Nie ma prawka bez łapówki

Nie ma prawka bez łapówki

Została bez pracy, bo ujawniła, ile na lewo kosztuje zdanie egzaminu na kierowcę W 1994 r. Urszula Łukaszewicz była jedną z pierwszych kobiet w Polsce, która nabyła uprawnienia egzaminatora kandydatów na kierowców. Rok później została wpisana na listę egzaminatorów przez wojewodę jeleniogórskiego i podjęła pracę w tutejszym ośrodku egzaminowania kierowców. W tej zdominowanej przez mężczyzn profesji był to nie lada wyczyn. Młoda i wykształcona kobieta miała dobrą opinię. Nawet teraz jej dawny przełożony, a obecnie dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego, Łukasz Tuszyński, przyznaje: – Żaden z dokumentów kontrolnych nie wskazywał, by pani Łukaszewicz była złym egzaminatorem, czy w rażący sposób odbiegała od przyjętej normy, ale… I w tym właśnie „ale” kryje się sedno ciągnącej się już siedem lat sprawy. Zaangażowanych było w nią trzech wojewodów, sąd, trzy ministerstwa, Kancelaria Premiera, Naczelny Sąd Administracyjny, miejscowy poseł, prasa i telewizja, ostatnio także prokuratura. – Nigdy nie pisałam anonimów. Być może naiwnie, ale wyobrażałam sobie, że jeśli lojalnie powiadomię przełożonego o zauważonych nieprawidłowościach, to on jednym pociągnięciem pióra to zmieni. Myliłam się – opowiada Urszula Łukaszewicz. Lojalna skarga Pierwszą skargę na nieprawidłowości przy przeprowadzaniu egzaminów na prawo jazdy napisała wspólnie z mężem, jeszcze w 1994 r., do ówczesnego wojewody jeleniogórskiego. Jej listy pozostawały bez odpowiedzi. W mieście głośno mówiło się, że prawo jazdy można kupić bez problemu za jedyne 200 złotych. O korupcji szeroko pisała także miejscowa prasa, ale nikt z Urzędu Wojewódzkiego na to nie reagował. – Kilkakrotnie próbowano mi wręczyć łapówkę – opowiada. – Jedna ze zdających pań wrzuciła mi pieniądze do auta. Tak mnie to zdenerwowało, że na placu manewrowym, przy wszystkich ludziach, zaczęłam wyrzucać z samochodu włożone tam banknoty. O całej sprawie powiadomiłam szefów, ale oni bezradnie rozkładali ręce. By raz na zawsze zamknąć temat łapówek, Łukaszewiczowa zaproponowała monitorowanie całego przebiegu egzaminu. Kamery można by umieścić na placu manewrowym i w samochodzie. System działałby w dwie strony – w sytuacjach spornych i egzaminator, i kandydat na kierowcę mieliby możliwość obejrzenia nakręconego filmu. – Znalazłam nawet firmę w Legnicy, która za darmo byłaby gotowa podjąć się monitoringu – opowiada kobieta. – Niestety, nic z tych planów nie wyszło. Ówczesny wojewoda był tym pomysłem nawet zainteresowany, ale z końcem jego kadencji sprawa monitoringu ucichła i nikt już więcej do tego nie wrócił. Nie tylko zresztą o łapówki szło nauczycielce jazdy. Wraz z mężem Mirosławem wielokrotnie wskazywali, że egzaminy na kierowców są przeprowadzane nieprawidłowo. Środowisko instruktorów i egzaminatorów nigdy ich jednak nie poparło. Nie inaczej zachowało się kierownictwo Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego. Dyrektor Łukasz Tuszyński i jego zastępca, Paweł Broniszewski, do dziś podkreślają, że ręczą za uczciwość pracowników i nie wierzą w żadne łapówkarstwo. Do tej pory nie zdarzyło się, by ktokolwiek z WORD został zwolniony czy oskarżony o branie łapówek. – Na 150 jednostek szkolących nikt nigdy nie podnosił podobnych problemów, tylko Łukaszewiczowie. Kontrole nie kwestionowały niczego, natomiast ta para zawsze twierdziła, że coś jest nie tak: plac albo pachołki, to znów pojazdy… Więc ja już nie wiem, o co chodzi – mówi Paweł Broniszewski. Bezrobotny egzaminator Mimo dobrej opinii po sześciu miesiącach pracy Urszula Łukaszewicz odchodzi z ośrodka. Jest jedynym egzaminatorem, z którym nie przedłużono umowy. Wkrótce rejestruje się jako bezrobotna. W tym czasie w województwie zaczyna brakować egzaminatorów, terminy oczekiwania na egzaminy na prawo jazdy wydłużają się do 45 dni. Niczego to jednak nie zmienia, pani Urszula nadal pozostaje bez pracy, w końcu zatrudnia się w prowadzonej przez męża szkole nauki jazdy. W 1998 r., gdy wchodzi w życie nowa ustawa „Prawo o ruchu drogowym”, zostaje nagle, mimo zdanych wcześniej egzaminów, pozbawiona uprawnień egzaminatora państwowego. Wojewoda jeleniogórski, Sławomir Kryszkowski, odmawia jej wpisu na listę egzaminatorów, twierdząc, że nie tylko nie ma ona stosownych uprawnień, ale także „nie daje rękojmi należytego wykonywania swoich obowiązków”. Wpływ na tę ocenę miało, jak napisano, jej dotychczasowe postępowanie, a w szczególności nieustanna krytyka sposobu egzaminowania kierowców w ośrodku w Jeleniej Górze i – co za tym idzie – dezawuowanie całej grupy egzaminatorów. – Jak widać, bardzo ich ubodło, że w lokalnej gazecie zamieściliśmy ogłoszenie, w którym prosiliśmy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 24/2001

Kategorie: Kraj