezydentów nie był obiektem zamachu. W okresie powojennym każdemu prezydentowi grożono zamachem na jego życie. Zdarzały się również nielegalne wtargnięcia do Białego Domu. Jedna próba zakończyła się tragicznie. Powołana w 1969 r. krajowa komisja do zbadania przyczyn oraz zapobieżenia gwałtom poświęciła rozdział swego raportu zamachom politycznym, a na podstawie badań osobowości zamachowców określiła cechy, którymi się charakteryzowali: – pochodzący z rozbitej rodziny, – samotnicy zamknięci w sobie, – mężczyźni rasy białej, urodzeni za granicą lub z rodziców urodzonych za granicą, niscy, o szczupłej sylwetce, – zaangażowani w jakiś cel polityczny, religijny lub inny, ale niezwiązani organizacyjnie z jakimś ruchem, – kierujący się konkretnym motywem przy dokonaniu zamachu, motywem związanym z zasadami lub filozofią ogólniejszego celu, – jako narzędzie przestępstwa wybrali pistolet, – jako moment zamachu wybierają sytuację, w której prezydent znajduje się w tłumie. Powyższe prawidłowości nie we wszystkich wypadkach się zgadzają. Dwie nieudane próby zamachów na życie prezydenta Geralda Forda były np. dziełem kobiet, nie mężczyzn. Zamachowiec, który w 1981 r. strzelał do Ronalda Reagana, nie pochodził z rozbitej rodziny. Żaden z ostatnich czterech zamachowców nie urodził się poza granicami USA ani żadne z jego rodziców nie urodziło się za granicą. Secret Service, służba ochrony prezydenta, została powołana w 1894 r. Wówczas trzech agentów (10% całej służby ochrony) strzegło letniego domku prezydenta Grovera Clevelanda. Pierwszym prezydentem, na którego dokonano zamachu w obecności agentów ochrony, był William McKinley. Mimo doskonałej obecnie techniki i systemu ochrony prezydenta Secret Service nie potrafiła zapobiec zamachowi na Reagana w 1981 r. Tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności pociski wystrzelone przez Hinckleya z odległości około 4 m okazały się wadliwe i choć trafiły prezydenta, nie rozerwały się. Od 1908 r. objęto ochroną osobistą prezydenta elekta, a od 1945 r. także wiceprezydenta. Po zamachu na prezydenta Trumana w 1950 r. ograniczył on swe głośno reklamowane poranne spacery. Zaczął także zmieniać trasę spaceru. Utrudniono wówczas także dostęp do chodnika biegnącego przed Białym Domem. W 1975 r. po pierwszej próbie zamachu na Forda prezydent zmienił swój styl witania się z publicznością. Na żądanie Secret Service zachowywał większy dystans od tłumu. Prawdopodobnie dzięki temu druga próba zamachu na Forda zakończyła się niepowodzeniem. Poza utrzymaniem osoby prezydenta możliwie daleko od tłumu zalecano także, aby na wszelkich spotkaniach tereny, budynki i pomieszczenia zostały uprzednio przeszukane elektronicznie, a publiczność poddana kontroli. Edmund Muskie, były kandydat na prezydenta i wiceprezydenta, sprzeciwiał się tym zaleceniom, uważał, że to utrudni prowadzenie kampanii wyborczych. Powołując się na własne doświadczenie, Muskie mówił, że takie praktyki opóźniają wiece polityczne, denerwują wyborców i pozbawiają kandydata do urzędu korzyści politycznych. W takiej sytuacji – twierdził – „lepiej bym zrobił, pozostając w domu”. Od czasów prezydenta Trumana Secret Service przydziela każdemu prezydentowi i członkom jego rodziny,
Tagi:
Longin Pastusiak









