Fałszerze i strachliwa lewica

Fałszerze i strachliwa lewica

Są takie sytuacje, w których słowa muszą być twarde. Na miarę tego, co się dzieje. Bo jak inaczej niż tendencyjną szmirą nazwać to, co przy okazji Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych robi Instytut Pamięci Narodowej. Czy historia pisana według potrzeb „prawdziwych patriotów”, jak z upodobaniem nazywają siebie szczególnie zajadli paszkwilanci, ma zdominować debatę publiczną? Czy taśma produkcyjna kierowana przez Łukasza Kamińskiego i Andrzeja Paczkowskiego ma być wyznacznikiem prawdy i standardów naukowych? Taśma, która, urągając rozumowi i statutowi instytutu, wypuszcza identyczne sztuki. W IPN produkowane są standardowe figurki pomalowane na czarno i to one stanowią zdecydowaną większość urobku albo białe aniołki z dodatkową anielską poświatą. Stosując taką metodę pracy, nie trzeba się zbytnio wysilać. Wystarczą miękki kręgosłup i dyspozycyjność, by każdego, kto po 1945 r. walczył z władzą, zaliczyć do grona postaci wybitnych. I w komplecie zapisać do panteonu bohaterów narodowych. Tak wygląda w praktyce Tischnerowska g… prawda. Trzeba połączenia naiwności z bezczelnością, by wierzyć, że pisana przez IPN historia ma szansę się obronić na wieki wieków. Jeszcze zobaczymy, jak wielu ludzi porobi kariery naukowe i zarobi duże pieniądze na antyipeenie. Gdyby polska prawica, z PO na czele, miała więcej wyobraźni i cywilnej odwagi, nie firmowałaby tego hucpiarstwa. Ale jak na razie jest tak, jak widzimy. W Sejmie kłamstwa marszałek Kopacz i prawicy. Przed Grobem Nieznanego Żołnierza ćwierćprawdy prezydenta. Kunktatorstwo lewicy, która rok temu głosowała za uchwaleniem Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W tym roku część posłów lewicy obudziła się i zbojkotowała uroczystości. Przeciwko ocenom IPN jako jeden z nielicznych polityków SLD zaprotestował prof. Tadeusz Iwiński. Niestety, lewica od paru lat jest kompletnie głucha na protesty rodzin ofiar pomordowanych przez ludzi uważanych dziś za bohaterów. Głucha na pamięć o tych wydarzeniach. Nie chce słyszeć o zabitych nauczycielach, geodetach, milicjantach, którzy chłopskie czy robotnicze drelichy zamieniali na mundury, o pomordowanych partyzantach (także z AK), którzy już w cywilu odbudowywali kraj po niesłusznej stronie. O nich 1 marca nie powiedzieli jednego sensownego słowa prezydent Komorowski, marszałek Kopacz, marszałek Borusewicz ani premier Tusk. Ich nie przekona żaden argument. Liczy się tylko doraźna polityczka i płynięcie z prądem. Formatu polityka nie da się niestety wyprodukować według sztancy, na taśmie. Politycy prawicy udają, że jest jedna prawda, ich prawda. A przecież o tamtych wydarzeniach obiektywnie piszą również ludzie ze środowisk bliskich im ideowo. Jak chociażby testament żołnierzy AK z Podhala, którzy oświadczyli, że Józef Kuraś „Ogień” po wojnie był zwykłym mordercą. Jest kronika Zamojszczyzny pisana przez oficera AK Zygmunta Klukowskiego, który odnotowuje wiele zabójstw na tle politycznym, grabieży, a nawet morderstw wśród swoich. Jak memento brzmią jego słowa: „zaczyna mnie gnębić, że nie mogę mówić głośno i otwarcie, bo posądzono by mnie o odszczepieństwo, a nawet o zdradę”. W 2012 r. wolno mówić wszystko! Byle tylko nie była to prawda sprzeczna z doktryną prawicy i IPN. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2012, 2012

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański