To tylko bójka?

To tylko bójka?

Przemoc, agresja, poniżanie przy milczącym przyzwoleniu personelu to codzienność młodzieżowych ośrodków wychowawczych Atak nożem w Rewalu i śmierć wychowanka w Wałbrzychu. W ciągu dwóch tygodni grudnia ub.r. do mediów trafiły dwa tragiczne wydarzenia. Spraw mniejszego kalibru w ośrodkach wychowawczych dla dzieci i młodzieży z zaburzeniami psychicznymi i niedostosowanych społecznie często się nie rejestruje. Nie ma takiego obowiązku. Sploty nieszczęśliwych wydarzeń Dolnośląski Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Wałbrzychu stoi trochę na uboczu, w zielonej, spokojnej dzielnicy. W sąsiedztwie kilka wielorodzinnych budynków, park i las, niedaleko przystanek autobusowy. W czasie pandemii młodzi ludzie nie rozjeżdżają się do domów. 17 grudnia, w czwartek, wcześnie rano wybuchła kłótnia między dwoma wychowankami. Podobno poszło o dziewczynę. 16-letni Dawid, uderzony w klatkę piersiową, centralnie w splot, upadł i zaczął się dusić. Pomimo reanimacji dwie godziny później zmarł na SOR-ze pobliskiego szpitala. Jego rówieśnik, też Dawid, oczekuje w areszcie na kwalifikację czynu. Sąd zdecyduje, czy będzie sądzony jak dorosły. Potrzebuje do tego jeszcze kilku tygodni, w odróżnieniu od części mediów, które w takich sprawach szybko rozstrzygają: to był kat, a to ofiara. Proste. Tymczasem w postępowaniach z udziałem nieletnich, szczególnie kiedy dochodzi do poważnych przestępstw, odpowiedzialność za czyny ocenia się wedle ich brutalności. Za gwałt albo morderstwo nieletni często odpowiada jak dorosły. Tak jak 17-letni Mateusz, którego Sąd Rejonowy w Krasnymstawie w grudniu 2016 r. skazał na dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Mateusz z kolegami w czasie tzw. chrztu nowo przyjętego do Ośrodka Wychowawczego w Rejowcu 15-letniego Maksymiliana miał początkowo wyzywać i bić chłopaka po twarzy, ale agresja poszła dużo dalej. Odmowa zjedzenia odchodów zmieniła się w gwałt kijem od szczotki na oczach kibicujących kolegów. Ich zeznania posłużyły później jako podstawa oskarżenia. Sprawców, jak się okazało, było dwóch. Ofiar jeszcze więcej, tylko czyny wobec nich były mniej drastyczne. Inne okoliczności, ale podobne wątpliwości musi rozważyć sąd w Szczecinie. 7 grudnia ub.r. prokurator postawił zarzut usiłowania zabójstwa 17-latkowi z ośrodka w Rewalu. Na zajęciach z gotowania zranił on kuchennym nożem 15-letniego współwychowanka, który z raną kłutą w okolicy bioder i brzucha trafił do szpitala. W listopadzie Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur, niezależny organ przy Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, opublikował raport, w którym opisał sytuację młodzieżowych ośrodków wychowawczych w Polsce. Nie wszystkich, tylko tych, które zostały zwizytowane. Kilkunastu spośród 95. Tak drastycznych zjawisk jak tortury przez 13 lat działalności KMPT nie stwierdził, jednak liczba wydarzeń nadzwyczajnych w ośrodkach wychowawczych, jak określa się przemoc, agresję, pobicia, poniżanie czy lekceważenie podstawowych praw człowieka, jest wyjątkowo wysoka. Często dochodzi do nich przy milczącym przyzwoleniu personelu. Agresja nierejestrowana W Dolnośląskim Ośrodku Wychowawczym otwartej walki ani wybuchu agresji nie było. Kłótnia, jeden cios w splot. – Być może zaszły inne okoliczności. Może zawał? – kilka tygodni po zajściach mówił Marcin Świeży, rzecznik KMP w Wałbrzychu: – Poczekajmy na sekcję zwłok. Miesiąc od tragedii na ocenę tego, co się wydarzyło, jest jeszcze za wcześnie. To mógł być nieszczęśliwy wypadek, fatalny zbieg okoliczności. Oprócz zeznań świadków, podopiecznych i personelu, kluczowym dowodem jest zapis z kamery monitoringu. W tego typu placówkach stale działającego. Dla bezpieczeństwa i na wszelki wypadek. Tylko z jednego ośrodka w latach 2015-2019 wpłynęło do policji 40 zawiadomień o popełnieniu przestępstwa. Wiele jednak przepada z powodu pomijania podstawowych procedur, choćby z braku dokumentacji medycznej. Nie można udowodnić pobicia bez obdukcji lekarskiej, opinii pielęgniarki lub po prostu fotografii obrażeń. Niekiedy dopiero z taśm monitoringu pracownicy KMPT dowiadują się o tzw. nadzwyczajnych wypadkach – pobiciach, znęcaniu się czy poniżaniu, bo nie ma obowiązku ich zgłaszania. Dlatego nie wiadomo dokładnie, ile niepożądanych sytuacji – jak określa się je czasami w rejestrach – zdarza się każdego roku ani o jakie czyny chodzi. Kryminolog, dr hab. Piotr Chomczyński z Państwowej Uczelni Stanisława Staszica w Pile, pytany o źródła przemocy, odpowiada: – W ośrodkach istnieją mniejsze możliwości rozładowania napięć, gdyż izolacja nie pozwala choćby na taktykę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2021, 2021

Kategorie: Kraj