Pożegnanie z mediami, czyli łabędzi śpiew felietonisty

Media i okolice Gdyby zapytać starszą wiekiem Polkę, co jest wszechobecne, wszechwiedzące, wszechpotężne, duchowe, a nie materialne, jest poza nami, ale i w nas – nie miałby trudności z odpowiedzią: to Bóg. Jednak gdyby o to samo zapytać młodego człowieka, to, być może, pół żartem, pół serio odpowiedziałby: media. Im bowiem przypisuje się tradycyjne boskie atrybuty. Jawią się współczesnym ludziom jako wszechobecne, wszechwiedzące i wszechmocne. Jako czwarta władza ferująca w imieniu opinii publicznej bezapelacyjne wyroki. Media są inicjatorem nowych rytuałów i kultów. Mają swoich kapłanów – dziennikarzy, a nade wszystko masy wiernych. Ramówka telewizyjna w wielu domach wyznacza, jak w klasztorach, rytm dnia, tyle że wezwanie na jutrznię zastępuje „Kawa czy herbata”, a nabożeństwo poobiednie – oglądanie telenoweli. Dzieci rytualnie oglądają dobranocki, a wierni płci męskiej – „Fakty” i „Wiadomości”. Słuchanie radia wypiera modlitwę poranną i wieczorną. A niektóre gazety oraz ich dziennikarze głęboko wierzą w swą kaznodziejską misję i moc gromienia grzechów tego świata. Media są przedmiotem coraz intensywniejszych studiów naukowych. Pojawił się nawet termin „mediologia” – nauka o mediach. Na razie nie ma ona imponujących wyników teoretycznych, bowiem media – mówiąc żartobliwie – podobnie jak Bóg

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 13/2002, 2002

Kategorie: Felietony