Obecna ustawa lustracyjna to jest gangsterski świat, ubierający się w szatę sprawiedliwości Bp Tadeusz Pieronek, (ur. w 1934 r.), profesor kanonicznego prawa procesowego. Rektor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Sakrę biskupią otrzymał w 1992 r. w Rzymie z rąk Jana Pawła II. W latach 1992-1993 był zastępcą sekretarza generalnego, a w latach 1993-1998 sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski. Od 1998 r. jest przewodniczącym Kościelnej Komisji Konkordatowej. – Ksiądz biskup podczas pielgrzymki Benedykta XVI określił przemówienie papieża do duchowieństwa w archikatedrze warszawskiej jako „pośrednie zwrócenie uwagi na kwestię lustracji w Polsce”. Większość zagranicznych dziennikarzy watykanistów, którzy towarzyszyli papieżowi, widziała w tym krytykę sposobu „rozliczania” postaw księży oskarżanych lub pomawianych o współpracę z organami bezpieczeństwa. – Zważywszy na wydarzenia z ostatnich tygodni, myślę, że to, co mówił papież, rzeczywiście nas dotyczy. Wydaje się, że było to bardzo ważne przypomnienie zasad, zarówno prawnych, jak i zasad chrześcijańskiej etyki, które powinny być uwzględniane w prowadzeniu tzw. lustracji. – A tzw. dzika lustracja? – Nie jest działaniem etycznym. Należy dochodzić do prawdy. Ale na gruncie prawa i etyki. – Czy jedną z przyczyn niepodejmowania przez długi czas sprawy „teczek” księży nie mógł być wzgląd na wizję bohaterskiego polskiego Kościoła, jaką miał papież Jan Paweł II, który z uzasadnioną dumą mówił o postawie polskiego duchowieństwa w czasie niemieckiej okupacji i także w czasach komunizmu? – Nie sądzę. Rozliczenie przeszłości jest potrzebne, ale w obecnym wydaniu skażone interesem politycznym, a czasem nawet tworzeniem jej współczesnej wizji, w miejsce rzeczywistości, którą trzeba rozliczyć. W tym kontekście warto przyjrzeć się wizji przeszłości, jaką mają lustratorzy. Każdy, kto się spotkał, kto rozmawiał ze „smutnymi panami”, jest już, według nich, tajnym współpracownikiem. Jeżeli taka jest definicja tajnego współpracownika, to nie uwzględnia ona realiów przeszłości ani nie ma wiele wspólnego z etyką. Ja to nazywam „grzechem państwowym”, ponieważ wszelka rozmowa z agentami UB, według ustawy, kwalifikuje rozmówcę na tajnego współpracownika. Nie bardzo mogę się zgodzić na definicje, które są tworem skłóconych polityków, a czasem chorej wyobraźni i nienawiści. Kościół ma prawo myśleć innymi kategoriami. – Prezydent Lech Kaczyński skrytykował ostatnio dziką lustrację ludzi Kościoła. Powiedział, że ma duże wątpliwości, czy należy wprowadzić powszechny dostęp do akt bezpieki na temat duchowieństwa i że „dobrze się stało, iż zapowiadane przez księdza Isakowicza-Zaleskiego ujawnienie listy domniemanych agentów SB w Kościele nie doszło do skutku”. Czy te słowa prezydenta zmieniają coś w całej sprawie? – Chyba nie, ponieważ nie ma tam żadnych propozycji dotyczących innego rozwiązania tego problemu. Oczywiście nie do przyjęcia jest prowadzenie czegoś w rodzaju lustracji prywatnej, do której upoważnieni czują się ludzie nieposiadający uprawniającego ich do tego mandatu. Sama wiedza z teczek nie wystarczy. – Czy fakt, że oskarżenia przeciwko znanym i cenionym duszpasterzom pojawiły się tuż przed i zaraz po wizycie papieża w Polsce, to przypadek? Prezydent mówi, że nie wierzy, aby to był przypadek. – Ja też w to nie wierzę, ponieważ jest to zbyt znacząca analogia do tego, co się stało po śmierci Jana Pawła II. – Czy decyzja kard. Dziwisza w sprawie ks. Isakowicza jest w stanie sprowadzić kwestię rozliczeń księży w kurii krakowskiej na właściwe tory? – Prace komisji są w toku. Nie sądzę, aby arcybiskup krakowski chciał zamknąć sprawę tym jednym zarządzeniem. Przeciwnie, chce dać czas na zbadanie spraw nie tylko poprzez przeczytanie teczek, lecz także innymi drogami, aby osąd w tej sprawie mógł być pełniejszy. – Czy nie było możliwości podjęcia przez Kościół już na początku procesu transformacji demokratycznej w Polsce inicjatywy w tych sprawach w celu ich wyjaśnienia i zamknięcia raz na zawsze? – To tak łatwo się mówi, ale kto miał wtedy dostęp do tych materiałów. Jeśli chodzi o ustawową lustrację, to nie dotyczy ona księży. Jeżeli ich działanie kwalifikuje się jako przestępstwo przeciwko państwu albo szkodziło konkretnym ludziom, niech się do tego zabiorą świeckie organy sprawiedliwości. Nie widzę potrzeby wyjmowania księży spod takiej odpowiedzialności. Z drugiej strony jednak, lustracja dokonywana tak, jak ją przeprowadza państwo, byłaby w odniesieniu do Kościoła zupełnie niezrozumiała. Nie wyobrażam sobie biskupa,
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









