Pospolici zbrodniarze

Pospolici zbrodniarze

Mikołajczyk przeciwko „agentom Andersa”

Nic więc dziwnego, że PSL kategorycznie odcinało się od dzisiejszych bohaterów IPN. Mikołajczyk dobrze odczytywał nastroje społeczne, dalekie od poparcia nowego światowego konfliktu, na który liczyło podziemie. Do stycznia 1947 r. ludowcy wierzyli, że będą w stanie legalnie wpływać na kierunek zachodzących w Polsce przemian. Dlatego w odezwie do „chłopów na 50-lecie pracy i walki ludowej” władze partyjne wyraźnie podkreślały: „Byliśmy zawsze i jesteśmy zdecydowanymi walczyć z dawnymi bojówkami ONR (Obozu Narodowo-Radykalnego) oraz obecnymi bandami NSZ, gdyż ostrze ich walki, a nawet bratobójcze kule w okresie konspiracji i w nas dotkliwie godziły. W szeregach naszych nie ma dla nich miejsca”.

PSL było przez społeczeństwo uważane za siłę stabilizującą bieżący układ polityczny. Tak też postrzegali siebie sami ludowcy, zachowując równy dystans między PPR a zbrojnym podziemiem. „Dążąc do ładu w państwie naszym – tłumaczyli na łamach „Chłopskiego Sztandaru” – potępiamy wszelkie gwałty i mordy polityczne, zbrodniczą działalność band leśnych, mącicieli ładu i porządku, pracy w pokoju i pracy dla idei demokratycznej”.

Sam Mikołajczyk otwarcie domagał się likwidacji zbrojnego podziemia. Podczas kongresu PSL w lutym 1946 r. wicepremier zapewniał: „Potępiamy zbrodnie dokonywane na działaczach politycznych PPR i innych stronnictw oraz członkach Urzędu Bezpieczeństwa. (…) Tylko wrogowie polscy pewni, że rozlana krew w narodzie prowadzi do zemsty i rozkładu i pociąga za sobą skutki na pokolenia, mogą sobie życzyć w Polsce atmosfery mordów politycznych i wojny domowej, która mogłaby się skończyć utratą niepodległości państwa. (…) Potępialiśmy i potępiamy NSZ, agentów Andersa, maruderów i pospolitych zbrodniarzy”.

Prasa PSL wobec „faszystowskiej konspiracji”

Stanowisko prezesa podtrzymywała partyjna prasa. Jej redakcje piętnowały „zbrodniczą działalność NSZ i innych band leśnych, w szczególności mordy dokonywane na funkcjonariuszach państwowych, działaczach PSL i innych partii ze względów politycznych lub wyznaniowych”. Jednocześnie ostrzegały, że „istnienie i działalność NSZ i innych ośrodków faszystowskich konspiracji stanowi (…) poważne zagrożenie odbudowy kraju, pogarsza zły stan bezpieczeństwa oraz opóźnia normalizację stosunków w ogóle”.

Rozwiewając wszelkie wątpliwości, naczelny organ prasowy PSL zapewniał: „Dzisiaj nie okażemy żadnego objawu współczucia resztkom NSZ, gdy je władze bezpieczeństwa w sposób choćby najbezwzględniejszy likwidowały”.

Ataki prasowe na podziemie miały dwa główne powody. Po pierwsze, do 1947 r. PSL oficjalnie wchodziło w skład koalicji rządowej i mniej lub bardziej chętnie firmowało zachodzące w kraju zmiany. Zmiany, które podziemie negowało i zwalczało całą mocą. Po drugie, ludowcy musieli odpierać nieustanne ataki także ze strony PPR, która widziała w nich rosnące zagrożenie. „Samo powstanie PSL i ogłoszenie programu stawiało tę partię po przeciwnej stronie barykady niż PPR i jej sojusznicy. Praktycznie od początku partia Mikołajczyka była skazana na walkę z komunistami”, zauważał prof. Rafał Habielski z Uniwersytetu Warszawskiego.

Relacje z procesów

Jednak prasa PSL nie ograniczała się do przedstawiania oficjalnego stanowiska swoich władz. Jej negatywny stosunek do podziemia wyrażał się także w licznych relacjach z „likwidacji band” oraz procesów członków NSZ i WiN. Gdyby PSL chciało się odciąć od kampanii przeciwko podziemiu, wystarczyło nie zamieszczać krytycznych publikacji. Cenzura mogła zatrzymać jeden czy drugi artykuł, nie mogła natomiast zmusić redakcji do wydrukowania tekstu ani narzucić swojego języka w opisywaniu faktów.

Tymczasem w sprawie podziemia gazety PSL mówiły jednym głosem z prasą PPR. W relacji z procesu jednej ze zbrojnych band dziennikarz „Chłopskiego Sztandaru” pisał: „W momencie procesu przywódcom podziemia zabrakło odwagi, by bronić swej organizacji, tchórzliwie bronili siebie, by zmniejszyć karę, która musiała ich spotkać. Przywódcy podziemia nie chcieli pamiętać, że ich praca polityczna i wojskowa narażała ludzi na niebezpieczeństwo i przeszkadzała w odbudowie Polski. Działacze NSZ to ludzie sprzeciwiający się postępowi i reformom społecznym, ludzie, którzy nie chcieli dopuścić, aby z dobrodziejstwa kultury i cywilizacji korzystać mogły jak najszersze warstwy społeczne”. W podobnym tonie utrzymane były pozostałe teksty o procesach członków podziemia.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2015, 34/2015

Kategorie: Historia

Komentarze

  1. Anonim
    Anonim 27 listopada, 2015, 07:16

    Mikołajczyk – to zbrodniarz wojenny !!!!!

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Wojciech Kaźmierski
    Wojciech Kaźmierski 28 listopada, 2015, 07:40

    Panie Anonim, czy czytał pan artykuł?:

    „Sam Mikołajczyk otwarcie domagał się likwidacji zbrojnego podziemia. Podczas kongresu PSL w lutym 1946 r. wicepremier zapewniał: „Potępiamy zbrodnie dokonywane na działaczach politycznych PPR i innych stronnictw oraz członkach Urzędu Bezpieczeństwa. (…) Tylko wrogowie polscy pewni, że rozlana krew w narodzie prowadzi do zemsty i rozkładu i pociąga za sobą skutki na pokolenia, mogą sobie życzyć w Polsce atmosfery mordów politycznych i wojny domowej, która mogłaby się skończyć utratą niepodległości państwa. (…) Potępialiśmy i potępiamy NSZ, agentów Andersa, maruderów i pospolitych zbrodniarzy”.”

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy