60 lat po wojnie to dobry moment na zakończenie rozrachunków z przeszłością Minister Jan Turski, kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych – Panie ministrze, tysiące kombatantów, oddając swój głos na lewicę, liczyło, że ta dokona takiej nowelizacji ustawy, która zadośćuczyni im krzywdy wyrządzone na mocy ustawy realizowanej prze rząd Jerzego Buzka. – Kiedy obejmowałem urząd, doskonale wiedziałem, jakie są oczekiwania lewicowych kombatantów. Pamiętałem też, że „pod rządami” ustawy o kombatantach z 1991 r. uprawnienia straciło ok. 95 tys. osób, w tym ponad 65 tys. kombatantów i 12 tys. wdów, którym nadano te uprawnienia wcześniej. (Jednocześnie uprawnienia otrzymało 130 tys. nowych osób, w tym ok. 75 tys. deportowanych i represjonowanych na Wschodzie, określanych dzisiaj ogólnym mianem sybiraków). Wreszcie, wiedziałem, że ustawa z 1991 r. była nowelizowana w ciągu tych dziesięciu lat aż 20 razy! Najradykalniej przeprowadzono zmiany na początku Sejmu RP III kadencji, w efekcie czego spośród 65 tys. negatywnie zweryfikowanych kombatantów lewicowych 50 tys. utraciło uprawnienia w latach 1997-2001. Nie powinno zatem dziwić, że odbierający owe uprawnienia Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych był postrzegany dość powszechnie jako „główny urząd dekomunizacji” Polski. Na początku mojego urzędowania zaproponowałem kierownictwu ówczesnej koalicji SLD-UP-PSL podjęcie próby wdrożenia polityki wolnej od historycznych uprzedzeń oraz ideologicznego odwetu. Wskazywałem, że kombatanci, weterani wojny mają już w większości 80 lat i najlepszą formą oddania im czci jest zapewnienie im spokoju oraz dbałości o godziwe warunki bytowania i należytą opiekę zdrowotną. – Tym bardziej więc należy się spieszyć z nowelizacją ustawy. Jej brak jest jednym z dowodów na to, że lewica nie realizuje obietnic przedwyborczych. – Pierwszy projekt nowelizacji prawa kombatanckiego, uwzględniający wspomniane zobowiązania lewicy, rząd przesłał do parlamentu już na początku 2002 r. Zgodnie z zasadą łagodzenia podziałów wśród kombatantów oraz oszczędzania politykom „uchwalania” kolejnych wersji historii Polski, projekt zawierał rozwiązania kompromisowe. Mimo to wywołał negatywną reakcję części środowisk kombatanckich i patronujących im posłów. Zaproponowaliśmy bardziej precyzyjne wskazanie w ustawie grupy osób pozbawionych prawa do zaszczytnego tytułu kombatanta. Zgodnie z filozofią nieróżnicowania ludzi według kryteriów ideologicznych, tylko według ich czynów, bezwzględnie zamkniętą drogę mieliby ci, którzy bezpośrednio uczestniczyli w stosowaniu represji politycznych. Proponowaliśmy przy tym odejście od zasady „odpowiedzialności instytucjonalnej” (milicja, KBW) w kierunku oceniania indywidualnych postaw ludzi uwikłanych w ówczesne wydarzenia. Sugerowaliśmy możliwość wykorzystania badań i dokumentacji powołanego w tym czasie do życia Instytutu Pamięci Narodowej. – Co było ideą tego projektu? – Intencją jego autorów było m.in. usunięcie z prawa kombatanckiego przepisów skutkujących kuriozalnymi decyzjami, np. o pozbawieniu uprawnień kombatanckich łączniczki AK tylko dlatego, że po wojnie zamiatała korytarze w gmachu UB (zatwierdzonej uchwałą NSA w poszerzonym składzie siedmiu sędziów w dniu 21.10.2003 r.), czy żołnierza osadnika z terenu Dolnego Śląska, pozbawionego uprawnień za służbę w MO, podczas gdy przywilej ten zachowali jego koledzy z wojska, skazani prawomocnymi wyrokami (przedawnionymi) za szabrownictwo uprawiane w tym samym powojennym czasie… Wspomniany projekt nie ujrzał światła dziennego na skutek protestów także… lewicowych kombatantów i sprzyjających im parlamentarzystów. Projekt, po niewielkiej modyfikacji, w lecie 2002 r. wrócił do parlamentu jako poselski (SLD) i obecnie jest przedmiotem prac w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, która musi wziąć pod uwagę również to, że w 2003 r. Trybunał Konstytucyjny wydał dwa orzeczenia, uznające przepisy ograniczające okresy przyznawania uprawnień kombatanckich i za pracę przymusową za niezgodne z konstytucją. – Jak ocenia pan szansę uchwalenia nowelizacji jeszcze przez obecny parlament? – Chce jasno zaznaczyć, że ta nowelizacja jest realna, możliwa do przeprowadzenia, choć wiem, że nie zadowoli wszystkich lewicowych kombatantów. Gdyby miała za zadanie przywrócić stan sprzed 1991 r., to pewnie nie znalazłaby się większość sejmowa, która poparłaby ten projekt. Przekonuję nie tylko posłów, aby z szacunku dla tych sędziwych, zasłużonych dla naszej niepodległości ludzi, nie angażować ich więcej do kolejnej ideologicznej krucjaty, służącej głównie doraźnym celom politycznym. Co prawda historyczne podziały nadal istnieją, ale po 14 latach od transformacji nie dominują już w życiu politycznym, nawet wśród kombatantów. Już
Tagi:
Paweł Dybicz









