Łódzki Falcone

Łódzki Falcone

Kazimierz Olejnik: – Można mnie skopać, ale nie można złamać i w razie czego zawsze mogę odejść z prokuratury Maciej K., „Książę”, nie lubił okazywać litości. Sam dawał przykład podwładnym wymuszającym haracze od prostytutek. Oporne kobiety bił, oszpecał, własnego psa wyszkolił w taki sposób, by mógł dziewczyny… gwałcić. Z powodu brutalności i bezwzględności w ciągu kilkunastu miesięcy dorobił się pozycji „najmocniejszego człowieka w Łodzi”. Bandycka hossa nie trwała jednak długo – w 1993 r. wraz z kilkunastoma kompanami „Książe” trafił za kraty. Tym, który go posadził, był prokurator Kazimierz Olejnik. To wówczas Olejnik stał się bohaterem mediów. I pozostaje nim do dziś, dochodząc w międzyczasie do funkcji zastępcy prokuratora generalnego, nadzorującego Biuro ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej. Kim jest ten 48-letni mężczyzna, z nietypową jak na prokuratora umiejętnością wypowiadania się normalnym językiem, nie zaś urzędniczym slangiem? Do zawodu trafił 25 lat temu, najpierw jako aplikant w Prokuraturze Rejonowej Łódź-Śródmieście. Pod koniec lat 80. został prokuratorem rejonowym w Pabianicach, by po dwóch latach awansować do prokuratury wojewódzkiej. Jego dzisiejsi wrogowie przypominają, że w 1982 r., w czasie stanu wojennego, Olejnik wstąpił do PZPR. Dziś jednak, jak deklaruje, jest zdecydowanym orędownikiem apolityczności prokuratury. Podkreśla to na każdym kroku, nawet gdy umawialiśmy się na wywiad, zastrzegając, że część pytań ma służyć zebraniu informacji o nim samym. – A co tu o mnie można pisać? – pytał. – Jestem zwykłym, apolitycznym prokuratorem. „Popelina” w potrzasku – Żyłkę prokuratorską albo się ma, albo nie – mówi Stanisław Iwanicki, były prokurator krajowy, obecnie w IPN. – Olejnik jest jej szczęśliwym posiadaczem. W latach 90. odniósł wiele sukcesów. To pracowity i dobry prokurator. – Jest wymagający, zarówno wobec siebie, jak i innych – twierdzi Małgorzata Dudkiewicz-Klapska z łódzkiej prokuratury apelacyjnej. – Miałam kilku szefów, ale on jest tym, którego najbardziej sobie cenię. Zdaniem naszej rozmówczyni, w prokuraturze ważne są wzajemne zaufanie oraz umiejętność pracy zespołowej. Małgorzata Dudkiewicz-Klapska nie ma wątpliwości, że Olejnik nie tylko potrafi obdarzać zaufaniem, lecz także zjednywać sobie współpracowników. Ma przy tym cechy przywódcze, co w sumie przekłada się na dobrą organizację pracy zarządzanych przez niego zespołów. Czego pochodną są z kolei sukcesy, o których wspominał Iwanicki. Jednym z najważniejszych było bez wątpienia rozbicie innego gangu z Łodzi, pod przywództwem Edmunda R., „Popeliny”. To „Popelina”, po tym jak przestała istnieć grupa „Księcia”, zajął dominującą pozycję w łódzkim podziemiu, przez kilkadziesiąt miesięcy skutecznie terroryzując tamtejszych przedsiębiorców. Ludzie „Popeliny” zmuszali biznesmenów do płacenia nawet 30-procentowego haraczu, niepokornych „dyscyplinując” zamachami bombowymi. Gangsterska samowola skończyła się w 1996 r. – za falą aresztowań stał ówczesny szef Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Wojewódzkiej w Łodzi, Kazimierz Olejnik. Przekonany, że wie lepiej – Starał się osobiście wszystkiego dopilnować – wspominają łódzcy współpracownicy Olejnika. Tej cechy obecny zastępca prokuratora generalnego nie wyzbył się do dziś. O ile jednak w czasach łódzkich nie dopatrywano się w tym niczego złego, dzisiejsza posada prokuratora krajowego rodzi w tym zakresie szereg emocji. Olejnik bardzo często opuszcza warszawskie biuro, wyjeżdżając w teren, by na miejscu zapoznać się z konkretnymi sprawami. To zaś wywołuje obawy części polityków i mediów, że chodzi o formę służbowego nacisku. Zwłaszcza że zainteresowania Olejnika oscylują wokół spraw największej wagi, o największym wskaźniku społecznej i politycznej drażliwości. Zapytaliśmy zatem Olejnika, po co mu tak częste terenowe wyjazdy. – Bo alternatywą są informacje pisemne – wyjaśnia. – Aby je otrzymać, koledzy z dołu musieliby wykonać pracę z perspektywy śledztwa zbędną i jałową. Bo dowodu w sprawie ona nie przysporzy. Ponadto pisemny raport to nie obiektywny obraz sytuacji, ale jego rekonstrukcja dokonana przez prokuratora. Skąd u Olejnika taka potrzeba szczegółowej wiedzy? Złośliwi zarzucają mu specyficzną wadę charakterologiczną – przekonanie, że wszystko wie lepiej. O tym, że coś w tym jest, przekonuje nas sam Olejnik. Odnosząc się do niedoskonałości pisemnych raportów, przyznał również, że przeraża go możliwość pominięcia przez sprawozdawcę jakichś wątków. – Ja miałbym o czymś nie wiedzieć?! – pytał. I zaraz potem mówił o konieczności merytorycznego wspierania kolegów z terenu. Ośmiornica

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2005, 2005

Kategorie: Sylwetki