Dlaczego w końcu lat 70. Dwaj Starsi Panowie zdecydowali się powrócić do telewizji Wiesław Michnikowski: „Udział w »Kabarecie Starszych Panów« to dla mnie – i chyba dla wszystkich koleżanek i kolegów – wielkie, wspaniałe przeżycie. Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski byli niesłychanie kulturalnymi ludźmi i pracować z nimi było dla nas wielką frajdą. Ten nastrój, ten klimat, ta atmosfera udzielała się wszystkim. Myśmy się bardzo lubili. I nigdy nie było zazdrości, że ktoś ma lepszą piosenkę. (…) Nigdy później nie zetknąłem się z tak życzliwymi ludźmi”. Jeśli prawdą jest, że „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”, to przeczy temu powiedzeniu – też przecież prawdziwe, bo życiowe – „Nie ma reguły bez wyjątku”. Dlaczego w końcu lat 70. Dwaj Starsi Panowie zdecydowali się odkurzyć sztuczkowe spodnie, żakiety i cylindry i powrócić w nich do telewizji? Czy dlatego, że była kolorowa? Że rozrywkę produkowała na jeszcze wyższym poziomie? Że ludowi gwarantowała igrzyska (zaopatrzenie w chleb pozostawiając komu innemu)? Przecież pracując nad „Divertimentami”, nad muzykałami, nad rewiami, programami i audycjami nawet okazjonalnymi, Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski nigdy z telewizji nie wyszli. Zaś mistrzowska formuła tamtego kabaretu – czarno-białego – tkwiła w ich sercach, duszach i umysłach, przypominając, podpowiadając, zachęcając: a może…? kiedyś…? jeszcze raz…? JERZY WASOWSKI bronił się przed legendą tamtych programów: „Wolałbym nie rozmawiać o »Kabarecie«, bo to już przeszłość. To nie znaczy, że się wypieram działalności w nim. Zawsze tylko boję się, że wszyscy uważają to za apogeum mojej twórczości, co być może jest prawdą, choć ja wolałbym, żeby tak nie było”, powiedział w 1975 r. („Perspektywy”, 31.01.). Maria Wasowska: „Pierwsze cztery telewizyjne »Kabarety« zostały zniszczone – nagrywano je na telerecording”. Grzegorz Wasowski: „Kiedy jeszcze istniały tamte zapisy, to już wtedy trudno je było oglądać, bo sylwetki ludzkie sprawiały wrażenie widm. Ampex był urządzeniem trochę lepszym, wyższym stopniem technicznego rozwoju telewizji, ale mało kto dostępował zaszczytu nagrywania jego programów na ampex, bo to urządzenie było drogie i za jego pomocą nagrywano tylko wybrane pozycje programu; »Kabaret« nie był tą wybraną pozycją [a jednak go na ampex nagrano; co prawda niektóre programy, ale jednak! – przyp. D.M.]”. Maria Wasowska: „Prezes telewizji, Maciej Szczepański, chciał, żeby ocalał przynajmniej zamysł tamtych programów, ich piosenki, dialogi, scenariusze, czyli żeby tamte »Kabarety« powtórzyć. To, że można to ocalić, przekonało Jerzego. Miał świadomość, może większą niż Jeremi, że to nie będzie to samo, co dawniej: nie ci Panowie, nie ci wykonawcy. Zresztą dlatego właśnie on i Jeremi trochę w dawnych scenariuszach pozmieniali, wzięli młodych aktorów, ale nie wszystkie te eksperymenty okazały się udane”. Grzegorz Wasowski: „My chyba tak uważamy, bo byliśmy przywiązani do starej ekipy kabaretowej i teraz nie wszystko nam pasowało”. (…) Irena Kwiatkowska: „Jerzy był tolerancyjny, pobłażliwy, rozumiejący. Wiedział, czego może od nas wymagać, a czego nie może. Rozumiał nas, rozumiał jak mało kto. Ale tamtego »Kabaretu« już się nie dało odtworzyć. To, co stworzyliśmy po raz drugi z nowymi aktorami, to już nie było to, co dawniej. Nie było, bo nie mogło być takie”. „(…) Z perspektywy trzydziestolecia te lata kabaretowe wydają mi się niepowtarzalną idyllą telewizyjną. Czy taką były naprawdę? Chyba jednak – tak. Wprawdzie studia na placu Powstańców były ciaśniuteńkie, honoraria malutkie, czasu na próby tyle, że antenowa premiera (idąca niemal do końca cyklu na żywo) zazwyczaj była dopiero generalną próbą. Ale za to – cóż za współpraca z aktorami! Wszyscy przychodzili na wszystkie próby, wszyscy je lubili, wszyscy czuli się współodpowiedzialni za wszystko, co dotyczyło programu. I sowicie za to wszystko i za swoje wspaniałe talenty opłacani byli sympatią widowni i prasy. Również za piosenki”. (…) „Przed laty, za czasów jego największej świetności, uznano »Kabaret Starszych Panów« za program jak gdyby elitarny, niezbyt zrozumiały dla większości odbiorców telewizyjnych widowisk rozrywkowych. To, co zrobili w telewizji Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski, nie mieściło się widocznie w obowiązującym wówczas kanonie sztuki masowej. A przecież akceptacja lub odrzucenie »Kabaretu« – to nie tylko kwestia zgody na takie czy inne chwyty artystyczne. Jest to również sprawa uznania dla pewnej postawy życiowej. W zaskakujące
Tagi:
Dariusz Michalski









