Posłanka z seksem w oczach

Posłanka z seksem w oczach

Renata Beger chętnie dzieli się swoimi wrażeniami erotycznymi. W Sejmie krążą na ten temat liczne anegdoty

Renata Beger sprawia wrażenie, że dobrze się bawi polityką, że to ją „kręci”. Ona sama przyznaje, że fascynują ją wyzwania, na przykład takie jak praca w Sejmie, bo czuje wtedy, jak skacze jej adrenalina. – Uwielbiam jak coś się dzieje, zmienia. Jestem wtedy w swoim żywiole – twierdzi.
Posłanka Samoobrony, uchodząca za numer dwa w partii Andrzeja Leppera, stała się znana w całej Polsce głównie za sprawą udziału w sejmowej Komisji Śledczej. Teraz sławę przyniosły jej szczere wynurzenia o swoim życiu erotycznym. Wzbudziły one co prawda zażenowanie wśród parlamentarzystów, ale i zachwyty artystów. Otwartość Renaty Beger nie powinna właściwie zaskakiwać. Na Wiejskiej słynie z rubasznego sposobu bycia od dawna. W przeciwieństwie do większości pań zasiadających w parlamencie nie onieśmielają jej sprośne żarty opowiadane przez kolegów, sama też chętnie dzieli się swoimi wrażeniami erotycznymi, bo jak – twierdzi – w domu wychowano ją w przekonaniu, że sprawy łóżkowe to nie żadne tabu. W Sejmie krążą na ten temat liczne anegdoty.
– Kiedyś jeden z posłów Samoobrony zachwycał się, jak cudownie jest latać samolotem. Mówił, że to najwspanialsza rzecz, jaka mu się przydarzyła. Na to Beger zdziwiona pyta: „Eee, chyba to nie lepsze od orgazmu?” – opowiada jeden z posłów.
– Pamiętam, jak jedna z posłanek powiedziała Renacie, że ostatnio kiepsko wygląda, bo pewno brakuje jej czasu na odpoczynek i – zażartowała – na witaminę M. Na to Renata zaczęła się śmiać i mówi, że raczej brakuje jej witaminy Ch – wspomina inny polityk.
Przyznaje, że po prostu podbija serca płci brzydszej. – Napisał do mnie pewien mężczyzna z Zabrza, który zaproponował mi małżeństwo. Odpisałam mu, że męża już mam, ale jego to nie zraziło i stwierdził, że to przecież żaden problem – zwierza się. – Ostatnio na imieniny dostałam wielki kosz bordowych róż. Kwiaty dostarczyli mi akurat podczas posiedzenia komisji. Na dołączonej karteczce było napisane tylko: „Cichy wielbiciel”. Renata Beger często opowiada, jak jej warkocz nęci kolegów – szczególnie z SLD. Ponoć nawet samego premiera Millera kusiło, aby za niego pociągnąć, ale nie pozwoliła.
Tadeusz Beger zapytany o ciemne strony osobowości żony od razu odpowiada: „Wad nie ma, kochać się lubi. Wierna jest.” Ona sama nie ukrywa, że tydzień bez ślubnego to dla niej męczarnia, a od mówienia o seksie „krew się w niej burzy”. W słynnym wywiadzie na pytanie, jaki ma sposób na męża, mówi otwarcie: „Ściągnęłam go wzrokiem. Mówią, że mam specyficzny. Kolega twierdzi nawet, że mam kurwiki w oczach”. Sam mąż ma jednak bardziej romantyczną wizję pierwszego spotkania.
– Poznałem ją na potańcówce w domu kultury. Bawiłem się z innymi dziewczynami, a ona stała pod ścianą w białej jedwabnej bluzce i granatowej spódnicy. Pomyślałem, jaka ładna, skromna buzia. Warkocza wtedy jeszcze nie miała. Zaprosiłem ją do tańca. Bawiliśmy się razem przez cały wieczór, a później już przez całe życie – wspomina Tadeusz Beger.
Wielka miłość do Tadeusza – a zwłaszcza to, że „lubi seks jak koń owies” – przeszkodziła Renacie Beger w edukacji. Do niedawna w życiorysie w rubryce wykształcenie widniała informacja, że jest absolwentką szkoły podstawowej. – Kiedy poznałem Renię, była w II klasie liceum. Nie skończyła szkoły, a wina siedzi tu za stołem – śmieje się pan Tadeusz wskazując na 28-letniego syna Roberta. – To nie jest tak, że nie chciała się uczyć. Zawsze lubiła czytać. Czasem to mi nawet przeszkadza, bo człowiek pofiglowałby wieczorem, a ona leży w łóżku z książką – śmieje się mąż.
Kiedy Renata Beger zdobyła poselski mandat, postanowiła też uzupełnić wykształcenie. Teraz jest absolwentką Liceum Ekonomicznego w Pile, ale do egzaminów maturalnych nie przystąpiła. Tym razem na przeszkodzie stanęła polityka – najpierw wybory parlamentarne, później samorządowe. – Maturę zda na pewno. Zresztą jak przywódca każe, to powinna skończyć – zapewnia Tadeusz Beger.

Lokalna sensacja

Renata Beger pochodzi z małej wsi w dawnym województwie pilskim. Ma 200-hektarowe gospodarstwo i dwa domy (220 i 600 m kw.) w Dobrznie i Nowym Dworze. W kilkutysięcznym Złotowie leżącym 4 km od Nowego Dworu nie ma osoby, która nie kojarzyłaby nazwiska posłanki. – Czy znam panią Beger? – śmieje się drobna blondynka, która stopem wraca z Piły do Złotowa. – Przecież tutaj wszyscy ją znają, od przedszkola po pośredniak. To nasza największa sensacja lokalna.
Dla mieszkańców jest dowodem na to, że zwykły człowiek, taki jak oni, bez doktoratów, bez pleców może zrobić karierę, i to w samej stolicy. W wyborach na Renatę Beger zagłosowało ponad 10 tys. osób.
Pytanie o drogę do Nowego Dworu wywołuje uśmiechy i domysły, że to „pewnie do posłanki w gości”. Ludzie często krążą, bo wieś niewielka, kilka domów wybudowanych z dala od siebie, i na mapie samochodowej nawet niezaznaczona. Już na pierwszy rzut oka widać, że mieszkańcom się nie przelewa. Na tle skromnych, lekko zaniedbanych budynków 600-metrowy dom pani poseł zdecydowanie się wyróżnia. Dostępu nie broni żaden mur ani siatka. Każdy, kto chce, może wejść na ganek ozdobiony dwoma kolumnami, a nawet zajrzeć do środka, bo drzwi – na wzór amerykański – są oszklone.
Nieopodal w niewielkim szarym pawilonie znajduje się zakład masarski. Widać, że czasy świetności ma za sobą. Przed budynkiem stoi tylko samochód właściciela. Z Tadeuszem Begerem rozmawiamy w skromnie urządzonym biurze. Na ścianie obrazek z angielskim cytatem ze św. Mateusza. Gospodarz najwyraźniej słucha biblijnego nakazu: głodnego nakarmić, spragnionego napoić, bo zaraz gościnnie proponuje śniadanie i herbatę.
W masarni od czasu do czasu słychać odgłosy ubijanych zwierząt. Przez cały czas głośno gra telewizor. Właśnie trwa posiedzenie komisji. Kiedy na wizji pojawia się posłanka, księgowa alarmuje pozostałych pracowników i pilnie przysłuchują się wiadomościom.
– Ludzie ją szanują, gdyż sama do wszystkiego doszła. Lubią ją, bo dla wszystkich ma dobre słowo i stara się pomóc. Jej wnuki i wnuki księgowej, jak ją widzą w telewizji, całują ekran. Tak ją kochają – twierdzą pracownicy masarni.
W Nowym Dworze ludzie niechętnie rozmawiają z dziennikarzami. Już raz rozmawiali z prasą, a „później były tylko kłopoty i pretensje”. Bardziej rozmowni są mieszkańcy Złotowa.
– Ona zawsze była bardzo ambitna. Wszystko chciała mieć najlepsze. Jak kupowała meble, to nie tak jak reszta, jakieś tanie, ale najelegantsze w miasteczku. Takie mieli tylko lekarze i ona. U wszystkich wisiały żyrandole po 200 zł, a u niej za 7 tys. – mówi z zazdrością 50-letnia otyła kobieta z włosami zniszczonymi trwałą. Losy rodziny Begerów śledzi od dłuższego czasu. Przyznaje jednak, że posłanka potrafiła zarobić na te luksusy, bo pracy się nie bała.
– Kiedyś najęła się aż na trzy etaty. Szyła ręcznie skórzane rękawiczki na eksport. Ale ściegi to takie miała, że ciągle nagrody dostawała. Pracowała też w zlewni wód i jeszcze zabrała się do sprzątania biur. A w domu też przecież robota przy dzieciach – wspomina.
Renata Beger zapisała się też w pamięci mieszkańców okolic, z których pochodzi, jako osoba przedsiębiorcza i niepobłażająca ludzkim słabościom. W sennej rzeczywistości GS-owskich sklepów przyszła posłanka wywołała ferment, bo nie dość, że sama była pracowita, to jeszcze wymagała tego samego od innych. Jak ktoś popełnił błąd, musiał się liczyć z tym, że za niego zapłaci.
– Gdyby nie jej mąż, który wstawia się za pracownikami, zwalniałaby ludzi bez oporów. Jeśli ktoś się źle pracuje, do widzenia. Nie to co u Belga, który ma tu sady. Płaci mało, ale ludzie drugie tyle dokradają. Zamiast opryskiwać środkami chemicznymi, leją wodę. Śmieją się, że Belg ma jabłka ekologiczne, chociaż sam o tym nie wie. U Begerowej by to nie przeszło – narzeka pan Stanisław, od roku bezrobotny, który dla rozrywki większość dnia spędza pod sklepem spożywczym na rozmowach o życiu.
W Nowym Dworze pracy nie ma, co raz któremuś sąsiadowi prąd wyłączą, bo rachunków nie płaci. Ale kiedy Beger chciał wynająć kogoś do zbierania kamieni na swym 200-hektarowym polu, nikt nie przyszedł, bo im się nie opłacało harować za 4 zł na godzinę.
O twardości i nieprzejednaniu posłanki Beger ma świadczyć też inny fakt – z goryczą wypominany przez niektórych sąsiadów. Otóż w przeciwieństwie do większości wiejskich sklepików w sklepie spożywczym należącym do posłanki nie ma kupowania alkoholu na krechę. Na ścianie wisi tabliczka kłująca w oczy wszystkich amatorów napojów wyskokowych –
KREDYT UMARŁ, KRYZYS ŻYJE.
KTO NIE PŁACI, TEN NIE PIJE.
Nie wszystkim odpowiadała męcząca aktywność i zaangażowanie w pracy Renaty Beger, ale do dziś opowiada się, jak młodziutka zastępczyni kierownika sklepu uratowała wieś od głodu. – To było w czasie zimy stulecia. Drogi były tak zasypane, że żaden kierowca nie odważył się jechać do Lipki. A ona wzięła sanki i sama z malutkim dzieckiem na rękach szła w śnieżycy, żeby przywieść chleb ze Scholastyki do wsi. Cud, że dziecko wtedy nie zamarzło. Innym razem przyjechała z chlebem do Lipki pancernym samochodem, bo tylko taki na gąsienicach mógł się do nas przebić, więc go załatwiła – opowiada sąsiadów Begerów.
Sama posłanka nie ukrywa, że kiedy trzeba, jest twarda, jednak kiedy musi, zmienia się w słodką idiotkę. – Mężczyźnie nie przystoi, ale kobieta może sobie na to pozwolić – uważa.

Uśmiechnięta, wymagająca i pewna siebie

Na pytanie, gdzie tkwi tajemnica sukcesu Renaty Beger, politycy w Sejmie stawiają na talent do kreowania swojej osoby w mediach, ludzie na wsi wskazują na ambicję i pracowitość.
Mniej życzliwie nastawieni do posłanki Beger twierdzą jednak, że w zrobieniu kariery pomogły jej spryt, ambicja i… kiełbaski. W politykę zaangażowała się dopiero na początku lat 90. – Bardzo szybko zauważyłam, iż zmiany, które zaszły w Polsce po 1989 r., nie idą w dobrym kierunku. W 1992 r. usłyszałam, że jest ktoś taki jak Andrzej Lepper, który założył Związek Zawodowy Rolnictwa Samoobrona. I zaczęłam go poszukiwać. Specjalnie przyjechałam do Warszawy, aby z nim porozmawiać. Po pierwszym spotkaniu doszłam do wniosku, że ten człowiek chce dobrze, że mamy podobne poglądy na sytuację w kraju. Szybko – bo jak podejmuję decyzję, to albo bardzo szybko, albo wcale – postanowiłam wstąpić do związku. W 1993 r. wstąpiłam do partii, aby mieć wpływ na zmiany i uświadamiać innym politykom, że podążają w złym kierunku – opowiada.
Ci, którzy znają Renatę Beger od samego początku jej działalności w Samoobronie, wspominają, jak przyszła posłanka przyjeżdżała na zebrania z torbami kiełbasy ze swojej masarni. W myśl zasady: przez żołądek do serca. Wędliną rozpieszcza kolegów do dzisiaj. – Czasem jak Andrzej Lepper dostaje nasze wyroby, to tak mu smakują, że z nikim się nie dzieli – przyznaje Tadeusz Beger.
Polityka wciągnęła ją bez reszty. W domu właściwie bywa gościem. – Przez ostatnie półtora roku tylko dwa razy ugotowałam obiad! Mój mąż jednak rozumie, że nie mam czasu na prowadzenie domu. Zawsze podkreśla, że swój największy skarb oddał społeczeństwu – wyjaśnia pani posłanka.
Jak to się stało, że kobieta bez wykształcenia, bez doświadczenia parlamentarnego stała się jedną z najwyrazistszych postaci w parlamencie?
– Może to zabrzmi nieskromnie, ale mam bardzo silną osobowość. Zawsze stałam przed szeregiem, zawsze byłam pierwsza i traktowano mnie w sposób szczególny, jak kogoś wyjątkowego. W domu była nas piątka rodzeństwa, ale tylko ja miałam własny wózek i osobne łóżeczko. Tylko ze mną tatuś chodził za rączkę – wspomina.
– Żona kiedyś powiedziała, że jest jak kot, ale ja porównałbym ją do lwa, bo ma przywództwo we krwi. Renia zawsze chce dyrygować – ocenia Tadeusz Beger.
W klubie Samoobrony o Renacie Beger mówią, że jest koleżeńska, energiczna, pracowita i zawsze solidnie przygotowana merytorycznie do wystąpienia już parę godzin wcześniej, bo nie lubi improwizować. Zawsze uśmiechnięta i w dobrym nastroju, ale też niesamowicie wymagająca, nigdy nie zapomina, co komu zleciła.
Jej największym atutem jako polityka jest łatwość nawiązywania kontaktu z wyborcami. – Jestem bardzo otwarta. Potrafię porozmawiać ze wszystkimi, czy to inteligent, czy pijak. Tylko do każdego zwracam się inaczej, bo każdy ma inną osobowość. Trzeba też pamiętać, o odpowiedniej tonacji głosu i uśmiechu. Uczyłam się trochę psychologii, a to pomaga w kontaktach z ludźmi – zdradza.
Jest bardzo pewna siebie, ale – jak mówią koledzy z Sejmu – nie wynika to z wiedzy i wykształcenia. – Ktoś inny zdawałby sobie sprawę ze swoich braków i niekompetencji i nie poszedłby do Komisji Śledczej, a ona nie ma odpowiedniego przygotowania, jednak wcale się tym nie zraża – oceniają.
Coraz więcej osób zazdrości jej mocnej pozycji w partii, dobrych relacji z Lepperem i oczywiście popularności zdobytej za sprawą Komisji Śledczej.
W ubiegłym roku nie została ponownie wybrana do prezydium klubu Samoobrony. – Nie każdemu odpowiada jej osobowość, to, że lubi być w centrum zainteresowania. Ale to dobra koleżanka i niewybranie jej do prezydium było krzywdzące – twierdzi posłanka Samoobrony, Genowefa Wiśniowska.
– Renatka nie jest zwierzęciem politycznym, takim jak na przykład Hojarska. Nie jest też typem intelektualistki jak Wiśniowska. A jednak to ona zrobiła wielką karierę. Tak się wykreowała w mediach, że cała Polska o niej mówi. Po prostu umie dotrzeć do dziennikarzy – tłumaczy jeden z działaczy Samoobrony. – Czasem jak idzie korytarzem, kpią: „O, gwiazda idzie, wołajcie telewizję” – dodaje.
– To kobieta bardzo odważna. Umie też się pokazać, sprzedać w dobrym tego słowa znaczeniu – zaznacza Wiśniowska.
Dziennikarze przyznają, że ma ładny radiowy głos, nie peszą jej kamera ani mikrofon, potrafi mówić krótko i na temat, jest sympatyczna, nie odmawia wypowiedzi i – co w Samoobronie nie częste – posługuje się ładną polszczyzną. Choć, co udowodniła w wywiadzie dla „Super Expressu”, potrafi też wyrażać się nad wyraz dosadnie.
Renata Beger nie kryje, że popularność sprawia jej przyjemność. – Czasem ktoś do mnie podchodzi i mówi: „Pani poseł, jak oni na panią patrzą”. Rzeczywiście ludzie mi się przyglądają, ale to normalne. Patrzymy tak na niepełnosprawnych, aktorów. Znany polityk też ciekawi – wyjaśnia z uśmiechem. – To moje pięć minut i chcę je dobrze wykorzystać. Nie mogę tego zmarnować.

 

Wydanie: 2003, 21/2003

Kategorie: Sylwetki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy