Pracownik to tylko koszt

Pracownik to tylko koszt

– Założone były plany wydajności pracy, czyli obrót podzielony przez liczbę osób na zmianie. Jeżeli ruch był mniejszy, niż przewidywano, po godzinie czy dwóch ludzi zwalniano do domu. Często na godzinę przed rozpoczęciem pracy otrzymywało się SMS-a, że dziś ma się wolne. Oczywiście za ten dzień nie dostawało się żadnych pieniędzy, a za bycie w dyspozycji nie dostawaliśmy żadnego ekwiwalentu lub chociażby przeprosin – opowiada Iwona. – W ten sposób albo pracowałam za trzech, albo w ogóle nie przychodziłam.

Półtora miesiąca pracy na wysokich obrotach skończyło się u Iwony poważnymi problemami zdrowotnymi. Uciekła do innej kawiarni, gdzie atmosfera i normy były o wiele przyjaźniejsze.
Trudna sytuacja młodych na rynku pracy zaczyna mieć odbicie również w popkulturze. 25-letni warszawski raper Taco Hemingway na płycie „Umowa o dzieło” rymuje m.in.: „W tym pokoleniu, na umowie-zleceniu / Nie gada się o przyszłości i ZUS-ie, ubezpieczeniu / Ci ludzie nie chcą gadać o wpłatach na lokatach premium / I polityce tych pozycji raczej nie mamy w menu”.
Nie gadają, bo po prostu to ich nie dotyczy. Z raportu opracowanego przez Fundację Kaleckiego wynika, że osoby zatrudnione na podstawie umów terminowych za godzinę pracy otrzymują o 30-35% mniej niż pracownicy na etacie. W niektórych grupach wiekowych dysproporcja sięga nawet 55%.

Pracując na podstawie umowy terminowej, bardzo trudno jest zacząć samodzielne życie, nie mówiąc już o założeniu rodziny. „Banki mniej chętnie przyznają kredyty osobom pracującym na umowach terminowych. Jest to szczególnie istotne ze względu na brak systemowej polityki mieszkaniowej w Polsce”, piszą eksperci Fundacji Kaleckiego.

Przekleństwo elastyczności

Cały czas jednak wiele osób, szczególnie lepiej sytuowanych, nie dostrzega lub nie chce dostrzegać problemów, jakie niesie ze sobą niestabilne zatrudnienie. Świetnym przykładem jest reakcja prof. Leszka Balcerowicza, który w sylwestrowy poranek gościł u red. Janiny Paradowskiej w Poranku Radia TOK FM. – Słyszymy od młodych ludzi, że nie mają poczucia stabilizacji, że są zatrudniani na tzw. umowach śmieciowych… – mówiła dziennikarka, gdy w słowo wszedł jej prof. Balcerowicz. – Ja przepraszam bardzo, ale pani użyła mowy nienawiści. Umowa śmieciowa to jest wyzwisko. Mowa normalna to „umowa elastyczna” – oświadczył.

Ela cały czas wierzy, że już niedługo nie będzie musiała pracować „elastycznie”. Bo to oznacza: za półdarmo, w stresie i bez pewności tego, co będzie jutro. Dotychczas pracodawcy dawali jej do zrozumienia, że jest dla nich tylko kosztem. Dlatego teraz marzy o pracy w miejscu, w którym w końcu będzie traktowana na bardziej partnerskich zasadach. Jak to wygląda teraz? – W agencji szefowa obiecała mi 500 zł premii, ale później ze wszystkiego się wycofała – mówi. – Powiedziała, że jej nie stać. Następnego dnia przyszła do biura w nowych okularach przeciwsłonecznych za 1,2 tys. zł.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 04/2016, 2016

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy