Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej obudziło demony walk na irlandzkiej granicy Na większości dostępnych w internecie zdjęć wygląda jak typowa przedstawicielka swojej generacji. Lekko kręcone, krótko ścięte włosy, gniewne spojrzenie, czarna, skórzana kurtka, założony od niechcenia beret. Żadnych stereotypowo kobiecych elementów ubioru. Dolours Price, najsłynniejsza bojowniczka Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA) i jedna z najniebezpieczniejszych postaci konfliktu nazwanego The Troubles – starć Irlandczyków z brytyjską administracją o kontrolę nad obejmującym północ wyspy Ulsterem. Dla wielu irlandzkich radykałów ociera się o świętość. Zwana Joanną d’Arc irlandzkiej wojny domowej, była jedną z architektek zamachu na budynek Centralnego Trybunału Karnego Anglii i Walii w Londynie w 1973 r. Atak był rewanżem za krwawą niedzielę – desant brytyjskich spadochroniarzy na pokojową demonstrację w Londonderry. W wyniku eksplozji bomby ukrytej w samochodzie zaparkowanym przed gmachem rannych zostało ponad 200 osób, jedna zmarła na skutek komplikacji. Proces Dolours Price, przeprowadzony rok później wręcz pokazowo w refektarzu średniowiecznego zamku Winchester w Anglii, razem z wyrokiem dożywocia miał być przestrogą dla irlandzkich partyzantów. Dolours Price zmarła w 2013 r., w wieku 62 lat. Z wyroku odsiedziała niewiele, otrzymawszy akt łaski zaledwie sześć lat po procesie. Ostatnie dekady życia poświęciła republikańskiemu aktywizmowi i pisaniu artykułów do magazynów związanych z IRA. Nigdy nie przestała wierzyć w jeden wspólny irlandzki kraj. Przed śmiercią zdążyła jeszcze powiedzieć, że największa wolność, jaka jej pozostała, to wolność opowiedzenia własnej historii i przeszłości bez ograniczeń – z nadzieją, że zainspiruje innych do republikańskiej walki. Prawdopodobnie sama nie zdawała sobie sprawy, jak szybko jej słowa się zmaterializują. Dziś postać Dolours wraca do debaty publicznej, a wraz z nią wraca lęk przed bombami na Zielonej Wyspie. Jej samej nowe życie przyniosła bestsellerowa książka „Say Nothing” (ang. „Nie mów nic”, polskie tłumaczenie ukaże się w tym roku). Autor, reporter „New Yorkera” Patrick Radden Keefe, opowiada w niej o kulisach przeszło 30-letniego konfliktu w Ulsterze i funkcjonowaniu IRA. Idea wznowienia walk na północy i możliwego połączenia Irlandii Północnej z Irlandią odżyła natomiast z chwilą, gdy brytyjski premier Boris Johnson jednoznacznie stwierdził, że wyjście jego kraju z Unii Europejskiej jest tylko kwestią czasu. Irlandzka granica pojawiała się od samego początku w okołobrexitowych debatach jako jeden z potencjalnie największych problemów związanych z decyzją o opuszczeniu Wspólnoty przez Brytyjczyków. W końcu z formalnego punktu widzenia w Ulsterze stykają się dwa kraje – Wielka Brytania, której Irlandia Północna jest częścią, i Republika Irlandii. Granica długości prawie pół tysiąca kilometrów ustanowiona w 1921 r. nigdy nie została tak naprawdę zaakceptowana przez irlandzkich nacjonalistów, którzy przez niemal cały XX w. próbowali ją anulować. Sytuację nieco złagodziło członkostwo obu krajów w Unii Europejskiej oraz porozumienie wielkopiątkowe z 1998 r., regulujące zasady rozejmu i pokojowego współistnienia obu Irlandii. Umowa poparta w referendum przez większość społeczeństwa, zmęczonego trwającym trzy dekady konfliktem, utrzymywała północ wyspy pod brytyjską kontrolą, ale dawała nadzieję na przyszłą ponowną unifikację. Zmuszała jednak republikańskich bojówkarzy do pełnego rozbrojenia, bo obie ratyfikujące ją strony zobowiązywały się do stosowania w działalności politycznej jedynie metod demokratycznych. Prawie 22 lata od podpisania porozumienia nie wszyscy w Irlandii mają o nim tak dobre zdanie jak w chwili głosowania referendalnego. Według wielu radykałów po republikańskiej stronie granicy zawarty w Belfaście układ nie spełnił oczekiwań. Brytyjczycy ani przez moment nie zasygnalizowali chęci podjęcia rozmów o wycofaniu się z Irlandii Północnej, nie poszerzyli też tamtejszej autonomii wobec władz w Londynie. I choć IRA się rozformowała, a jej członkowie pozakładali mniejsze partyzantki, upiory The Troubles i wcześniejszych walk na granicy powracają właśnie z powodu brexitu. Pomiędzy Irlandią a Wielką Brytanią jest 206 przejść granicznych. Ich funkcjonowanie po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej będzie zależało od tego, na jakich warunkach Londyn opuści Wspólnotę. W przypadku rozwodu bez umowy, czyli no-deal brexit, najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym na powrót pojawią się budki i szlabany, a każdy, kto będzie chciał przekroczyć granicę, będzie musiał czekać
Tagi:
Brexit, Dolours Price, IRA, Irlandia, Irlandia Północna, konflikty, terroryzm, UE, Wielka Brytania, zamach